Klucz

205 25 3
                                    

Wruciłam do domu i poszłam prosto do swojego pokoju. Mojego taty nie ma jeszcze w domu, ponieważ ma warzone spotkanie ze wszystkimi pracownikami UA, na temat ataku.

Bez niego to wciąż nie to samo. Jestem samotna. Jest jedynym, który dotrzymuje mi towarzystwa.

Szybko zdałam sobie sprawę, że wciąż mam na sobie kurtkę tego frajera. Zdjęłam kurtkę z siebie, złożyłam ja w idealny kwadrat i schowałam do szafki.

Powinien się cieszyć, ze ją złożyłam. Mogłam po prostu zwinąć w kulkę i rzucić w kat.

Wciąż jestem tu samotna. Może powinnam gdzieś wyjść. Mój ojciec nie miał by nic przeciwko, prawda? Nie chce go zawieść. Nigdy.

Podjęłam decyzję i idę. Po prostu pójdę na mały spacer. To wszystko. Jest trochę ciemno, ale nic mi nie będzie. Jeśli ktoś spróbuje mnie zaatakować, uderzę go. To przecież samoobrona.

Chwyciłam swoje czarne legginsy i [Twój ulubiony kolor] sweter. Złapałam klucze i wyszłam za drzwi. Nie muszę nic ze sobą zabierać, to tylko mały spacer. Ale potrzebuję kieszeni.

Szybko wruciłam do domu i złapałam kurtkę tego nieudacznika. Większość moich ubrań jest nadal w praniu i przypomniałam sobie, że mówił, że mieszka gdzieś w okolicy, więc mogę go spotkać.

Mam szczerą nadzieję, że jednak nie. Zepsuje mi tylko miły spacer. Wyszłam z domu i zaczęłam iść chodnikiem.

Naprawdę robiło się ciemno, dzięki temu było ładnie. Żadnego światła w oczy, żadnych małych dzieci krzyczących i bawiących się wszędzie, tylko świerszcze.

Kiedy zaczęłam zamykać oczy i spacerować, usłyszałam głośny trzask. To było tuż obok mnie. Szybko odwróciłam się w tamtą stronę i zobaczyłam tego fioletowo włosego chłopaka.

Leżał na ziemi. Podeszłam do niego.

- Wszystko w porządku, czy coś się stało? - Pytam go.

Spojrzał na mnie zmieszany.

- Tak.

Cóż za prosta odpowiedź. Jak do cholery można coś z tego wyciągnąć? Może jest po prostu głupi.

- Co się stało? Wiesz, tan głośny trzask nie pojawił się znikąd. - Westchnęłam.

Potrząsnął głową.

- Spadłem z płotu. Nic mi nie jest.

Wow, co za głupek. Siedział na płocie i oczekiwał, że będzie idealnie wyważony? Smutne.

- To głupie. Pa. - Odwróciłam się, żeby zacząć odchodzić.

- Jestem Shinso.

Dlaczego podał mi swoje imię? Czy wyglądam jakbym chciała to wiedzieć? Nie.

- Nie podawaj mi swojego imienia, po prostu zapomnę o tym za dwadzieścia minut. Nie siadaj ponownie na płocie, chyba, ze naprawdę chcesz sobie zrobić krzywdę.

I z tą informacją odeszłam.

To właściwie zrujnowało mój spokojny spacer. To wszystko miało być spokojne. Nie ja próbuję pomoc przegrywowi.

Wepchnełam ręce do kieszeni i zamarłam. Ten idiota zostawił tutaj swoje klucze. Kurcze, mam nadzieję, że jego rodziców nie było w domu. prawdopodobnie jest zbudowany, tak jak na to zasługuje.

Teraz powinnam się pospieszyć i wrzucić do domu, na wypadek jakbyśmy na siebie wpadli. Odwróciłam się i zaczęłam szybko iść.

Oczywiście.

- [Twoje imię], nigdy nie myślałem, ze zobaczę cię obok mojego domu, czy tak desperacko pragniesz mnie zobaczyć? Och~ i nadal masz na sobie moją kurtkę. - Zachichotał.

Siedział na stopniach werandy. Ten idiota nie mógł gdzie pójść.

- Odkąd się zmieniłaś i tak dalej, nie wachasz się oddać mi mojej kurtki? Chyba, że na prawdę chcesz czuć na sobie mój zapach.

Fuj. Po prostu fuj. Myśląc o tym, to naprawdę obrzydliwe. Jego zapach na mnie. Nie, dziękuję. Rozpielam jego kurtkę i rzuciłam w niego.

Szybko włożył ręce do kieszeni. Co za odrzutek. Spojrzał na mnie.

- Hej, czy zdarzyło ci się zobaczyć tutaj moich kluczy? - Zapytał

Uśmiechnęłam się.

- Masz na myśli te klucze? Tak, widziałam je. Jaki kretyn znejmuje kurtkę z kluczami? To naprawdę nieodpowiedzialne.

- Ach, tak, chyba nie zdawałem sobie z tego sprawy, ponieważ nie mogłem przestać się śmiać z twojej kociej bielizny. - Uśmiechną się.

- Czy nie mówiłam ci, żebyś nic o tym nie wspominał? Poza tym, jeżeli naprawdę chcesz swoich kluczy tak bardzo, będziesz musiał mi coś obiecać. - Powiedziałam machając jego kluczami.

- Hm, co takiego? Pocałunek? Wow, [Twoje imię], naprawdę się we mnie podkochujesz.

Jest absolutnie tępy.

- Zamknij się. Chcę, żebyś przestał prubowac być moim przyjacielem, jesteś irytujący.

Zaśmiał się.

- Nie prubuję być twoim przyjacielem, [Twoje imię], naprawdę. Po prostu fajnie się z tobą bawię.

Więc ten odrzutek nie chce być ze mną w przyjaznych stosunkach? Dupek.

- Dobra, w takim razie wezmę twoje klucze. Do widzenia. - Pomachalam.

- Myślisz, że nasz kochany nauczyciel, Kan Sensei, pozwoli mi zostać u siebie na noc? Skoro nie mam dokąd pójść?

Czemu? Dlaczego? Co zrobiłam w życiu, żeby na to zasłużyć?

- Nienawidzę cię. Przestań choć obok mnie w szkole. Umowa? - Wyciągnęłam rękę.

Wzruszył ramionami.

- W porządku, dla mnie w porządku. - Uśmiechną się i uścisnął mi dłoń.

Przynajmniej coś z tego zyskałam. Rzuciłam klucze w jego głowę i odeszłam.

On naprawdę wie jak zajść mi za skórę. Jestem prawie pewna, że zachodzi każdemu za skórę. Muszę się upewnić, że niczego mu nie pokarze następnym razem. Kiedy to zrobię, nie będzie mnie już denerwować, jeśli o to chodzi.

Zimny wiatr uderzył mnie w twarz. Nie lubię moich kolegów z klasy, ale myślę, że muszę się nauczyć z nimi pracować. Do puki nie staną po złej stronie, jak pewien ktoś, będzie dobrze.

Mam nadzieję, że mój tata jest już w domu. Nie chce być sama.

______________________________________

Zepsuty || Neito Monoma X ReaderWhere stories live. Discover now