30

484 34 4
                                    

Draco obawiał się nadchodzącego wieczoru.

Anastazja była w jego życiu od kilku dni. Nikt o niej nie wiedział, nie licząc przyjaciół i pracowników firmy, których obowiązywała klauzura poufności. Do tej pory też nie pokazywał się z nią publicznie, nie licząc tej niemagicznej strony Londynu. Oczywistym było, że wyjście do restauracji wszystko zmieni. Draco nie był tylko pewny czy jest gotowy na takie zmiany.

Astoria była wniebowzięta, mimo sceptycznego podejścia Narcyzy. Zaraz po śniadaniu, zniknęła w pokoju. Na początku zajęła się znalezieniem odpowiedniej kreacji. Do tak gustowniej restauracji nie wypadało pójść z byle czym. Następnym krokiem była długa kąpiel z różanym olejkiem. Dwie godziny później, zrelaksowana i pachnąca, w samej bieliźnie i szlafroku wróciła do sypialnie by zasiąść przed toaletką. Ułożenie koka, z kilkoma swobodnymi pasami, i zrobienie makijażu pod kolor sukni, zajęło kilka kolejnych godzin.

Astoria nie bała się. Uważała, że należała się jej chwila odetchnienia. Szczególnie, że Draco w ogóle nie angażował się w kwestie ślubu. Unikał jej. Traktował jak przeszkodę na swojej drodze a ona nie mogła nic na to poradzić. Wiedziała, że jej nie kocha. Ona w sumie też nie darzyła go jakimś ciepłym uczuciem. Jednak wizja pójścia do pracy była tak dla niej przerażająca, że była skłonna się poświęcić. Nigdy nie zhańbiła rąk żadną pracą i nie zamierzała tego zmienić. Nawet jeśli ceną było nieudane małżeństwo.

Był kwadrans przed dziewiętnastą, kiedy obaj panowie znaleźli się w salonie. Obaj ubrani w czarne garnitury, białe koszule i zielone krawaty. Wyglądali niczym rodzeństwo. Różniła ich tylko długość włosów i delikatne zmarszczki u Lucjusza. 

Minutę później zjawiła się Anastazja, ubrana w białą sukienkę do kostek, z różowym paseczkiem i konwaliami wplecionymi w kok. Tanecznym krokiem podleciała do panów i chwyciła Draco za rękę, posyłając mu uroczy uśmiech. 

Kolejnych pięć minut dalej, usłyszeli stukot obcasów dochodzący od strony korytarza. 

Narcyza przyodziana była w czarną, długą i prostą, sukienkę z delikatnym dekoltem, na grubych ramiączkach. Jej nagie ramiona okalał szal tego samego koloru. Włosy pozostawiła rozpuszczone, jedynie związane opaską. Delikatny makijaż zdobił jej twarz, w końcu w jej wieku nie wypadało nosić coś mocniejszego. Wyglądała na kobietę w żałobie. Nic nie wskazywało, że wybierała się na kolację w rodzinnym gronie.

Astoria promieniała szczęściem i tylko silna wola sprawiała, że nie szczerzyła się jak głupia. Jej ciało zdobiła zielona sukienka, o dziwo pasująca pod kolor krawatów. Gorset kreacji był ozdobiony koronką i małymi diamencikami. Dół, stworzony z halki i kilku warstw tiulu, które mieniły się srebrnym brokatem. Nie miała ze sobą wierzchniego nakrycia. Włosy spięła w niskiego koka, z kilkoma wolnymi pasmami. Kilka warstw podkładu i korektora zakrywało niedoskonałości jej skóry a oczy podkreśliła zieloni cieniami, pasującymi do sukienki. Usta pociągnęła bezbarwnym błyszczykiem. 

Zlustrowali je od stóp do głów ale nie wysilili się na żaden komplement. Każdy z nich miał już swoją kobietę i tylko ona była w stanie wywrzeć na ich zimnych sercach jakiekolwiek wrażenie.

Zniknęli w zielonych płomieniach, przenosząc się do restauracji. Dobrze było mieć znajomości. 

Wylądowali w skromnym pomieszczeniu. Ściany było bordowe a na równoległych ścianach wisiało kilka lamp, niedających za dużo światła, przez co pomieszczenie było lekko przyciemnione. 

Nie minęła chwila a przy ich boku zjawił się kelner, by poprowadzić ich do odpowiedniego stolika. 

Główna sala była utrzymana w podobnej tonacji. Ciemnoczerwone ściany, delikatne, pomarańczowe, oświetlenie. Meble z ciemnego drewna z białymi obrusami, obszytymi złotymi nićmi. Małe bukieciki, z kwiatu lotosu i herbacianych róż, ozdabiały każdy stolik. Ogólna aura restauracji była romantyczna. Nic więc dziwnego, że większość miejsc była zajęta przez zakochane pary. 

Ślubu nie będzie / Draco MalfoyWhere stories live. Discover now