Oznaczenie

2K 94 1
                                    

Jane
Siedziałam zestresowana na jego twardym penisie, miał mnie ugryźć a zachowuje się jakbym obiecała mu seks. Kurwa. Może trzeba było ją lepiej wypytać z czym wiąże się to ugryzienie? Niepewnie zdjęłam koszulkę, najchętniej bym się nią zakryła ale odłożyłam ją obok. Robisz to żeby uciec, robisz to żeby uciec, robisz to żeby kurwa uciec. Powtarzałam sobie te cztery słowa jak mantrę żeby nie stchórzyć. Ze strachu coś mi się w środku zaciskało. Przyglądał mi się przez chwilę, przyciskając mnie mocniej do swojej męskości. Jedną z dłoni powędrowała na moje plecy. Wzdrygnęłam się na myśl że chce mi zdjąć stanik.
- Spokojnie- powiedział, drugą dłoń przeniósł na mój policzek. Odruchowo chciałam się odsunąć ale mocniej oplótł mnie prawą ręką. Wyprostował się sklejając nasze klatki piersiowe, czułam jego za ciepłe ciało.- Pocałuj mnie- myśl o tym po co to robisz, niechętnie złączyła nasze usta. Pamiętałam jak skończył się ostatni raz. Zaczął ocierać nas o siebie pogłębiając pocałunek. Potem zszedł na moją szczękę, ssał i przygryzał moją skórę aż doszedł do obojczyka. Palce lewej dłoni wplątał w moje włosy. Podniósł nas i położył na kanapie, wylądowałam pod jego wielkim ciałem bez szans na ucieczkę. Spanikowana próbowałam go odepchnąć, nie oddalił się nawet o milimetr. Umieścił swoją twarz naprzeciw mojej.- Nadal tego chcesz?- Miał chrypkę z podniecenia, dowód na nie ocierał się o moją cipkę. Pokiwałam głową na zgodę, za daleko zaszłam żeby teraz spanikować. Polizał mój obojczyk a potem wgryzł się w niego mocno. Fala bólu rozeszła się po całym tułowiu, krzyknęłam tak głośno że zdarłam gardło i tylko nieme prośby żeby przestał opuszczały moje usta. Chciałam odsunąć jego twarz ale nadal trzymał na mnie zaciśnięte zęby. Czułam łzy płynące po moich policzkach. Myślałam że nie przestanie puki nie połamie mi kości. Oderwał się ode mnie po chwili, miał cały podbródek w mojej krwi, jego oczy były czarne. Nie mogłam się ruszyć, strach że znowu zaboli wziął górę. Byłam taka zmęczona, ledwo do mnie docierało że liże moją ranę.- Pozwól sobie na to, śpij.- Położył się obok mnie nie wypuszczając z objęć.
Connor
Nie wiem czym Rose przekonała moją mate do oznaczenia. Byłem zaskoczony jej zgodą, sądziłem że się rozmyśli w połowie albo stchórzy.
~ Pięknie jej z naszym oznaczeniem.- Przez cały czas łączenia się z nią, mój wilk szarpał się zadowolony, udziela mi się jego ekscytacja.
~ Też tak myślę, będzie je z dumą nosić.- Odgarnąłem jej włosy z mokrych policzków. Moje stado w końcu ma pełnoprawną Lune. Mimo że jest tylko człowiekiem czuje jaką siłę mu dała.
~ Bardzo ją bolało, nie powinno aż tak.
~ Może nie była pewna tego co robi i dlatego jej ciało tak zareagowało?
Obu nas zaniepokoiła taka reakcja, powinno trochę zaboleć, podniecić i wyczerpać. Będziemy nad nią czuwać całą noc, jest twarda, nic jej nie będzie. Wziąłem ją na ręce, zaniosłem na łóżko w naszej sypialni. Rozebrałem do bielizny i nakryłem pościelą żeby nie zmarzła, tak słodko wyglądała.
~ Weźmy ją.
~ Nie wszystko na raz, wystarczyło trochę cierpliwości i dała się oznaczyć. Poczekajmy jeszcze, to sama nam się odda. Nie śpieszy nam się.
~ Zjeb.
Zazwyczaj byliśmy zgodni we wszystkim, ale jeśli o nią chodzi żremy się praktycznie o każdą pierdołę. Dołączyłem do niej w samej bieliźnie, przyciągnąłem ją mocno do siebie. Opanował mnie dziwny spokój, tak jakby nie było dwóch wrogich watach obok nas, jakbym nie prowadził brudnych interesów, jakbym nie miał do ukrycia jej i Trenta. Mimo głębokiego snu ruszyła się parę razy, za każdym razem otwierając ranę. Lizałem ją pozbywając się świeżej krwi, nad ranem wyglądała już lepiej. Jej brzegi nie rozchodziły się, jeśli będzie na nią uważać za parę dni się wygoi. Moja komórka zabrzęczała na szafce nocnej. Było chwilę po dziesiątej, spodziewałem się czego może dotyczyć wiadomość. Sięgnąłem po nią, budząc przy tym Jane. Szybko odczytałem sms że policja już odjeżdża. Lekko otworzyła oczy, próbowała się odsunąć ode mnie.
- Jak się czujesz?
- Dobrze- wychrypiała, przytuliłem ją mocniej, pocałowałem w czoło.- Rozebrałeś mnie?
- Zasnęłaś na kanapie w ubraniach.
- Pamiętam- znów próbowała mnie odsunąć, miałem wrażenie że jest zła.
- Zgodziłaś się na to- powiedziałem zdezorientowany.
- Wiem, po prostu nie sądziłam że będzie tak bardzo boleć.
- Mamy to za sobą- chciałem ją pocieszyć- zakleimy ranę plastrem i chodźmy zjeść, już późno.- Wciągnęła mocno powietrze gdy zobaczyła godzinę. Coś mi nie pasowało w jej zachowaniu, było sprzeczne. Może przez to wszystko mam paranoję.
Jane
Obserwowałam jak chodzi po kuchni robiąc nam naleśniki. Nucił coś pod nosem, chyba jakąś rockową piosenkę. Nigdy go takiego nie widziałam, jakby podmienili mu mózg albo serce. Przeniosłam wzrok na jego tułów, miał dużo blizn po głębokich ranach. Niektóre wyglądały jak po nożu a inne jak po ataku zwierzęcia.
- Na co patrzysz?- Spytał stawiając przede mną talerz, był taki zadowolony.
- Na nic- czułam że jestem czerwona jak burak.
- Nie wstydź się mnie skarbie.- Podniósł mój podbródek i cmoknął w usta. Jeśli to jest ta druga strona to zaczynam rozumieć Rose, ale nawet takie zachowanie nie zmieni moich planów.- O czym myślisz?- Przytulił się do mnie od tyłu, spięłam się cała.
- Mogę iść do brata?
- Pewnie, jeśli najpierw zjesz- po miział mnie nosem po wrażliwej skórze za uchem, przeszedł mnie dreszcz po plecach.- Mam dużo pracy ale chcę zjeść z tobą obiad, wróć na czternastą.
- Mam iść sama?- Obróciłam się na tyle na ile pozwalał mi uścisk Connora.
- Znasz drogę- odpowiedział zwyczajnie. Co do chuja? Chce mnie sprawdzić? Na pewno, pocałował      mnie krótko.- Zjedz bo cię nie puszczę.- Usiadł obok, zabrał się za swoją porcję. Jak taka głupota mogła zmienić dorosłego mężczyznę o sto osiemdziesiąt stopni? Myśli że skoro mnie ugryzł to może mi ufać? Wykorzystam to, chyba nawet wiem jak. Zjadłam połowę i wypiłam całą kawę, przespałam szesnaście godzin, a padałam jakbym nie spała w ogóle. Odsunęłam od siebie talerz, było pycha ale za bardzo się stresowałam żeby zjeść więcej.- Idź- uśmiechnął się.
- Dziękuję- nie byłam wdzięczna, muszę sprawić żeby mi zaufał. Powoli zeszłam na dół, potem już się nie hamowałam, biegłam ile miałam siły w nogach. Dotarcie do Trenta zajęło mi dwie minuty, byłam lekko zdyszana.
- Co się stało?- spytał spanikowany.
- Nic, chciałam cię jak najszybciej zobaczyć. Możemy iść na ławkę do ogrodu?- Spytałam o zgodę mężczyznę który do nas dołączył. Nie odpowiedział, odkleił kawałek opatrunku, zacisnął szczękę widząc co jest pod spodem. Wyszedł bez słowa trzaskając drzwiami.
- Co to?
- Wiem jak uciec, wszystko ci opowiem, ale nie tutaj.- Szepnęłam stając blisko.

Dzicy WojownicyWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu