Przyszłość

1.5K 72 4
                                    

Connor
Po wszystkim wydała się taka spokojna i zadowolona. Leżała częściowo na mnie, czasami się ruszała jakby chciała przywrzeć do mnie jeszcze mocniej. Mimo to obawiałem się jak zareaguje po przebudzeniu, gdy dotrze do niej co zrobiliśmy. Może na nią pełnia też zadziałała i stąd była ta decyzja? Powinienem był pomyśleć o tym wcześniej. Przytuliłem do siebie mocniej jej ciało. Jest szansa że długo nie będę mógł tego robić. Zamknąłem oczy wciągając do płuc mocno jej zapach. Nigdy nie będę miał jej dość.
~ Nie będziemy~ poprawił mnie mój wilk. Jeśli po tej nocy uzna że nie chce spędzić ze mną pełni, to zrozumiem. W mojej głowie rozeszło się skomlenie, bolała go ta decyzja. Teraz ciężej będzie mi zamknąć się w piwnicy i wstrzyknąć sobie ten środek. Teraz gdy wiem jak dobrze by mi z nią było.
- Connor- szepnęła zaspana wiercąc się w moich ramionach.
- Tak kochanie?
- Boli gdy mnie tak ściskasz.- Poluzowałem uścisk, przycisnąłem usta do jej czoła.
- Przepraszam, zamyśliłem się.
- O czym?
- O niczym ważnym, śpij kochanie, jest dopiero po szóstej.- Otworzyła oczy w których było zrozumienie. Znała prawdę, pocałowała mnie zaprzeczając moim obawom.
- Przestań martwić się na zapas, jest dobrze.
Odwróciła się do mnie plecami przyklejając je do mojej klatki piersiowej. Po chwili znów spała. Jej tyłeczek ocierał się o mojego fiuta utwardzając go. Chciałem spać z nią nago ale to nie wypali. Włożyłem spodnie i wróciłem z księgą do łóżka. Wstążki były włożone przed pierwsze strony czterech rozdziałów. Pełnia, Żółta śmierć, Pierwsza przemiana i Ciąża. Ja też miałem zamiar trochę więcej się dowiedzieć o tym ostatnim. Na razie moją wiedzą opierała się doświadczenia Luka i Rose. Po ostatnich wydarzeniach wiem że to za mało. Było mi niedobrze na samą myśl że Jane mogło spotkać to samo. Przeczytałem cały, nie był długi, dowiedziałem się tylko że ludzka kobieta powinna mieć kilkunastu miesięczna przerwę jeśli była w wilczej ciąży. Bo to obciąża jej organizm o czterdzieści procent bardziej niż zwykła. Ale nie napisał dlaczego, ani jakie mogą być problemy, autor zdecydowanie olał temat. Poczułem na sobie jej wzrok, obserwowała mnie z lekkim uśmiechem.
- Zrobię nam śniadanie do łóżka- a przy okazji zapale żeby spuścić z siebie trochę ciśnienia.- Nie wstawaj.
- Naleśniki?
- Pewnie- pocałowałem ją przed wyjściem.
Jane
Myślałam że nie wypuści mnie z łóżka, najpierw zjedliśmy w nim a potem leżeliśmy przytuleni. Pewnie potrzebował tego po tym co przeczytał. W końcu namówiłam go na opuszczenie łóżka ale wciąż wodził za mną wzrokiem. Nie zostawiał mnie samej. Ocierał się o moje ciało gdy tylko miał okazję. Rozpalał mnie tym od środka i nic więcej z tym nie robił.
- Więź kwitnie- powiedział Bruno wchodząc do salonu w jego głosie słychać było zadowolenie. Na pewno słyszeli nas w nocy. Moje policzki zrobiły się czerwone i gorące.- Odzyskam trutkę?
- Nie- odpowiedział krótko mój mate. Wymieniłam się spojrzeniem z jego przyjacielem, nie rozumieliśmy dlaczego nie chce jej oddać.
- Po co ci ona?- Spytałam pierwsza.
- Porozmawiamy o tym w domu- zachowywał pozory spokoju, ale całe jego ciało się spięło.
- Dobrze- skoro nie chce rozmawiać przy nim to zrobimy to później w cztery oczy, ale na pewno nie za parę dni.
- Jakie plany na wieczór?- Bruno zmienił temat, ale jego mina świadczyła o tym że nie zamierza porzucić poprzedniego, raczej chciał przenieść go na później. Chyba coś kombinował, albo nie chciał mówić przy mnie. Usiadł w fotelu na przeciwko nas.
- A coś proponujesz?
- Alkohol, dobry film, Claudia pewnie ma jakąś planszówkę. Jest świetny bar niedaleko ale przed pełnią to średni pomysł.- Connor uśmiechnął się słysząc to.
- Dlaczego?- Spytałam, tylko ja nie byłam w temacie.
- Bo to się kończy zadymą i dobą na dołku.
- Nie będziemy w nic grać, zawsze oszukujesz.- Dołączyła do nas niska brunetka, przy swoim mate wyglądała na jeszcze drobniejszą. Usiadła na jego kolanach, a on otoczył ją ramionami. Zastanawiałam się czy my też tak razem wyglądamy?- Jestem Claudia- wyciągnęła do mnie dłoń.
- Jane- uścisnęłam ją.
- Zrobimy sobie maraton z Avengers?- Potaknęłam z Connorem na zgodę, kiedyś widziałam pierwszą część, była nawet zabawna.
- Nie, zlituj się kobieto.- Jęknął mężczyzna.
- No dobrze, tylko trzy najnowsze części.- Zrobiła do niego słodkie oczka i podeszła do telewizora włączyć pierwszy film.
- Idę po alkohol i jedzenie- powiedział zrezygnowany.
- Trochę mi o tobie opowiedział- zwróciła się do mnie.- To musiał być duży szok.
- Raczej wywrócenie życia do góry nogami... ale wszystko się poukładało.- Jego dłoń gładziła mój bok.
- Tak, słyszałam- znów zapiekły mnie policzki. Komórka Connora za wibrowała mu w kieszeni. Wyświetlił wiadomość która mu przyszła i mi ją pokazał.
Od Dereka:
Trent ją odrzuca, ale ona jest twarda, da sobie radę. Próbowaliśmy z nim rozmawiać, bez skutku. Rose wróciła do domu po transfuzji krwi. Lekarz mówi że przez tydzień będzie pod obserwacją ale nie powinno być problemów. Przyszedł list od Alfy Pierwotnej Watahy, nie otwierałem ale pewnie wieści już do niego doszły. Z nowymi na razie nie ma problemu.
- Co jest?- Spytał stawiając tace.
- Musimy wracać jutro rano. Pierwotni zapowiedzieli wizytę.
- Może po ostatniej nabrali ogłady- zaśmiał się.
- Wątpię- warknął mój mate.- Zobaczyłaś jak powinno wyglądać stado, to w swoją pierwszą pełnię zobaczysz jak nie powinno wyglądać.- Powiedział zirytowany.
- Jesteś dla nich zbyt surowy.- Zwrócił mu uwagę.
- Bo widziałem do czego prowadzi brak kontroli nad wilkiem.
- Są zbyt porywczy, ale na cudzym terenie będą się umieli zachować.
- Jakie macie plany na najbliższą przyszłość?- Dziewczyna przerwała im wymianę zdań zanim ta zaszła za daleko.
- Przeorganizować stado.- Powiedział Connor z sapnięciem, para spojrzała na mnie czekając na odpowiedź. Powiedziałam pierwsze co przyszło mi na myśl.
- Nie wiem, może spróbuje znaleźć pracę.- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam, ale skoro poukładałam swoje sprawy z moim mate. Przecież nie będę siedzieć ciągle w domu. Już mi się nudzi wśród czterech ścian, jest za cicho.
- W małym miasteczku może ci być ciężko.- Powiedziała Claudia. Na pewno jest tam jakiś warsztat, a jak nie to będę gdzieś dalej dojeżdżać albo klienci do mnie. Mam mnóstwo narzędzi i wiem gdzie najlepiej zamawiać części. Tylko musiała bym znaleźć budynek na obrzeżach miasta. Ludzie blisko watahy to słaby pomysł.
- W moim zawodzie klient nadłoży drogi żeby mieć dobrze zrobione. Wystarczy wyrobić sobie u ludzi dobrą opinię.
- Pewnie tak.- Uśmiechnęła się i puściła film. Zetknęłam na Connora, obserwował ekran złotymi oczami. Przecież nie przeszkadza mu moja praca, przynajmniej tak twierdził. Mówił też że kiedyś do niej wrócę, tylko ma tam nie być mężczyzn. Więc o co mu teraz chodzi?

Dzicy WojownicyWhere stories live. Discover now