Jego historia

2.5K 121 4
                                    

Connor
Wataha oddalona od moich ziemi o sto kilometrów była poinformowana o tym że przyjadę na pełnię. Mój główny beta i brat w jednym siedział za kierownicą wypożyczonego samochodu. Od dwóch lat podczas każdej pełni księżyca byłem w innym stadzie. Instynkt nie chciał mnie pokierować do moje mate, a podświadomość podpowiadała mi żebym został w domu. Może tak naprawdę już się poddałem?
- W końcu ją znajdziesz.- Schowałem wysunięte pazury, coraz częściej zdarzało mi się nie kontrolować przemiany. Brat był jedyną z niewielu osób które nie musiały zwracać się do mnie Alfo.
- A co jeśli nie? Może nie żyje?- Powoli zaczynałem się zastanawiać nad sparowaniem z jakąś silną likantropką z mojej watahy. Stado słabło bez Luny, czułem to.
- Jesteś przywódcą, przeznaczenie nie połączyło by cię z jakąś słabą wilczyca.- Miał pewny głos, nadal wierzył że gdzieś na mnie czeka.
- Kiedy ją znajdę, od razu ją oznaczę- wilk we mnie poruszył się zadowolony na te słowa- mam dość czekania.
- Będzie miała z tobą ciężko, przynajmniej na początku.- Zaśmiał się, znalazł swoją przeznaczoną w wieku dziewiętnastu lat. Nie wie jak to jest gdy własny wilk chce cię rozszarpać od środka. Obaj boimy się o nią, każdego dnia może spotkać ją coś złego, bo jest zdała od nas.
~ Myślę że to już niedługo, czuje że jest blisko. Pamiętaj co nam obiecałeś. Ma być oznaczona zanim zdąży się przywitać.
~ Przymknij się próbuje myśleć, gdyby ci na niej zależało już dawno byś ją znalazł.
Zawarczał na mnie, postanowiłem go zignorować, tym bardziej że przekraczaliśmy granicę ich terenu. Do północy zostały trzy godziny.
                               ***
Jechaliśmy jedyną drogą którą zamiast blokady miała bramę. Nienawidzę wracać z niczym, nie licząc tego skamlającego psa we mnie. Wysiadłem z auta i ruszyłem szybkim krokiem do drzwi domu głównego. Na tarasie zauważyłem że coś się zmieniło z powietrzem. Unosił się ledwo zauważalny zapach kawy z gorzką czekoladą i jakiś jeszcze, ale ten pierwszy nas zaintrygował.
~ Czujesz to?- warknął, szarpiąc się we mnie.
~ Tak, jacyś ludzie weszli na nasz teren, ale są daleko, pewnie na granicy.
~ To nasza przeznaczona idioto. Chodźmy po nią.
Przybrałem drugą formę gdy tylko usłyszałem słowo przeznaczona. Biegłem za nim, w miejsce gdzie był najsilniejszy. Dotarłem na polane, podszedłem do punktu w którym woń była najmocniejsza. Powąchałem ziemię, siedziała tu z pół godziny temu, a ten drugi chyba czegoś szukał. Za mną z lasu wypadło jeszcze pięć zdezorientowanych wilkołaków.
- Dlaczego gonimy ludzi?- usłyszałem w głowie głównego betę, zaciągnął się mocno powietrzem.
- Bo to moja mate.- Chciałem ruszyć dalej ale zagrodził mi drogę. Warknąłem ostrzegawczo.
- Skoro jest człowiekiem, to o nas nie wie, nie możemy jej się pokazać pod postacią dwu metrowych wilków.
- Nie wrócę bez niej Derek.
~ Idź tam, oznacz ją, zabierz do domu.- Coraz mocniej próbował przejąć kontrolę, chciał to załatwić po swojemu.
- Niedaleko jest skrytka, wróćmy do swojej postaci, ubierzmy się i zabierzmy ją do domu jako ludzie.
Pobiegliśmy do dziury, której ściany były zalane betonem, przykrywała ją metalowa klapa, wszystko był szczelnie połączone. Zrobiliśmy to kiedyś na wypadek ludzi chcących się zbliżyć do naszych domów. W środku były gotowe zafoliowane zestawy. Każda paczka miała w sobie czarne adidasy, czarne dresy i ciemno zieloną koszulkę. Podpisane zostały rozmiarami, nie było dużego wyboru, samce różniły się od siebie maksymalnie dziesięcioma centymetrami i dwudziestoma pięcioma kilogramami.
- Ja będę mówił, zajdę ich od przodu a wy się rozstawicie wokół. Wyjdziecie gdy się im pokaże.- Powiedział mój brat.
- Dlaczego?
- Bo warczysz i masz czarne oczy.
~ No idźcie już.
- Dobra
Zakradliśmy się do nich, siedzieli przy leśnej drodze. Blondynka jadła kanapkę oparta o drzewo, gdy skończyła zauważyła mojego brata. Zachowała się trzeźwo, szepnęła do chłopaka o swoim odkryciu. Przestraszyła się, jej zapach stał się bardziej cierpki. Wstali żeby iść dalej ale zaszedł im drogę. Mężczyzna wciągnął ją za siebie.
~ On dotyka tego co nasze.
~ Uspokój się i tak się boi.
Wyszliśmy z ukrycia, od razu rozejrzała się, zatrzymała wzrok na moich oczach. Bała się mnie, jej zielone oczy były lekko rozszerzone. Skupiłem się na dyskusji toczonej obok.
- Przecież możemy się dogadać.- Dość tego, zbieramy ich.
- Już- krzyknąłem w jego kierunku, muszę się użerać ze swoim wilkiem, z nim nie zamierzam. Ruszyliśmy w stronę domów, byłem tuż obok niej. Jest taka piękna, kobieca, sportowy top opinał jej biust i talię, a spodnie podkreślały tyłek.
~ Miałeś ją od razu oznaczyć! Widzisz jak on jest blisko?! Zabierz ją!
~ Nie drzyj się! Jeszcze chwila i będzie z tylko z nami!
~ Dotyka go!
~ Widzę!
Stanęliśmy przy domu głównym, chłopak rozejrzał się dookoła.
- Gdzie jest policja?
- Jaka policja?- Spytał Sam, najpierw patrzył na niego, ale potem przeniósł wzrok na moją mate. Uśmiechnął się w ten swój charakterystyczny sposób. Jeśli miał zamiar się z nim zabawić to będę go musiał rozczarować. Dzisiaj nie będzie rozlewu krwi.
~ U nas będzie! Ugryziemy ją! Ma nosić nasz zapach!
- Zabierz go do siebie- warknąłem do Dereka, ufałem że pod opieką mojego brata włos mu z głowy nie spadnie.
- Tak Alfo- nie był zadowolony z roli niańki.
- Ty idziesz ze mną- złapałem jej ramię, zabieram ją na piętro alfy.
- Nie- powiedział człowiek, główny beta zagrodził mu drogę. Ona się nie stawiała, zszokował ją rozwój wydarzeń. Z transu wyrwało ją trzaśnięcie drzwi.
- Nie- szarpnęła się mocno ale nie puściłem jej.- Chce iść z bratem- zaczęła się drzeć i wyrywać.
~ Ugryź ją, jak poczuje więź to się uspokoi, przestanie bać.
~ Jad ją otumani, nie uspokoi, więc się przymknij.
- Puszczaj mnie, gdzie go zabrali?- Nadal próbowała mi się wyrwać ale przestała wrzeszczeć.
- Do domu mojego brata.- Ciągnąłem ją za sobą, póki nie usiadła. Myślała że to mnie powstrzyma.
- Chce do niego.- Podniosłem ją za ramiona, potem przeniosłem dłonie na uda i przerzuciłem ją przez barki.- Odstaw mnie, proszę.- Gdy płaczliwy ton głosu nie zadziałał, w akcie desperacji zaczęła okładać mnie pięściami po plecach. Wilk zaczął się nakręcać, uwielbiał podkreślać swoją dominacje. Postawiłem ją na ziemi, złapałem za ramię i dałem siarczystego klapsa. Pisnęła z bólu.
- Lubisz bicie?- Nie chciałem jej uderzyć, ale gdybym tego nie zrobił w końcu sprowokowała by mojego wilka a on wymierza dużo surowsze kary. Pokiwała głową na nie, miała łzy w oczach i zaczerwienione policzki.- Idź- wskazałem na schody prowadzące z drugiego piętra na trzecie. Objęła się ramionami, spuściła głowę i wykonała polecenie. Szedłem pół kroku za nią, stanęła na szczycie nie wiedząc co dalej. Wskazałem drzwi na końcu korytarza, powoli się do nich zbliżyła. Otworzyłem je, niecierpliwiąc się jej ociąganiem. Weszła do środka i zatrzymała się po jednym kroku, patrzyła prosto na moje łóżko.
- Nie chcę- próbowała wyjść ale wpadła na moje ciało. Zamknąłem drzwi na klucz.

Dzicy WojownicyWhere stories live. Discover now