Plany

1.7K 58 0
                                    

Jane
W końcu przyszedł weekend a wraz z nim spanie do południa. Nawet Connor odpuścił sobie dzisiaj pracę i leżał przytulony do mnie. Co chwilę dotykając "przez przypadek" moją pierś, cipkę albo tyłek. Zachichotałam gdy przejechał palcami po moich żebrach.
- Nie masz dość po wczorajszym?- Po tygodniu bez żadnych pieszczot, dosłownie, nie mogliśmy się od siebie oderwać.
- Ciebie? Nigdy.- Pocałował mocno moją szyję.- Udziela mi się gorączka.
- Ile zostało do pełni?
- Cztery dni.- Straciłam rachubę przez to co się ostatnio działo.
- Jesteś spokojniejszy niż wtedy- pogładziłam go po policzku mówiąc to. 
- Bo wiem że cię nie stracę po wszystkim.- Pocałowałam go w usta, zaczęłam wyplątywać się z jego ramion i pościeli.
- Odwiedzę dzisiaj Nore.- Powiedziałam wchodząc do garderoby. Muszę jej powiedzieć co wymyśliłam, może nie uzna mnie za wariatkę.
- Pójdę z tobą.
- Na babskie ploty?- Wychyliłam głowę żeby na niego spojrzeć, leżał w tej samej pozycji.
- Muszę porozmawiać z Samem- od razu straciłam humor. Wiedziałam w czym się specjalizował.
- O tym mężczyźnie w piwnicy? Kim on jest?
- Nie wiemy... Zjawił się na naszym terenie... Był sam... To... Przyszedł z terenu należącego wcześniej do złotego księżyca...- Rzuciłam mu dresowe spodnie.- Georgie twierdzi że robił interesy z ich Alfą, ale stado nie było wtajemniczone jakie.
- Nielegalne?
- Na pewno.- Poszedł ze mną do kuchni.- Ale coś jeszcze musiało być na rzeczy.
- Co?- Spytałam zaglądając do lodówki. Wzruszył ramionami.
- To dziwne że strażnicy nie słyszeli nawet plotek. Ani beta, ani dowódca straży, dosłownie nic by im nie powiedzieli? No ale niedługo się dowiemy.- Nawet wiem jak, podałam mu jajka. Wyjęłam potrzebne do zrobienia kanapek produkty. Chwile spędziliśmy w ciszy skupiając się na pracy. Położyłam talerze na wyspie i usiadłam przy jednym. Mój mate kończył robić nam kawę.
- A co jeśli wam nie powie?- Postawił obok mnie kubek.
- Powie- stwierdził pewnie.
Po kilku godzinach byliśmy w drodze do domu na obrzeżach watahy. O tej porze dnia było tu wyjątkowo cicho. Connor nie musiał pukać, Sam otworzył nam gdy byliśmy na schodach.
- Witaj Alfo, Luno.
- Cześć
- Cześć, gdzie Nora?
- Siedzi na ławce za domem.- Zostawiłam ich i poszłam do niej. Podniosła na mnie wzrok z nad gazety gdy stanęłam w drzwiach.
- Cześć- usiadłam obok.
- Cześć- przytuliła mnie na powitanie.
- Jak się czujesz?
- Dobrze, przeszły mi wszystkie dolegliwości. Tylko mi się nudzi, mogła byś częściej wpadać.
- Przepraszam, miałam dużo pracy.- Rozsiadłam się wygodnie.
- Jak warsztat?
- Dobrze, ciągle dochodzą nowe zlecenia. Ostatnio byli u mnie strażnicy parku, mają trzy samochody terenowe i chyba zostaną stałymi klientami.- Zerknęła na drzwi.
- Cieszę się, a z Connorem?
- W porządku, dobrze nam razem.- Sam przyszedł do nas, a mój mate został w przejściu.
- Muszę coś załatwić, wrócę za parę godzin, w razie gdyby coś się stało, dzwoń.
- Dobrze kochanie.- Pocałował ją w usta, a potem w płaski brzuch. Widziałam jak Connor patrzył na nich, z zazdrością. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął, chyba myślał że nie było po nim widać co czuje. Obserwowałam przez chwilę jak obaj znikają między drzewami.- Co jest?- Spytała moja przyjaciółka przyglądając mi się.
- Szkoda mi Connora, on chce mieć dziecko odkąd mnie zobaczył. Jak widzi pary z dziećmi albo kobiety w ciąży to ma oczy jak kot ze Shreka.
- Nie może tego na tobie wymusić.- Powiedziała wkurzona.
- Nie robi tego, nawet nie mówi o dzieciach, ale widzę jego zachowanie. Chociaż on próbuje udawać że to nie prawda i gdy go przyłapie zaczyna patrzeć gdzie indziej.
- A ty?
- Nie wiem, chce ich, ale nigdy nie myślałam że po dwóch miesiącach związku będę myśleć o dzieciach. Ostatnio wpadłam na chyba głupi pomysł.
- Jaki?
- Czasami podejmuje pochopnie decyzje- pokiwała energicznie głową na tak, pewnie przypominając sobie wszystkie problemy jakie przez to miałyśmy.- Wymyśliłam że żeby tak nie było z dziećmi to podejdę do tego na spokojnie.
- No wyduś to z siebie.
- Od tygodnia biorę kwas foliowy, za dwa miesiące jeśli nadal będę tego chcieć odstawie antykoncepcje i poprzebijam mu gumki.- Wstałam i zaczęłam chodzić w tą i z powrotem.- Nie powiedziałam mu bo nie chce żeby odliczał dni przez te dwa miesiące, a potem sprawdzał czy nie jestem w ciąży co pięć minut. Tym bardziej że mogę zmienić zdanie.- Stanęłam przed nią.- Dlatego proszę cię nie wygadaj się przed Samem.
- Dobrze- uśmiechnęła się.- Mam nadzieje że wszystko pójdzie po twojej myśli. Facet się zdziwi.- Zachichotałam i usiadłam z powrotem obok niej. Trochę się u nas obu niedługo pozmienia.
Connor
Weszliśmy do piątki, mój brat czekał już z dowódcą straży, Tedem i Erazmem. Ten ostatni pomimo młodego wieku zapowiadał się na zastępcę Sama. Nie ruszał go żaden widok ani krzyk. Więzień był przykuty do krzesła, na razie oprócz paru siniaków nic mu nie było.
- Jakie interesy załatwiałeś z alfą?
- Użyczał mi swojej ziemi do przemytu kradzionych części. A ja mu płaciłem procent z zysków.- Zerknąłem na Teda.
- Gdyby chodziło tylko o to, to byśmy wiedzieli. Nie on pierwszy.
- Skąd miał pewność że go nie oszukasz? Co ci obiecał za lojalność?
- Ufał mi.- Moja pięść wylądowała na jego szczęce, rozciąłem mu wargę.
- Czym sobie zapewnił twoją lojalność?
- Zależało nam na pieniądzach.- Uderzyłem w to samo miejsce powiększając ranę.
- Mógł cię zabić i przejąć interes. Miałby większą kasę, pewność że go nie zdradzisz. Co ci obiecał że był taki pewny Ciebie?- Uderzyłem go kilka razy ale nie doczekałem się odpowiedzi.
- Jest twój- powiedziałem do Sama.
- Samice- warknął więzień, chyba słyszał do czego jest zdolny.
- Co?!- Krzyknął Ted.- Którą?
- Tą słodką blondynkę, Nine. Jestem banitom, wiedział co mi obiecać, sam wyszedł z propozycją.
- Jesteś po trzydziestce, a ona ma szesnaście lat skurwielu.
- No i? Zgodziła się.- Ted i Erazm spojrzeli na siebie ze zrozumieniem.
- Mówcie- warknąłem, przez chwile się nie odzywali, potem młodszy zaczął mówić.
- Nasz były alfa był surowy. Ojciec Niny podobno zawalił jakiś biznes. Trafił za to do piwnicy, mieli go zabić, ale Alfa w ostatniej chwili go ułaskawił. Już wiemy dlaczego Alfo.
- Idź po nią.
- Ale Alfo ona na pewno...
- Idź- powiedziałem twardo. Wyszedł pachnąc strachem. Moi nowi ludzie nie wiedzieli co się dzieje. Ich staremu Alfie daleko było do sprawiedliwości, ale ja nie dam krzywdzić swoich. Po chwili usłyszałem kroki, a do mojego nosa dotarł zapach strachu płynący od trzech osób.
- Alfo chciałeś mnie widzieć- powiedziała drżącym głosem.
- Spójrz na mnie- starałem się brzmieć łagodnie, zrobiła to niepewnie- czy on cię skrzywdził?
- Nie Alfo- zaciągnąłem się jej zapachem.
- Powiedz prawdę.
- Na wszystko wyraziłam zgodę Alfo- spuściła wzrok.
- Chciałaś tego?
- Nie Alfo- podszedłem do naszego więźnia i skręciłem mu kark. Wzdrygnęła się słysząc dźwięk łamanych kości. Od tej pełni to będzie dla niej codzienność, można było już wyczuć że jej pierwsza przemiana jest blisko. Erazm ją przytulił, ona też się w niego wtuliła. Za cztery dni oboje mogą mieć niespodziankę.
- Zakopcie go.
Jane
Wrócił do nas po godzinie, wyglądał na trochę wkurzonego. Usiadł obok mnie i wciągnął na kolana przytulając.
- W porządku?
- Tak, poczekamy na Sama a potem wrócimy do domu.
- Możecie iść- powiedziała Nora.
- Skończyliście z...
- Tak, nie krył się z tym co robił.
- Coś bardzo złego?- Pokiwał głową potwierdzając. Wolałam nie dopytywać skoro reagował na pytanie milczeniem.
- Porozmawiałyście?- Zmienił temat.
- Tak- uśmiechnęłam się szeroko, dobrze mi to zrobiło.
- Cieszę się, bo chce wracać do domu- polizał mnie za uchem, a przez moje ciało przeszedł dreszcz przyjemności.
- Jesteś niemożliwy- cmoknęłam go w usta.
- A ty piękna.
- Idźcie zanim zrobicie to na mojej ławce.- Przyjaciółka wstała i ruszyła do domu.- Zaraz wróci, nic mi się nie stanie.
- Dzięki- powiedział Connor, zanim zdążyłam się odezwać ciągnął mnie do domu.

Dzicy WojownicyHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin