Rozdział 10

2.3K 100 25
                                    

Wchodzę do swojego mieszkania i drżącymi dłońmi zamykam za sobą drzwi na klucz.

Opieram się plecami o drewnianą powłokę i powoli zsuwam się po niej na podłogę, po czym przyciągam nogi do klatki i obejmuje je ramionami.

Wypuszczam ze świstem powietrze i mruganiem odganiam od siebie łzy, które mimowolnie napłynęły mi do oczu.

Ostatnie godziny wydają się być dla mnie iluzją, a ja nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że to nie była ułuda...

Czuję się wypompowana z jakichkolwiek sił, a moja głowa z ledwością znosi natłok myśli, które się w niej kotłują.

Mętlik... W moim umyśle panuje jeden wielki mętlik, a ja za nic w świecie nie potrafię go uporządkować.

Pragnę jedynie zasnąć... Przespać cały ten cyrk, którego stałam się członkiem, mimo iż nie chciałam.

Mafia... Infiltracja...

Parskam pod nosem i opieram czoło na kolanach, przełykając z trudem gulę, która utworzyła się w moim gardle.

Tabletka gwałtu... Przebywanie w domu Diabła... Kolacja na którą zgodziłam się z nim wyjść... I emocje... Skrajne emocje, które ten mężczyzna we mnie wywołuje. Zupełnie tak, jakbym była jego marionetką, którą może rozporządzać, jak tylko zapragnie.

Czuję paraliżujący strach, który zakorzenia się we mnie, próbując mnie zniewolić. Wiem, że wystarczy moment, by przejął nade mną kontrolę.

Kontrolę, która dla mnie równałaby się ze śmiercią.

Kontrolę, której nie mogę się za nic w świecie poddać.

Nie, bo mam dla kogo walczyć.

Ta myśl sprawia, że moje priorytety wracają przed szereg, a ja postanawiam się wziąć w garść, nie poddając się uczuciu bezsilności.

Podnoszę się z podłogi i ściągam z siebie płaszcz, który w obecnym stanie nadaje się jedynie do kosza.

Krzywię się na jego widok, lecz zagryzam wargę i odwieszam go na wieszak, pospiesznie odwracając od niego wzrok.

Potrzebuję chwilowego resetu...

Kieruję się do łazienki, po czym zrzucam z siebie ciuchy i wchodzę do kabiny prysznicowej, odkręcając kurek z ciepłą wodą, która przynosi niewysławioną ulgę dla moich spiętych mięśni.

Pospiesznie zmywam z siebie brud ostatnich kilku godzin, który osadził się nie tylko na mojej skórze, ale także i w mojej zmęczonej głowie.

Wyłączam się na wszystko... Nie próbuję niczego analizować. Nie staram się zrozumieć, kto podał mi GHB. Nie wnikam w to, dlaczego Delvalle mi pomógł, choć przecież był potworem. Potworem, który miał gdzieś kobiety...

Zrzucam to na dalsze tory, bo gdybym zaczęła to teraz roztrząsać, to zwyczajnie bym się posypała.

Chcę być silna, ale mam swoje granice...

Czuję się... Czuję się jak zagubiona owieczka, która została odtrącona przez swoje stado i zwyczajnie porzucona. Stracona... Pozostawiona sama sobie.

I wiem, że dla własnego dobra, muszę jak najszybciej wyzbyć się z siebie tego przeświadczenia.

Może i jestem tą cholerną owieczką, ale... Ale koniec końców nie zamierzam pozwolić się pożreć wilkowi.

Osuszam swoje ciało, celowo unikając swojego odbicia w lustrze, które jedynie pokazałoby mi, jak krucha byłam... Nie zdolna do tego by się obronić.

Inconspicuous (zawieszone)Where stories live. Discover now