Zrywam się z łóżka, czując nieprzyjemny uścisk gnieżdżący się w moim żołądku. Rozglądam się po pokoju, przeganiając resztki snu i z przerażeniem zdaje sobie sprawę, że on... zniknął.
Nie ma go tutaj... Nie ma...
Wyskakuję z sypialni, wybiegając na korytarz i chaotycznie rozglądam się dookoła, próbując go zlokalizować.
Gdzie ty jesteś?
Czuję łzy napływające do oczu, a mdłości spowodowane strachem migiem podchodzą mi do gardła.
Otwieram każde napotkane drzwi, zaglądając do wnętrza mijanych przeze mnie pokoi, i prawie schodzę na zawał, kiedy nigdzie nie mogę go znaleźć.
Jedno miejsce... Muszę sprawdzić jeszcze jedno miejsce...
Zatrzymuję się przed drewnianą powłoką, i wyciągam drżącą dłoń w kierunku klamki, niepewnie zaciskając na niej palce.
Przerażenie próbuje mnie sparaliżować, kiedy nachodzą mnie myśli o możliwej karze względem mojego występku, ale obecnie... mam to gdzieś.
Liczy się tylko on i to by... odnalazł się, cały i zdrowy.
Naciskam klamkę, i popycham drzwi, wkraczając do pomieszczenia, które za każdym razem wywołuje we mnie paniczny lęk, bo wiąże się ze znienawidzoną przeze mnie - każdą cząstką mojego jestestwa - osobą.
- Mateo? - podnoszę głos, rozglądając się po gabinecie, ale odpowiada mi jedynie głucha cisza.
Nie ma go...
Stawiam dwa kroki na przód, uparcie wmawiając sobie, że maluch nie mógł wyparować, i musi gdzieś być.
Nie ma innej opcji...
Zamieram z dłonią na biurku, kiedy po moim ciele nagle rozchodzi się gęsia skórka, a włoski na karku stają mi dęba.
Przełykam głośno ślinę i powoli się odwracam, a z moich ust natychmiast wydostaje się zduszony krzyk, bo przed oczami staje mi widok Cordelii... Trupio bladej, wpatrującej się we mnie pustym spojrzeniem, pokrytej czerwoną mazią...
Czerwona maź... Krew...
- Cordi... - jęczę z bólem w głosie, i mimowolnie stawiam krok w jej stronę, próbując jej dosięgnąć, ale ona zdaje się wciąż ode mnie oddalać.
- Nie uratowałaś nas, Aviano. - mówi wyprutym z emocji głosem, a moim ciałem wstrząsają spazmy powstrzymywanego płaczu.
- Przepraszam, tak bardzo cię przepraszam, siostrzyczko. - wyduszam z siebie, a łzy jak na zawołanie spływają po moich policzkach.
- Nie ma go tutaj... Odebrał go nam... Odebrał... - wyznaje Cordi, a ja opadam na podłogę, bo nogi momentalnie odmawiają mi posłuszeństwa.
- Gdzie on jest, siostrzyczko? Gdzie jest, Mateo?
- Odebrał go nam... - powtarza pusto Cordi, oddalając się coraz bardziej.
- Kto? Kto go nam odebrał?!
- Potwór... Nie ufaj potworowi...
Gwałtownie podrywam się do siadu, słysząc melodię wydobywającą się z mojego telefonu.
Wyciągam drżącą dłoń w jego stronę, i wyłączam budzik, po czym na powrót odrzucam urządzenie na blat nocnej szafki.
Podciągam nogi do klatki piersiowej i wplatam palce we włosy, mocno je na nich zaciskając, jakby to w jakiś czarodziejski sposób miało mi pomóc wyrzucić z głowy resztki tego... koszmaru.
CZYTASZ
Inconspicuous (zawieszone)
RomanceMoje życie okazało się pomyłką. Drogą pokrytą ostrymi kolcami, przez którą musiałam kroczyć, by nie odebrano mi wszystkiego, co było mi drogie. Uparcie parłam do przodu, nie poddając się, ale szybko pojęłam, iż była to bezcelowa walka... Walka z w...