Wyjazd

1.8K 85 1
                                    

Jane
Pomimo nieprzespanej nocy obudziłam się chwilę przed piątą. Jak zwykle leżało na mnie jego ramię. Wczoraj najpierw przestraszyła mnie rozmowa z Emmą a potem z nim. Ona powiedziała że więź matę jest nierozerwalna, że wilkołak zawsze znajdzie swoją partnerkę, że alfy mają tak wyczulone zmysły że mogą stwierdzić czy ktoś kłamie, jest zły albo smutny. W to drugie jej nie wierzę, może nie chce wierzyć. Kiedyś stąd ucieknę i zacznę wszystko, dosłownie, od zera bo dzisiaj jedziemy po moje rzeczy. Muszę tak to zrobić żeby zabrać połowę, może mniej. Zapiszczał alarm budzika, sięgnęłam na jego półkę i go wyłączyłam.
- I tak musimy wstać- byłam ciekawa czy obudził go telefon czy tylko udawał że śpi.
- Jeszcze trochę.
- Prześpisz się w drodze, szykuj się, ruszamy za trzydzieści minut.- Wstał i po chwili zniknął w łazience. Miałam zamiar przeciągać to ile się dało. Położyłam się na brzuchu przytulając do poduszki. Przez uchylone drzwi słyszałam szum wody w kranie. Zamknęłam oczy nasłuchując zbliżających się kroków. Wrócił do sypialni, zdarł ze mnie kołdrę, gdy to nie pomogło położył się na mnie. Czułam jak jego twardy członek wciska się pomiędzy moje pośladki pomimo trzech warstw materiału. Wsunął swoją dłoń pod moją koszulkę i zacisnął ją na piersi.
- Przebrać cię?- Poruszył biodrami mocniej przyciskając go do mnie. W pierwszym odruchu szarpnęłam ciałem żeby się spod niego wydostać. Złapał włosy z tyłu mojej głowy i stęknął mi do ucha zadowolony.
- Dam sobie radę.- Wyjął rękę przejeżdżając palcami po moim brzuchu, zwolnił uścisk z moich włosów. Uciekłam z łóżka gdy tylko się ze mnie zsunął. Wyglądał na zadowolonego z siebie. Zamknęłam za sobą drzwi od łazienki, ogarnęłam się na szybko. Sięgnęłam pod szafkę, ale nie wyczułam listka. Uklęknęłam żeby pod nią zajrzeć, był pod samą ścianą. Odetchnęłam z ulgą ale to uczucie szybko minęło. Przecież ktoś tu sprzątał, nawet jeśli nie on to pewnie ta osoba powie mu o znalezisku. Muszę znaleźć dla nich lepsze miejsce, może przykleić je pod szafką, tylko nie mam czym. Rozejrzałam się po łazience, kombinując co z nimi zrobić.
- Wiem że skończyłaś, wychodź.- Jego głos dotarł za drzwi. Kurwa mać.
- Już idę, sekunda.- Miałam nadzieję że głos mnie nie zdradził.
- Otwieraj- dodał twardo. Połknęłam jedną a listek wsunęła do paczki z podpaskami, tam przecież nikt nie zajrzy.- Otwieraj- uderzył pięścią w drzwi, zrobiłam co mi kazał.- Co robiłaś?
- Nic, mam znowu spuchnięte oczy ale nie chce mi się robić makijażu żeby to ukryć.- Skłamałam, w dupie mam jak teraz wyglądam. Wziął wdech, prychnął pod nosem.
- Przebierz się i jedziemy.
Connor
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, wszystko wyglądało normalnie. Chyba mam paranoję przez ostatnie wydarzenia i jej kłamstwa. Wie że je wyczuje a i tak to robi. Zajrzałem do naszych szuflad ale nic nie zniknęło. Poszedłem do kuchni zrobić nam kawę, oczy mi się kleiły. Jane kręciła się całą noc, więc ten kretyn w mojej głowie ciągle mnie budził. Nastawiłem ekspres i zacząłem szukać kubków termicznych, zegar już pokazywał wpół do szóstej. Moja mate dołączyła do mnie, usiadła na stołku przy wyspie.
- Wlej nam kawę zaraz jedziemy.- Powiedziałem i ruszyłem do gabinetu. Zabrałem z szuflady w biurku jej telefon, sprawdziłem powiadomienia idąc do niej. Przyjaciółka napisała "W razie czego dzwoń, mogę ci pomóc" a mama "Dobrze, będę czekać." Wsunąłem go do kieszeni czarnych jeansów.
- Gotowe?- Spytałem wchodząc do kuchni.
- Tak- odpowiedziała markotnie.
- Gdzie masz klucze od mieszkania?- Zawahała się zanim odpowiedziała ale ostatecznie nie skłamała.
- W schowku w terenówce Trenta.
                              ***
Jechaliśmy od trzech godzin słuchając radia. Jane się nie odzywała, wiem że nie podoba jej się ten pomysł. Skręciłem na zajazd dla kierowców, musiałem rozprostować nogi i coś zjeść. Oprócz nas były tu zaparkowane dwa samochody. Przy jednym drewnianym stoliku siedziała rodziną z dwójką małych dzieci a przy drugim grupa nastolatków.
- Przemyśl konsekwencję zanim coś zrobisz- ostrzegłem ją i wysiadłem. Rozpakowałem papierową torbę na wolnym stoliku, mama wcisnęła nam ją zanim wyszliśmy z domu. W środku były kanapki i soki. Zapomniałem już jak to jest z nią mieszkać, zawsze była przygotowana. Moja kobieta usiadła na przeciwko mnie. Położyłem przed nią dwie kanapki i napój. Powoli zaczęła gryźć, chciała dojazd do domu odciągnąć od rana.- Próbujesz mnie sprowokować?- Warknąłem kończąc jeść, ona była w połowie pierwszej.
- Chce żeby moje rzeczy zostały w moim domu i chce zatrzymać moją pracę.- Podkreślała za każdym razem słowo mój.
- To mamy problem, bo jesteś moja i będziesz w naszym domu, tak jak twoje rzeczy. A o pracy zapomnij, przynajmniej na razie.- Nie mam nic przeciwko temu co robi, puki nie ma obok mężczyzn.- Skończysz w aucie.
- Tak jest- odpowiedziała sarkastycznie. Złapałem ją za ramię.
- Drażnij mnie dalej to znowu będziesz miała spuchnięty tyłek.- Zagroziłem jej, wyrwała rękę z mojego uścisku i poszła do samochodu. Myśli że wszystko jej wolno bo jesteśmy poza domem? Zdziwi się. Usiadłem za kierownicą, włączyłem się do ruchu. Położyłem dłoń na jej udzie, chciała ją zepchnąć ale nie miała ze mną szans.
- Powinieneś się skupić na drodze.
- Pilnuje jej.- "Za pięćdziesiąt metrów na skrzyżowaniu skręć w prawo." Zabrałem dłoń na czas manewru, odsunęła się ode mnie do drzwi, przyciągnąłem ją z powrotem. Nawigacja pokazywała że została nam niecała godzina drogi. Cieszę się że czeka mnie jeden taki wyjazd. W mojej terenówce powinno się wszystko zmieścić.
Jane
Zaparkował pod naszym blokiem, wyjął kartony z bagażnika. Pojechaliśmy na trzecie piętro, dziwnie się czułam wpuszczając go do środka. Poszedł do mojej sypialni, nawet nie musiał pytać, po prostu wiedział. Złożył sobie karton i otworzył szafę.
- Bierz się do pracy.- Zrobiłam to co on, tylko z inną półką.
- To wszystko nie będzie mi potrzebne.
- Nie marudź, nie wyjdziemy stąd puki wszystkie twoje rzeczy nie będą w tych kartonach.- Wyglądał na zdenerwowanego, coś nas w tym momencie łączyło. Myśli że jak będzie miał wszystko to nie ucieknę? Zobaczymy kurwa mać.
Po godzinie miałam trzy kartony ubrań, a mebel był pusty.- Wezmę szafkę na korytarzu, a ty tą w łazience.- Znowu rozkaz, jak ja nie cierpię tego tonu. Nawet nie mogę się sprzeciwić bo i tak postawi na swoim. Poszłam do kuchni i wrzuciłam nam zapiekankę do piekarnika. Byłam głodna po tym wszystkim. Idąc do łazienki widziałam jak pakuje moje buty i kurtki. Ja miałam tylko do spakowania kosmetyki i ręczniki, wszystko zmieści się w jeden karton.
- Idę je zanieść, bądź grzeczna.- Masz mojego brata więc nie mam wyjścia. Odpowiedziałam mu się w myślach. Ugryzłam się w język, pokiwałam na zgodę głową. Następny karton rozłożyłam w salonie. Wkładałam do niego książki, zdjęcia, dokumenty. Podniosłam figurkę Fat Boya z Harleya Davidsona. Dostałam ją na urodziny od chłopaków, była piękna. Nie zabiorę jej, jest dla mnie zbyt ważna.- Spakuj ją.- Wystraszył mnie jego głos, nie wiem ile tu siedziałam, ale najwyraźniej zdążył wszystko zanieść.
- Niech zostanie, kupiłam ją ponieważ pasuje do tego pomieszczenia.- Skłamałam i odłożyłam ją na miejsce.
- Wiem kiedy kłamiesz.- Zabrał ją z półki i włożył do środka.- Jest tu jeszcze coś twojego?
- Nie- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Uśmiechnął się.

Dzicy WojownicyWhere stories live. Discover now