Rozdział 12

2.1K 100 35
                                    

Przełykam nerwowo ślinę, i mimowolnie odwracam głowę w bok, skupiając spojrzenie na budynku z którego właśnie wyszłam.

Wystarczyłoby kilka kroków i ponownie mogłabym się ukryć...

Uciec... Tylko, co by to dało?

Kazanie ze strony szajbuski, psychopatyczne zapędy Bruna, i niebezpieczeńswo wiszące nad Mateo.

Weź się w garść, Aviana.

Jak będziesz się teraz nad sobą użalać i skomleć to nigdy nie zamkniesz tej sprawy.

Nigdy nie będziesz wolna, a twój siostrzeniec straci szansę na wychowanie się z dala od toksycznych, zagrażających mu osób.

Odchrząkuję i stawiam krok do przodu, wracając spojrzeniem przed siebie tylko po to, by w ostatniej chwili uchronić się przed zderzeniem z ciałem, opakowanym 
w garnitur, które niespodziewanie przede mną wyrasta.

Zaskoczona, wciągam głośno powietrze do płuc, i momentalnie tego żałuję, bo zapach piżma zdaje się nagle otaczać mnie jak kokon, co w zetknięciu z prezenecją faceta który przede mną stoi, sprawia, że wrastam w ziemię, a mój mózg łapie potężną zawiechę.

Czarne tęczówki wydają się wypalać w moim ciele dziurę, skanując moją osobę z wyraźnym zainteresowaniem i... czymś jeszcze.

Czymś, co sprawia, że włoski na rękach stają mi dęba, a w ustach pojawia się suchość.

Czymś, co można porównać do jednej rzeczy...

Do drapieżnika, który właśnie upatrzył sobie ofiarę.

Ja pierdolę... Kurwa mać... Ani za grosz mi się to wszystko nie podoba.

Ale... i tak zostaniesz i wytrwasz. Nie waż się nawet panikować, Flores.

Odezwij się wreszcie, a nie stoisz i się gapisz jak ta sroka w gnat!

- Czy my aby przypadkiem nie mieliśmy spotkać się pod kwiaciarnią, pod którą ostatnio prosiłam cię, abyś mnie wysadził? - pytam, zakładając ręce na piersi i unoszę brwi ku górze.

- Pod kwiaciarnią, hm? Czy to aluzja do tego, że powinienem przyjechać po ciebie z kwiatami w ręku? - odbija piłeczkę, i unosi prawy kącik ust ku górze, ewidentnie się ze mną... No co za typ! Ewidentnie się ze mną drocząc.

- Ja bym raczej powiedziała, że to aluzja dotycząca faktu, że skoro wysadziłeś mnie pod kwiaciarnią, to nie powinieneś wiedzieć, gdzie mieszkam, no chyba, że postanowiłeś mnie wtedy śledzić, a to może okazać się niepokojące. - mówię, unosząc podbródek.

Nie daj się... Nie daj się!

- Czyli... - zaczyna i robi krok w moją stronę, zmniejszając dzielącą nas odległość tak drastycznie, że gdybym teraz wzięła głębszy wdech, to moja klatka piersiowa zdecydowanie otarła by się o jego ciało. - zamierzasz mnie teraz uznać za stalkera, który przesadnie interesuje się twoją osobą?

- Miałam na myśli dosadniejsze określenie, typu chory psychopata, ale skoro wolisz stalkera... - przerywam, gryząc się w język i otwieram szeroko oczy, zdając sobie sprawę, że zaraz mogę gryźć piach za to, co powiedziałam.

Pięknie, Flores! Świetnie ci idzie pogrywanie ze śmiercią!

Wyraz twarzy bruneta staje się dla mnie nieprzeniknioną maską, a cień uśmiechu który przed chwilą widniał na jego ustach znika, jakby nigdy go nie było.

Jakby był tylko iluzją, ułudą...

Wytworem mojej wyobraźni.

W tej chwili nie stoi przede mną wyluzowany facet, który celowo zdawał się ze mną droczyć. Nie, bo obecnie jego miejsce zajmuje ktoś inny... Ktoś, kto sprawia, że mam ochotę skulić się i zwyczajnie rozpłakać.

Inconspicuous (zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz