Rozdział 19

1.8K 102 33
                                    

Powoli wybudzam się ze snu, i przecieram oczy dłońmi.

Przeciągam się na łóżku i mozolnie unoszę powieki, momentalnie zastygając w bezruchu, kiedy mój wzrok pada na zegarek stojący na szafeczce.

Sapie głośno i migiem zrywam się z łóżka, robiąc to tak nieudolnie, że nogi natychmiast zaplątują mi się w kołdrę, a ja tracę równowagę i z hukiem zwalam się na podłogę, jęcząc pod nosem, kiedy fala bólu przetacza się przez moje ciało.

- Ty cholerna ofermo. - syczę na siebie, rozmasowując ramię i nie zwracając na nic uwagi, zbieram się z podłogi, biegnąc do łazienki.

Załatwiam najpilniejsze potrzeby, biorę szybki prysznic, po czym myję zęby, międzyczasie zbierając włosy w niedbałego koka na czubku głowy.

Wykonuję sprinterski makijaż, by jakkolwiek zakryć resztki siniaków zdobiących moją twarz, po czym wbiegam na powrót do sypialni, prawie zabijając się przed tym na mokrych kafelkach w łazience.

Pewnie, jeszcze zęby sobie wybij, Flores.

Szarpnięciem otwieram szafkę i wyciagam z niej bieliznę, którą w pośpiechu na siebie wciągam.

Podchodzę do szafy i otwieram ją z rozmachem tak, że drzwiczki głośno uderzają o ścianę, a ja mimowolnie się krzywię, widząc odpryskującą z niej farbę.

Później sobie z tym poradzę, a teraz...

Wracam spojrzeniem do wnętrza i mam ochotę zapłakać, bo do cholery, miałam zrobić pranie!

- Żesz, kurwa mać. - warczę i chwytam w dłoń czerwony satynowy top na ramiączkach z dekoltem w serek i czarne legginsy, bo wszystkie moje jeansy wyszły do kosza na pranie, i... nie wróciły do szafy.

Jak się ma głowę w...

Urywam myśl w połowie i wciągam na siebie rzeczy, po czym chwytam telefon z komody i wybiegam do przedpokoju, wciągając na stopy trampki.

Biorę w dłoń kurtkę, torebkę i klucze i wychodzę z mieszkania, pospiesznie je za sobą zakluczając.

Mam niecałe piętnaście minut, żeby dotrzeć do pracy...

O tak, to pewne, na bank się, kurwa, spóźnię.

Przechodzę obok drzwi Carli, starając się to zrobić najciszej jak się da, by ta szarańcza przypadkiem nie wyjściubiła nosa zza drzwi, - bo jeszcze konfrontacji z nią mi do szczęścia brakuje, kiedy już wiem, że jestem spóźniona i do tego głodna, jak wilk, bo od wczoraj nie miałam niczego w żołądku - i idzie mi naprawdę świetnie, dopóki...

Nie staję na desce, która głośno skrzypi pod moimi nogami, momentalnie alarmując osobę za drewnianą powłoką, która natychmiast się uchyla, ukazując mi twarz blondynki.

- A co ty się tak skradasz? - pyta, unosząc wysoko brwi, a ja wznoszę oczy do sufitu.

- Nie mam czasu gadać! - mówię szybko i pędem ruszam przez korytarz, słysząc za sobą krzyki Carli, która zdaje się chcieć mnie zatrzymać.

Zbiegam po schodach i dłonią otwieram drzwi wyjściowe z budynku, odwracając głowę, kiedy Carla na powrót zaczyna się wydzierać.

- Zatrzymaj się, Aviana! Musimy porozmawiać!

- Później! Wiem, co mam robić!
- odkrzykuję.

Wybiegam na zewnątrz, lecz nim zdążę odwrócić twarz na powrót przed siebie, zderzam się z czymś twardym, i już mentalnie przygotowuję się na obicie tyłka, ale ten nie nadchodzi, bo ktoś w porę chwyta mnie za ramię, utrzymując mnie na nogach.

Inconspicuous (zawieszone)Where stories live. Discover now