23

493 26 7
                                    

Lucjusz Malfoy był spostrzegawczy, bardzo spostrzegawczy. Służba podczas wojny na dwóch frontach spowodowała, że miał wyczulone zmysły, w końcu chodziło w tedy o życie jego i syna, chociaż nigdy tego na głos nie powiedział, a po za tym jako szpieg przyczynił się w minimalnym stopniu do wygrania Jasnej Strony. Wojna w prawdzie minęła ale wyczulone zmysły pozostały.

Dlatego też ogon, w postaci dwóch byłych Ślizgonów, dostrzegł bardzo szybko i nie krył swojego zdziwienia. Tym bardziej, że tych dwóch znał i co zabawniejsze byli do koledzy Dracona.

Znał się na prawie i wiedział, że Nott, jako auror, nie miał prawa do poszukiwań matki dziecka, które wskazało swojego ojca a tym bardziej, że zaklęcie potwierdziło ich pokrewieństwo. Jedynie Draco mógłby podjąć jakieś kroki w tej sprawie ale młody jakoś się nie kwapił się do tego i sprawa pod tym względem utknęła w martwym punkcie. Z drugiej strony było mu to na rękę więc nie drążył tematu.

Przypuszczał, że prędzej czy później ktoś się skapnie, że coś w tym wszystkim nie gra, ale bardziej spodziewał się, że to Draco będzie drążył temat. Jakby nie patrzeć to on miał zajmować się dzieckiem, którego w sumie nie znał. A patrząc na cała sytuację miał wrażenie, że Młodemu nawet to było na rękę, nawet jak jakoś szczególnie tego nie pokazywał. Domyślał się, że ślub nie był szczytem marzeń Dracona, w końcu wiedział o jego gryfońskiej dziewczynie a porzucenie jej, po pięciu latach związku, nie należało do najłatwiejszych. Z drugiej strony żałował, że nie widział reakcji Aurory. Jeśli wszystkie Gryfonki miały taki temperament jak jego kociak, to zerwanie nie należało do spokojnych i delikatnych.

Nie byłby sobą gdyby tego ogona jakoś nie wykorzystał. Może się zmienił na przestrzeni lat, co jest zasługa jego nowej rodziny, ale tak czy siak był Malfoyem. Nazwisko do czegoś zobowiązywało.

Kręcił się chwilę między wystawami z odzieżą damską zastanawiając się jak podejść tych dwóch chłystków. W prawdzie mógłby ich zgubić w tłumie ale nie byłby sobą gdyby nie szukał sposobu na wykorzystanie młodzieży. Może czegoś by się nowego dowiedział. Kto wie.

Jego wzrok zatrzymał się na wystawie z bielizną damską, gdzie manekiny na wystawie przyodziane były w koronkowe komplety, więcej odkrywające niż zasłaniające. Uniósł brew, podziwiając witrynę.

W sumie...., pomyślał podziwiając zielony komplecik.

Jakby nie patrzeć szukał prezentu dla swojej kobiety ale z drugiej strony kto powiedział, że ten prezent nie mógłby być po części też dla niego.

Uśmiechnął się chytrze, przekraczając progi sklepu.

Zaraz po wejściu do środka, skierował się w głąb sklepu kryjąc się za jakimś regałem. Jednocześnie pamiętał o swoim ogonie, dlatego też starał się zachować dobrą widoczność na drzwi wejściowe. Miał nadzieje, że obaj panowie nie powstrzymają swoje ciekawości i udadzą się za nim.

Zachowując czujność, zaczął podziwiać bieliznę, szukając czegoś co wpadłoby mu w oko.

W momencie, po pół godzinie poszukiwań, ach te jego niezdecydowanie, kiedy sięgał po jasnozielony zestaw, składający się z koronkowego stanika ze sznureczkami oplatający brzuch, fig i pończoch na pasie, drzwi ponownie się otworzyły a do środka wparowała wyczekiwana przez niego dwójka panów.

Uśmiechnął się złośliwie i pilnując by nie zauważyli go za wieszaków z bielizną, zaczął się przechadzać na początek sklepu by ich zaskoczyć od tyłu.

Blaise i Teodor nie byli zadowoleni. W sklepie, nie licząc Malfoya, którego nigdzie nie widzieli, były tylko kobiety co wprowadzało ich w lekki dyskomfort. Do tej pory nie mieli okazji kupować dla swoich pań odzieży a szczególnie tak osobistej. Zwykle w prezencie dawali biżuterie, perfumy bądź jakiś wyjazd. Dlatego też dziwili się jak taki dostojny arystokrata wszedł tak sobie do takiego sklepu.

Rozejrzeli się po pomieszczeniu, w poszukiwaniu swojego celu. Nie mieli tego w planach ale kiedy minęło trzydzieści minut od zniknięcia Seniora w murach sklepu, postanowili sprawdzić czy Lucjusz nie ulotnił się jakimś tylnym wyjściem.

Sapnęli niezadowoleni, kiedy nigdzie nie znaleźli platynowych włosów swojego celu obserwacji.

- Kogo moje oczy widzą. - Usłyszeli, za swoimi plecami, przez co podskoczyli, ledwo widocznie, w miejscu.

Przełknęli ślinę, powoli odwracając się do Malfoya, który stał za ich plecami.

- Dzień dobry panie Malfoy. - Przełamał ciszę, Blaise, dukając powitanie.

- Szukacie prezentu dla swoich kobiet? - Zapytał drwiąco, lustrując rosnące zmieszanie na jego rozmówcach.

- My... - Zaczął Nott, nie wiedząc co powiedzieć.

Spodziewali się, że ich wejście do sklepu ściągnie ciekawskie spojrzenia, ale nie brali pod uwagę, że pierwszym kto zwróci na nich uwagę będzie sam obiekt ich zainteresowania. Szczególnie, że też mogli kupować dla swoich kobiet bieliznę! W końcu sklep nie był tylko dla pań!

- Nie kłopoczcie się. - Rzucił, jakby od niechcenia, Malfoy, unosząc wysoko głowę. - Dobrze wiem, że mnie śledziliście. Byliście tak dyskretni jak Potter próbujący ukryć, że nie boi się Snape'a. - Sarknął, a ironiczny uśmiech ozdobił jego twarz.

- Wcale, że nie. - Oburzył się Zabini, nie kryjąc się ze swoim zmieszaniem, rozglądając się za możliwą drogą ucieczki.

- Może jestem stary ale nie głupi. - Sarknął, wywracając oczyma. - Mój syn was na mnie nasłał? - Zapytał, starając się nie roześmiać w niebogłosy.

Od momentu wyjazdu nie miał możliwości dręczenia innych, głownie z powodu swojego kociaka, który nie tolerował takiego zachowania. Z drugiej strony nie miał też komu dogryzać, mugolscy znajomi nie znali jego drugiego oblicza i też nie chciał im tego pokazywać. Dlatego napajał się strachem znajomych syna, puki miał temu okazję. Po za tym widok płoszących się dorosłych facetów był nad wyraz rozbawiający. Dawno tego nie widział.

- Co!? Nie, oczywiście, że nie. - Zaprzeczył szybko Nott, mentalnie strzelając sobie liścia.

A mówił Zabiniemu, że wchodzenie do sklepu będzie głupim pomysłem. Jednak nie. Blaise jak zawsze musiał wszystko lepiej wiedzieć.

- Nie ważne. Dla kogokolwiek to robicie, przekażcie mu żeby sobie darował. Tak nic się nie dowiecie. - Sarknął, strzepując niewidzialny pyłek z rękawa marynarki.

Zlustrował jeszcze, na odchodne, chłopaków, po czym odmaszerował w stronę kasy. Z tego wszystkiego nawet nie dostrzegli wieszaka z bielizną dzierżącego z prawej ręce przez arystokratę.

Z mieszanką zażenowania i ciekawości obserwowali jak Lucjusz płaci za swój zakup, by następnie jak gdyby nigdy nic opuszcza sklep, nie mogąc darować sobie złośliwego uśmiechu na pożegnanie.

Tak, kolejny tydzień zapowiadał się ciekawie. Zdecydowanie!

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyWhere stories live. Discover now