Rozdział 3

2.9K 101 31
                                    

- Twoja wieża zalaz zlobi wielkie bum! - chichocze Mateo, wyrzucając brudne rączki w górę. 

Uśmiecham się pod nosem, i ścieram z policzka małego, ślad pozostały po mokrym piasku. 

Moje serce boleśnie zaciska się w mojej piersi, a w gardle staje ogromna gula, kiedy trawiaste, wypełnione nieopisaną radością tęczówki, spoczywają na mojej osobie, momentalnie przypominając mi o kobiecie… Kobiecie o takim samym spojrzeniu. 

Cordi… 

Odpycham od siebie niechciane myśli, które w moim stanie wyrządziłyby więcej krzywdy, niż pożytku i staram się na powrót skupić na chwili obecnej by… By wymyślić, jak mam wyjaśnić trzylatkowi, że jego ciocia musi zniknąć na bliżej nieokreślony czas, zostawiając go samego w tym cholernym domu.

Pieprzony Bruno… 

Moja siostra… Gdyby ten bydlak nie wlazł swoimi brudnymi buciorami w jej życie, ona… Ona… 

Potrząsam głową, i wciągam powietrze do płuc, po czym powoli je wypuszczam, starając się uspokoić i wrócić do stanu używalności. 

Nie możesz się rozkleić przed dzieciakiem…

Bądź twarda, Aviana. 

- Ciociu? - wtrąca blondynek i łapie moją dłoń, zaciskając na niej swoje malutkie paluszki. 

- Tak, masz rację, Mateo. Chyba słaby ze mnie budowlaniec. - odpowiadam, czochrając jego bujną czuprynę i cmokam go pospiesznie w czoło.

- Fuj! Ciociu! Jestem już duży! Nie całuj mnie na widoku! - oburza się, wykrzywiając buzię w charakterystycznym dla niego grymasie niezadowolenia, a ja szeroko się uśmiecham. 

- Więc skoro jesteś już taki duży, to nie będę musiała wieczorem opowiadać ci bajki na dobranoc, tak? - pytam, unosząc prawą brew do góry. 

- To nie bajki, ciociu! To poważne histolie o dinozaulach! - odpowiada z wyraźnym zapałem, a ja zduszam w sobie chichot.

- Oczywiście, Mateo. Masz stuprocentową rację. - potakuję, a on wesoło się uśmiecha i tworzy kolejną babkę z piasku, marszcząc czoło. 

- Ciociu, jak chcesz to ulatujemy twoją wieżę. Mogę ci pomóc. - stwierdza nagle, a w jego oczach pojawia się błysk. 

Przesypuję piasek między palcami, i zagryzam policzek, by się nie roześmiać, kiedy na jego buzię wypływa wyraz zaciętości. 

- Tak? Pomożesz mi? - pytam niepewnie, a on kiwa potakująco główką. 

- Pomogę, ale… 

Mhm, na to właśnie czekałam. Mały potworek. 

- Tak właśnie myślałam, że będzie jakieś "ale". - mrużę oczy i wyciagam w jego stronę ręce, zaczynając go łaskotać. 

Chłopiec wybucha głośnym śmiechem i wykręca się na boki, próbując uniknąć moich palców. 

- Ci… ciociu! - wykrzykuje, a ja zaprzestaję swoich ruchów i wciągam go na swoje kolana, unosząc kąciki ust. 

- Więc, co to za "ale"? 

- Nie powiem, bo znowu zaczniesz mnie gilgotać! - fuka, zakładając rączki na klatkę. 

- Nie będę, naprawdę. - oznajmiam, a on wzdycha. 

- Pomogę ci ulatować tą wieżę, ale dostanę w naglodę naleśniki! - wypala, a ja mimowolnie się krzywię. 

- Mały czorcie, wiesz, że nie wolno mi ci ich robić, tak? 

Inconspicuous (zawieszone)Where stories live. Discover now