Rozdział 17

1.8K 110 47
                                    

Ze snu wyrywa mnie cichy trzask. Odruchowo uchylam powieki i ospale próbuję zorientować się, co mnie obudziło.
Mrużę oczy i przecieram czoło dłonią, powoli unosząc się do pozycji siedzącej.
Mój wzrok ląduje na kominku, w którym wciąż tli się drewno, a mój umysł natychmiast zalewają wspomnienia.

Cholera jasna! Rozkleiłam się, jak dziecko...

Opuściłam gardę i to... W jego towarzystwie.

Ukrywam twarz w dłoniach, zduszając w sobie jęk i potrząsam głową.

- Weź się w garść. Po prostu, weź się w garść. - mamroczę do siebie pod nosem i odrzucam na bok koc, podnosząc się z sofy.

Marszczę brwi, rozglądając się po pomieszczeniu skąpanym jedynie w blasku ognia, bijącego z kominka.
Odwracam głowę w bok, zerkając w stronę okna, a ciemność panująca za nim, daje mi do myślenia.

Ile ja tutaj jestem? Jak długo spałam, do cholery?

Przełykam nerwowo ślinę i obejmuję dłońmi ramiona, mimowolnie je pocierając, bo nagle robi mi się zimno, mimo faktu, że w pomieszczeniu jest dość ciepło.

Jest ci zimno, bo się boisz, Flores. - podpowiada głosik z tyłu głowy, a ja uparcie próbuję go uciszyć.

Powinnam była pozwolić Marcelo odwieźć mnie do domu, kiedy mi to zaproponował, ale...

Moje oczy napełniają się łzami, więc zawzięcie mrugam powiekami, by się ich pozbyć.

Nie mogę się rozkleić. Nie mogę. Nie znowu...

Wciągam do płuc powietrze przez nos, po czym powoli wypuszczam je ustami i opuszczam ręce wzdłuż tułowia.

Wszystko po kolei...

Ruszam przed siebie, rozglądając się dyskretnie wokół siebie, jakbym czekała na jakikolwiek atak.

Bo wcale nie mieli możliwości cię zabić, gdy sobie spałaś...

Zdezorientowana marszczę brwi, bo w zasięgu mojego wzroku nie dostrzegam ani jednej żywej duszy.
Moją głowę natychmiast wypełniają wszelakie obrazy z horrorów, które kiedyś oglądałam, a przez to wszystkie włoski na moim ciele stają dęba.

- O tak, Aviana, na pewno za chwilę wyskoczy na ciebie facet w masce z Krzyku, wymachując w powietrzu nożem. - mamroczę pod nosem i natychmiast parskam.

W tym miejscu, to chyba prędzej można się spodziewać faceta z bronią w ręku... - dodaję w myślach.

Zwariowałam...

Zakładam ręce na piersi i kieruję się w stronę kuchni, lecz tam także nikogo nie zastaję.
Okręcam się na pięcie, na powrót wracając do hallu i przystaję przed schodami prowadzącymi na górę.

Przecież tutaj musi ktoś być, prawda?

Moje serce zaczyna bić tak szybko, iż mam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi, jednakże zmuszam swoje nogi do ruchu i pokonuje kolejne stopnie, mocno zaciskając dłoń na poręczy.

Ruszam przed siebie korytarzem, nadstawiając uszu, starając się wyczulić na jak najdrobniejszy hałas i zaciskam ręce w pięści, by zapanować nad ich drżeniem.

Moim oczom w końcu ukazuje się smuga światła, wydobywająca się zza drzwi pomieszczenia, oddalonego ode mnie kilka metrów, więc postanawiam do nich dotrzeć, nim ostatecznie padnę na zawał.

Brakuje mi kilka kroków, by dosięgnąć celu i właśnie wtedy czyjaś silna dłoń zaciska się na moim przedramieniu i odwraca w swoją stronę.

Inconspicuous (zawieszone)Where stories live. Discover now