Blizny

1.4K 74 2
                                    

Jane
Zerwałam się z łóżka gdy tylko się obudziłam. Nie wiem czy alkohol tak podziałał na mężczyznę obok mnie czy pojawienie się tej kobiety ale resztę nocy spał jak zabity. Nastawiłam kawę w kuchni, od razu dołączył do mnie mój brat, pewnie słyszał jak szłam korytarzem. Nalałam mu do kubka czarnego płynu.
- A gdzie nasz porywacz?- Spytał zaspanym głosem a ja się spięłam, mówił prawdę ale część mnie była wkurwiona słysząc to.
- Nie nazywaj go tak.
- A jak? Facet z którym się pieprzysz?- Nigdy nie umiał się ugryźć w język.
- Jest jakiś specjalny powód że zachowujesz się jak kutas?
- Tak, chce żebyś przejrzała na oczy.
- Widzisz to wszystko i nadal im nie wierzysz?- Nachyliłam się do niego pytając szeptem. Connor pewnie już się obudził albo zaraz to zrobi.
- Wierzę, ale on jest psychopatą, nie zastawie cię z nim. Bo jeśli coś ci się stanie to będzie też moją wina.
- Nic mi nie zrobi- powiedziałam pewna siebie.- Chcesz wrócić do normalnego życia? To zacznij się zachowywać.- Odwróciłam się do kuchenki żeby zrobić nam jajecznice.- Przypilnuj- dodałam gdy wylałam jajka na patelnię. Wyjęłam na wyspę chleb, wędlinę, masło i pokroiłam pomidory. Jestem cholernie głodna, coś na słodko też bym zjadła. Silne ramiona objęły mnie od tyłu, gdy usiadłam na stołku przy talerzu.
- Nie lubię się budzić bez ciebie- powiedział zaspany, założył tylko dresowe spodnie więc czułam jego rozgrzaną skórę za sobą.- Ale podoba mi się to co widzę.- Polizał mnie po oznaczeniu, poczułam to aż w dołku.
- Mogę ci usmażyć jajecznice- zaproponowałam- nie sądziłam że też wcześnie wstaniesz.- Raczej nie sądziłam że do nas dołączy po tym co usłyszał, a byłam pewna że to zrobił.
- Miałem na myśli że normalnie jesz, schudłaś odkąd tu jesteś.- Powiedział z naganą w głosie, modliłam się żeby Trent nadal siedział cicho.
- Widziałeś wczoraj jej plecy?- Chciałam zmienić temat i czegoś się jeszcze o niej dowiedzieć. Potaknął w odpowiedzi na chwilę się do mnie odwracając od kuchenki.
- To blizny od walki?
- Nie- odpowiedział krótko.
- Skąd wiesz?
- Bo już takie widziałem.
Miałam zadać kolejne pytanie, którego pewnie bym pożałowała, ale tupot dziecięcych stóp mi przeszkodził. Wpadły do kuchni roześmiane, stres związany z wczorajszym dniem chyba im przeszedł. Zauważyły nas dopiero po paru krokach, stanęły na środku pomieszczenia blisko siebie. Patrzyły przerażone na mojego mate.
- Przepraszam, nie sądziliśmy że ktoś jest w kuchni Alfo, nie chcieliśmy przeszkadzać, naprawdę.- Mówiła najstarsza cicho patrząc w podłogę.
- Nic się nie stało. Jeśli jesteście głodne siadajcie z nami.- Powiedział sztywno. Patrząc na nie miałam wrażenie że nawet gdyby umierały z głodu to nie zostały by tutaj, tak były przerażone jego obecnością.
- Usiądźcie przy stole, robię super naleśniki.- Miałam nadzieję że przy kobiecie będą spokojniejsze.
- Nie trzeba Luno- zeszłam ze stołka i stanęłam obok nich.
- Nie musicie się bać, bo nie zrobiliście nic złego. Usiądźcie, jeśli wolicie możecie w salonie, z chęcią wam zrobię śniadanie. Dobrze?- Pokiwały na zgodę, po sekundzie już ich nie było. Boże co one musiały tam przejść?
- Dlaczego tak na ciebie zareagowały?
- Pewnie spodziewały się po mnie takiego zachowania jak po swoim ojcu.- Słuchałam go szykując potrzebne składniki- jedz- dodał widząc co robię.
- Mogę skończyć podczas pilnowania smażących się naleśników.
Ze zrobieniem ciasta szybko mi poszło, w kuchni wszystko było poukładane w idealnym porządku. Wylałam na patelnię pierwszą łyżkę masy i równo ją rozprowadziłam. Gdy się odwróciłam Connor siedział obok mojego brata ze wzrokiem utkwionym w moim tyłku. Zabrałam mu z talerza kanapkę dotrzymując obietnicy. Po kilkunastu minutach miałam z dwadzieścia naleśników. Położyłam je na tacy razem z herbata i dodatkami.
- Masz ochotę na coś słodkiego zanim im wszystko zaniosę?- Spytałam go przed wyjściem.
- Mam, ale tego nie ma na tacy.
- Ja to wezmę- zabrał jedzenie- jak stąd nie wyjdę to się porzygam.
- Wrócimy do sypialni?
- Zajmę się nimi, a ty swoimi ludźmi. Pewnie ten psychol już się zorientował że znikli.- Stanęłam między jego nogami.- A wieczorem... położymy się wcześniej.
- Jeśli nie masz na myśli seksu to musisz mi to powiedzieć teraz.- Przycisnął mnie mocniej do siebie, czułam jego sztywność na brzuchu.
- Nie chce się posunąć dalej niż do tej pory... przynajmniej do czasu aż to wszystko się skończy.
- Dobrze, ale będę mógł ją polizać? To mój ulubiony smak.- Przejechał po niej palcami, czułam że stoję przed nim czerwona ale nie ze wstydu. Od jego słów zrobiło mi się mokro.
- Tak, a teraz idź żebyś szybko wrócił.- Pocałowałam go, a on puścił mnie niechętnie. Chyba mi się okres zbliża bo mam jakieś dziwne zachcianki. Poszłam dołączyć do mojego brata i dzieci. W telewizji leciała kraina lodu więc cała trójka obserwowała ekran. Usiadłam obok Trenta na kanapie, zetknął na mnie i wrócił do oglądania. Po trzydziestu minutach dołączyła do nas też przerażona kobieta.
- Luno... tak bardzo....
- Nie musisz- przerwałam jej zanim zaczęła przepraszać.- To była przyjemność w końcu mieć coś do zrobienia.
- Nie powinny.....
- Chodź, zrobisz sobie śniadanie a ja doleje sobie kawy. Dobrze ci się spało?
- Tak Luno- odpowiedziała szybko.
- Nie musisz tak do mnie mówić.
- Alfa będzie zły Luno.- Wieczorem z nim porozmawiam.
- Okej, opowiedz mi coś o sobie.
- Nie wiem co Luno.
- Boisz się? Tego co będzie dalej?- Zrobiła sobie dwie kanapki.
- Nie... już nie... nie zrozum mnie źle. Jest mi głupio że mój partner i mój brat planują was zniszczyć, ale dzięki temu udało mi się przed nimi uciec. Wyjadę daleko stąd, nie jesteśmy mate, już nigdy nas nie znajdzie. Będziemy bezpieczni, młodsi może nawet o nim zapomną. Najstarsza raczej nie, za dużo widziała.- Położyłam dłoń na końcu blizny trochę powyżej obojczyka.
- Zrobił ci to przy niej?- Całe śniadanie cofnęło mi się do gardła.
- Tak, chociaż na szczęście tego nie pamięta, miała dopiero kilka godzin.- Usiadłam na stołku przy wyspie próbując zrozumieć.- Wielki Alfa dostał córkę jako pierwszą. Jego stado miało by iść za kobietą? Wpadł w furie, wziął bat i smagnął mnie nim po plecach.- Mówiła to patrząc w jakiś daleki punkt za oknem. Próbowałam dostrzec to, ale nie dałam rady.- Uświadomiłam sobie że od dziś nie będzie niszczył życia mi, teraz byłyśmy dwie, nie chciałam żeby była w tym piekle ze mną.- Przesunęła dłoń na koniec drugiej blizny.- Ta jest po każe za próbę ucieczki. Spędziłam tydzień w piwnicy odseparowana od mojego bezbronnego dziecka. Do czasu aż twój mate zaproponował mi "odejście"- przy ostatnim słowie zrobiła cudzysłów palcami- nawet nie marzyłam o wolności.- Potem zapanowała cisza, ona nie miała nic więcej do powiedzenia a ja nie wiedziałam jak zareagować. Zwykłe "przykro mi" wydawało się nie na miejscu. Drzwi z impetem uderzyły o ścianę, we framudze stała zdyszana Nora.
- Alfa kazał mi się upewnić że tu jesteście.
- Dlaczego?- Poczułam jak staje mi serce, tak naprawdę znałam odpowiedź.

Dzicy WojownicyWhere stories live. Discover now