32🍫

10.7K 1.2K 499
                                    

- Puk, puk! Przyszłam zakończyć twoją samotnię - zawołała rozbawiona Ether, wchodząc do dormitorium Remusa kilkanaście minut później z szerokim uśmiechem na twarzy. Jednak jej dobry humor od razu wyparował, gdy zobaczyła twarz chłopaka - patrzył na nią ze łzami w oczach, tak, jakby błagał ją o litość.

Patrzenie na nią było dla Remusz jednocześnie zbawieniem i przekleństwem. Miała zaczerwienione od mrozu policzki i nieco zmierzwione włosy, które rozwalała sobie jeszcze bardziej, prędko odwiązując szalik ze swojej szyi.

- Jeju, Remus, co się stało? - zapytała ze zmartwieniem, bez zawahania podchodząc do niego i siadając obok niego na łóżku. Chłopak siedział tam, patrzył na nią i nie potrafił z siebie wydusić słowa. Czuł tylko, jak jego serce powoli, kawałek po kawałku, rozrywało się.

- Remus, czemu płakałeś? - dopytywała zmartwiona Ether, nie uzyskawszy odpowiedzi. Chłopak wreszcie zdobył się tylko na ciche:

- Nie mogę ci powiedzieć.

Dziewczyna westchnęła, spuszczając wzrok. Poniekąd spodziewała się takiej odpowiedzi, a jednak liczyła, że będzie inna. Jej serce też się łamało, a on nie miał o tym pojęcia.

- Ale Remus... - zaczęła, po czym zrezygnowała. - Ech. Ale wiesz, że cokolwiek się nie dzieje, to możesz mi powiedzieć? Pomogę ci...

Remus wciąż nie odpowiadał, unikał tylko wzroku dziewczyny, słysząc we własnych uszach, jak serce pompowało mu krew. Gdyby tylko wiedziała, co się stało...

Ether widziała, że słowa do niego nie trafiały, więc zdecydowała się postawić na czyny. Bez zawhania przysunęła się do przyjaciela i mocno go przytuliła, jakby bojąc się, że jej ucieknie.

Kolejny raz Remus nie wiedział, co miał ze sobą zrobić. Z jednej strony pragnął tak trwać i też ją objąć, i najlepiej nigdy nie wypuszczać. Z drugiej strony jego już i tak złamane serce kruszyło się coraz bardziej pod wpływem jej uścisku, bo wiedział, że nie będzie mógł z nią być. Dlatego też siedział tam bez ruchu, powstrzymując się od płaczu i nie będąc w stanie nic z siebie wydusić.

Ether po prostu wciąż go przytulała, nie mając lepszego pomysłu na to, co mogłaby zrobić. Poza smutkiem związanym z jego milczeniem, odczuwała też przyjemne mrowienie związane z trzymaniem go w objęciach. Nie wiedziała, ile to trwało, rzeczywistość się gdzieś zatraciła... Dopóki do dormitorium nie przyszła kolejna osoba.

- Hej, Re... Och, nie przeszkadzam?

To był James, który wyglądał na zszokowanego i speszonego tym, co zastał. McGonagall wyjątkowo puściła go szybciej ze szlabanu, ponieważ Syriusz i Peter mieli jeszcze karę za zaległe zadania - zastanawiał się, czy zawsze działy się takie rzeczy, gdy ich nie było.

- Nie, nie - powiedziała Ether, prędko puszczając Lupina, by nie zrobiło się dziwnie. - Remus, zostawić cię samego? - zapytała cicho, licząc na negatywną odpowiedź. Lunatyk jednak nic z siebie nie wydusił, bo nie potrafił; patrzył się tylko tępo przed siebie.

Zrezygnowana i rozgoryczona Ether wstała, a następnie podeszła do wciąż stojącego w drzwiach Jamesa.

- Coś się stało, ale nie chce mi powiedzieć - wyszeptała smutno. - Lepiej już pójdę... Ale jakbyście mnie potrzebowali...

- Jasne, Ether. Dzięki. Spróbuję z nim pogadać - powiedział James, kładąc dłoń na jej ramieniu. Dziewczyna pokiwała głową i wyszła, zamykając za sobą drzwi.

- Remus, stary, co jest? - zapytał zmartwiony, podbiegając do niego. Skoro Ether już wyszła, chłopakowi nagle wróciła mowa.

- James, możesz coś dla mnie zrobić? - odparł Remus pytaniem na pytanie, wciąż gapiąc się przed siebie.

- No pewnie, wal od razu. - Rogacz wskoczył niemal na łóżko przyjaciela, by go wysłuchać.

- Zapytaj... Zapytaj Ether, czy... Czy chodzi z Damonem - wyszeptał z wyraźną trudnością. - Tylko nie mów, że ci kazałem.

- No, okej, nie ma problemu... Ale dlaczego? - dopytywał James, trochę zdezorientowany prośbą przyjaciela. Remus nie chciał mu powiedzieć, choć spodziewał się, że niedługo może się domyślić.

- Później... Później ci powiem.

James był gotowy dla swoich przyjaciół zrobić wszystko i ufał im bezgranicznie, więc już nie drążył. Bez namysłu wyszedł z dormitorum i ruszył porozmawiać z Ether, która na szczęście siedziała w kącie stosunkowo opustoszałego pokoju wspólnego, wyraźnie przygnębiona.

- I jak? - zapytała, unosząc głowę na widok nadchodzącego Jamesa. - Już ci coś powiedział?

Rogacz nie chciał, ale musiał skłamać.

- Co ty, nie ma szans. On musi chwilę pobyć sam - powiedział James, zajmując miejsce obok niej. - A w ogóle, co ty tak szybko wróciłaś? Mecz się dopiero co skończył, nie?

- I kto to mówi? Ty też tak szybko wróciłeś ze szlabanu - odparła Ether, najwyraźniej niezdziwiona zmianą tematu. James uznał to za dobry znak i kontynuował:

- Bo ja nie miałem Lily, która by mnie tam zatrzymała - powiedział ze śmiechem. - A ty miałaś pana na D, o ile się orientuję.

Ether przewróciła oczami tak, że James zobaczył prawie całe białka jej oczu.

- Kiedy wy skończycie z tym Damonem? - zapytała niczym zmęczona matka licznych dzieci, co nie było dalekie od prawdy. James wiedział, że to była jego szansa na pytanie bez wzbudzania podejrzeń.

- A to ty z nim dopiero nie zaczęłaś?

- W sensie? - Ether uniosła brwi.

- W sensie, nie jesteście razem? - James wreszcie przeszedł do sedna, a Ether aż wycofała się ze zdziwienia.

- Syriusz ci tego nagadał czy jak? - warknęła wręcz, a James sam zapobiegawczo się odsunął i jednocześnie ugryzł w język.

Zdziwiłabyś się, gdybyś wiedziała, że Remus.

- No nie, po prostu...

- Nie jestem z Damonem i nie kocham go - przerwała mu stanowczo, czym go nieco zaskoczyła. Odpowiedziała mu chętnie i nie musiał się jakoś starać, by wydobyć z niej tę informację... Zatem dlaczego Remus sam nie mógł jej o to zapytać?

James nie miał pojęcia, że Ether wtedy też zrobiła duży krok sama dla siebie. Po raz pierwszy głośno i wyraźnie przyznała, że uczuć do Damona nie ma i nie będzie... Teraz musiała tylko powiedzieć o tym samemu zainteresowanemu.

- Serio? - powiedział dla podtrzymania rozmowy.

- No serio, czy to tak trudno zrozumieć? - odparła zniecierpliwiona. - Damon jest świetnym przyjacielem, naprawdę, uwielbiam z nim rozmawiać. I nawet mi się z początku wydawało, że może będzie z tego coś większego... Ale już wiem, że nie.

Mówiąc to wszystko, Ether przekonywała bardziej siebie niż Jamesa.

- Przepraszam, no nie chciałem wiesz, roznosić plotek czy coś - wytłumaczył się Rogacz.

Lunatyk, o co ci chodziło, do cholery?

- Ech, nie ma o czym mówić. - Ether machnęła ręką i westchnęła. - Ja to jestem po prostu za dużą romantyczką, wiesz? Naczytałam się tyle tych baśni i teraz mi się marzy taka miłość... Muszę wyrosnąć z tego, bo zawsze będę sama.

- Och, zobacz, a ja nie wyrosłem -  rzucił James, na co Ether się zaśmiała.

- Jeśli nie będę się bawić na twoim i Lily weselu, Potter, to osobiście ogolę cię na zero - powiedziała, jeszcze bardziej mierzwiąc już i tak rozwalone włosy chłopaka. On uśmiechnął się od ucha do ucha.

- Załatwione.

Polowanie na czekoladę • Remus LupinWhere stories live. Discover now