49🍫

10.1K 1.2K 923
                                    

Kiedy wreszcie nastała pełnia, pierwsza, w czasie której Ether wiedziała, co się święci, dziewczyna była wyjątkowo zdenerwowana, a jednocześnie podekscytowana. Miała jednak wrażenie, że z książek i od Remusa o wilkołakach wiedziała już wszystko, co ją uspokajało - obiecała sobie, że następnego dnia dobrze się nim zajmie.

Był wtorkowy wieczór, a chłopcy jak zawsze przygotowywali się do wyjścia w opustoszałym już pokoju wspólnym, oświetleni jedynie dogasającym w kominku ogniem. Tym razem jednak przyszła też do nich Ether, co bardzo zestresowało Remusa, gdy tylko zobaczył ją wychodzącą z dormitorium.

- Ale Ether, co ty tu... Ty nie możesz...

- Spokojnie, spokojnie. - Ether podeszła do niego i delikatnie zasłoniła mu usta, uśmiechając się słodko. - Nie martw się. Nie idę z wami. Przynajmniej jeszcze nie dziś.

Lunatyk wyraźnie odetchnął z ulgą i uspokoił się. Żałował w duchu, że nie wierzył wcześniej w taką reakcję.

- Ale już niedługo - szepnęła, od niechcenia poprawiając mu włosy. - Jutro się tobą zajmę, obiecuję.

Remus spuścił nieco głowę, choć w sercu był niesamowicie szczęśliwy. Już dawno nie słyszał takich słów, nigdy też nikt poza jego rodzicami chciał poświęcać mu aż tyle uwagi.

- Ether, nie musisz tego wszystkiego dla mnie robić, naprawdę...

- Przestań - przerwała mu zirytowana. - Będę to robić, bo chcę i ktoś musi o ciebie zadbać, aż zrozumiesz, że nie jesteś potworem.

Remus stał tam, patrzył na nią i myślał, że się rozpłacze. Choć Syriusz mówił mu to tysiące razy, usłyszenie tego od niej stanowiło jakieś zupełnie nowe, wyjątkowo emocjonalne doświadczenie. Osoba, którą adorował, na której tak bardzo mu zależało, mówiła mu takie rzeczy...

- Widzisz, Lupin? A już dawno mogłeś to mieć - wtrącił Syriusz, zakładając ręce.

- Z tym się z tobą zgodzę - powiedziała Ether, kiwając głową, na co Remus westchnął delikatnie. Wiedział, że oboje mieli rację i żałował, że tak późno się opamiętał. Cieszył się jednak, że miał jeszcze rok w szkole na to, by spędzić, liczył, cudowny czas z dziewczyną.

- Chodźmy, bo zaczyna się robić późno - powiedział James, wyglądając ostrożnie przez okno.

- Trzymaj się, kochanie - powiedziała Ether cicho, rzucając się Remusowi na szyję. Chłopak zadrżał, bo pierwszy raz go tak nazwała. Nie ukrywał sam przed sobą, że te słowa mu pomogły.

Już kilka chwil później Ether podbiegła do okna w dormitorium, by z daleka i w świetle wschodzącego księżyca zobaczyć sylwetki trzech osób oraz skaczącego wokół nich czarnego psa. Dziewczyna uśmiechnęła się sama do siebie, choć w środku trochę się stresowała. Wiedziała przecież, że jej ukochany będzie zaraz cierpiał i nie mogła tego w żaden sposób zatrzymać.

Następnego dnia po lekcjach Ether pobiegła wręcz do Wielkiej Sali, zabrała porcję dla siebie i Remusa, dodatkowo udało się jej wyprosić od już poznających ją skrzatów kubek kakao. Wpadła z tym wszystkim do wieży Gryfonów jeszcze zanim większość uczniów w ogóle zaczęła jeść, po czym delikatnie otworzyła drzwi od dormitorium chłopców.

Jej oczom ukazał się Remus, opatulony szkarłatną kołdrą prawie po nos i choć był bardzo blady oraz miał podkrążone oczy, to już nie spał. Na widok dziewczyny udało mu się zebrać na uśmiech.

- Heeej - szepnęła Ether, nogą zamykając za sobą drzwi. - Wybacz, że nie pukałam, nie wiedziałam, czy śpisz.

Dziewczyna postawiła tacę z jedzeniem i kakao na jego szafce nocnej, po czym sama usadowiła się na skraju łóżka.

- Jak się czujesz? - zapytała, kolejny już raz od niechcenia poprawiając mu włosy, wtedy wyjątkowo zmierzwione.

- Bywało gorzej, nic sobie nie zrobiłem - odparł zaspanym głosem, a Ether w duchu odetchnęła z ulgą. - Ta pełnia była w ogóle jakoś lżejsza niż inne...

Ether trochę mu wierzyła, a z drugiej strony zastanawiała się, czy nie mówił tak, by jej nie martwić. Mimo wszystko nachyliła się i pocałowała go w głowę, a Remus wciąż był pewny, że to wszystko mu się śniło.

- To teraz jemy - oznajmiła dziewczyna, zdejmując tacę z szafkk. - Tylko szybko, bo kakao ci wystygnie, a ja nie pamiętam zaklęcia podgrzewającego...

- Przyniosłaś mi kakao? - zapytał z nadzieją i niedowierzaniem, bo takiego prezentu się nie spodziewał.

- Oczywiście - odparła Ether oczywistym tonem, zabierając z tacy swój talerz i kładąc go sobie na udach. - Mówiłam, że się tobą dobrze zajmę. Na wakacjach też przyjdę do ciebie po pełniach, dobrze? W końcu będziemy już mogli się deportować, więc będę mogła ci szybko pomóc.

Remus miał wtedy wrażenie, że to już nie kołdra, a jej słowa go grzały. Poprosił najpierw o kakao, więc Ether mu je podała.

- Uważaj, uważaj... - powiedział pospiesznie, gdy wręcz wkładała mu kubek w jego o wiele większe dłonie.

- No przestań, nie jestem taka niezdarna. Wypraszam sobie, Lupin - powiedziała ze śmiechem, ale on pokręcił głową.

- Nie o to chodzi... Po prostu się boję, że to ja ciebie zranię. Wiesz, że gdybym cię tylko zadrapał, nawet jako człowiek, to zostałoby ci to na zawsze...? Zwłaszcza tuż po pełni...

- Nie przejmuj się takimi rzeczami - powiedziała Ether od razu. - Myślę, że jeszcze nie raz mnie zadrapiesz - dodała, unikając jego wzroku i uśmiechając się wymownie pod nosem.

Uszy Remusa przybrały identyczną barwę, co jego kołdra, a on sam prędko zajął się piciem kakao, by nie powiedzieć niczego głupiego.

- W ogóle... Mam do ciebie pytanie. Tylko nie obrażaj się, dobrze?

- No skąd - powiedział Remus, powoli odkładając kubek na szafkę.

- Bo... Wyczytałam, że jeśli wilkołaki razem... No wiesz, w czasie pełni... To później rodzą się wilki, prawdziwe wilki. I ja w ogóle mam nadzieję, że w naszej szkole nie ma jakiejś dziewczyny wilkołaka, no bo...

Lupin zaśmiał się w głos, ale też po raz kolejny tego dnia poczuł się wyjątkowo kochany - nie sądził, że ktokolwiek będzie o niego zazdrosny.

- Z tego co mi wiadomo, to nie ma tu nikogo takiego jak ja. Zresztą takie rzeczy prawie nigdy się nie dzieją - powiedział ze śmiechem. - I Ether... Co prawda jako wilkołak nie mam sumienia, ale myślę, że gdybykolwiek coś miało się stać, chłopcy by mnie zatrzymali. Syriusz też bywa groźny jako pies, a na rogi Jamesa nie chciałabyś się nadziać.

- No nie wątpię. - Ether zaśmiała się, choć tak naprawdę po raz kolejny odetchnęła z ulgą. Zabrała się za swój obiad, a Remus zrobił to samo, choć robił to bardzo powoli, trochę tak, jakby jadł po raz pierwszy.

- Niedługo będziesz więcej wiedzieć o wilkołakach niż ja - powiedział, bez pośpiechu przełykając kawałki swojego obiadu.

- Nie sądzę. - Ether ponownie pokręciła głową. - Interesuje mnie tylko taki jeden. Nieśmiały troszkę, ale jaki kochany. I uzależniony od czekolady.

Remus przekręcił delikatnie głowę i zapatrzył się na nią, wciąż nie wierząc w swoje szczęście. Było mu wyjątkowo dobrze, a jeśli teraz miało to tak wyglądać po każdej pełni, to nawet mógł zacząć ich wyczekiwać. Czuł, że musiał się jakoś odwdzięczyć i odważył się powiedzieć:

- Teraz ty jesteś moją czekoladą.

Polowanie na czekoladę • Remus LupinTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang