19🍫

13.6K 1.6K 891
                                    

- No masz, on zwariował, popatrz! - z takim okrzykiem wpadła rozanielona Ether do pokoju wspólnego w swoje właściwe urodziny. Trzymała w rękach ogromny bukiet czerwonych róż, z którym zmierzała w stronę usadowionych przy kominku Lily i huncwotów. Jej okrzyk zwrócił uwagę każdego z nich, jednak blondynka zmierzała prosto do swojej współlokatorki.

- Wow... - powiedziała rudowłosa, odrzucając książkę, którą czytała i wstając, by podejść do przyjaciółki, z niedowierzaniem przyglądając się kwiatom.

- Pięćdziesiąt róż - odparła Ether, po czym zwróciła wzrok na bukiet z ogromnym uśmiechem na twarzy. - Oszalał totalnie.

- Czyli one są od...

- Tak, od Damona - potwierdziła Ether, zanim Lily w ogóle zdążyłaby dokończyć swoje pytanie. - Nie mam pojęcia, skąd wiedział, że takie lubię najbardziej, ale po prostu strzelił w dziesiątkę. A to od Cecilii - tu wskazała na wystającego zza jej spodni pluszaka czerwonego smoka, którego tam wsadziła, gdyż nie miała już ręki. - Jest uroczy, nie uważasz?

- Jak sama Cecilia - przyznała Lily, a wtedy znikąd za nią pojawił się James, który już wcześniej zainteresował się bukietem.

- Wiesz, kto jeszcze jest uroczy, Evans? - zapytał, na co rudowłosa od razu przewróciła oczami.

- Nie chcę wiedzieć - odparła mu od razu Lily.

Ether westchnęła teatralnie i usiadła na stole, nadal wpatrując się w róże. Teraz doskonale mógł ją widzieć siedzący w fotelu po jej lewej Remus, który na dobre zapomniał o czytanej przez siebie książce i obserwował tylko przyjaciółkę. Uśmiechała się bez przerwy, przez co chłopak wrócił myślami do poprzedniego wieczoru: znowu stwierdził, że ten uśmiech mu się podobał... I znowu prędko się z tego otrząsnął.

- To jest jak jakaś bajka... - powiedziała Ether, gotowa jakby przytulić do siebie róże.

- Uważaj! - zawołał Remus i dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos. Ether odwróciła głowę w jego stronę i spojrzała na niego wielkimi oczami. Lunatyk miał ochotę uderzyć samego siebie w twarz za swoją głupotę.

- Znaczy, pokłujesz się... - dodał zmieszany, jakby wycofując się. Dziewczyna była zupełnie zdezorientowana.

- Dziękuję... - odparła Ether i nieco rozluźniła ścisk na kwiatach, przyglądając się jednocześnie niewesołej minie Remusa. - Wszystko okej? Wyglądasz na zmęczonego.

- Źle spałem - odparł prosto Lunatyk, co nie mijało się z prawdą.

Miniony wieczór dał mu wiele do myślenia. Nie spał prawie przez pół nocy, zastanawiając się nad tym, co się z nim działo. Przyłapał się na tym, że nigdy wcześniej nie zauważał w Ether takich rzeczy, jak ładnie ułożone włosy czy w ogóle jej uśmiech. Nie wiedział zupełnie, co miał z tym zrobić: przecież to była jego przyjaciółka, i to od dawna. Poza tym wyglądało na to, że już prawie znalazła sobie cudownego chłopaka.

- Cóż, przykro mi zabierać wam moją wspaniałą prezencję, ale trening wzywa - powiedział nagle James, wybudzając Remusa z jego zamyślenia i zarzucając swoją miotłę na ramiona. - Za tydzień skopiemy Ślizgonom tyłki. Przyjdziesz popatrzeć, Evans?

- Na Ślizgonów, owszem - odparła mu Lily z dumą, zakładając ręce.

- Słucham? - powiedział zdumiony okularnik, rozbawiając swoją miną Ether.

- Powodzenia, James - powiedziała mu z uśmiechem, gdy ten wychodził już z pokoju wspólnego.

- Dzięki, Ether! - zawołał rozradowany. - Idę wygrywać dla ciebie, Evans! - dodał pospiesznie, a Ether mogłaby przysiąc, że zauważyła wtedy na twarzy rudowłosej mały uśmiech.

- To ja idę wstawić te kwiaty do wody - postanowiła blondynka, wstając z różami nadal w dłoniach. - Pomożesz mi, Lily? Wiesz, nie mam ręki...

- Jasne, jasne - powiedziała Lily i ruszyła wraz ze swoją przyjaciółką do dormitorium.

Całą sytuację od początku obserwował Syriusz, który, gdy Gryfonki zniknęły za drzwiami ich pokoju, przeskoczył kanapę i usadowił się na podłokietniku fotela, w którym siedział Remus.

- Phi, romantyk się znalazł - powiedział Syriusz z takim obrzydzeniem, jakby to była najokropniejsza rzecz na świecie. - Czerwone róże.

- Czerwone róże to ulubione kwiaty Ether, Syriusz - wyjaśnił Remus spokojnie i wreszcie skierował wzrok z powrotem na swoją lekturę. Łapa wyglądał na totalnie oszołomionego.

- Co? - wydusił, patrząc na przyjaciela ogromnymi oczami. - To dlaczego my jej ich nie daliśmy? - zapytał Syriusz niemal oskarżycielskim tonem.

Remus odchrząknął nieznacznie, z jakiegoś powodu strasznie szybko chcąc zakończyć temat. Poczuł lekkie ukłucie w klatce piersiowej, ale je zignorował.

- Tak wyszło - odparł mu, nie unosząc wzroku znad tekstu.

W tym samym czasie Ether włożyła kwiaty do dopiero co napełnionego przez siebie zaklęciem Aguamenti wazonu i postawiła je na swojej szafce nocnej. Po tym wyciągnęła maskotkę smoka i położyła ją na swoim łóżku, tuż obok koca otrzymanego od Remusa. Nieopodal leżały też otwarte już paczki od jej rodziców, brata (z długim listem na temat tego, jak stara już jest, że musi wystrzegać się chłopców, bo w tym wieku im odbija, no i żeby jakoś skończyła tę szkołę) i przyjaciółki Vicky.

- Pięknie będą tu wyglądać - stwierdziła, siadając na posłaniu z wielkim wyszczerzem na twarzy.

- Ten to wie, jak uszczęśliwić dziewczynę... - powiedziała Lily z westchnięciem, zajmując miejsce obok przyjaciółki. - Tak swoją drogą, Ether, rozmawiałam z McGonagall. W sensie o Dorcas.

- Ojeju, i co? - zapytała zaciekawiona blondynka, skupiając całą swoją uwagę na Lily.

- Dorcas ma do nas wrócić po przerwie świątecznej. Teraz jest w domu i podobno... Dochodzi do siebie - wyjaśniła trochę smutno, a Ether podkuliła nogi.

- Dochodzi do siebie? Ale po czym?

- McGonagall nie chciała mi nic powiedzieć... Ale wydaje mi się, że tu naprawdę chodzi o Sama Wiesz Kogo... - odparła Lily, spuszczając nieco głowę.

- Biedna Dorcas... - szepnęła Ether. - Dobra, ale nie snujmy domysłów. Jak wróci, to sama najlepiej nam powie. Ja idę się chyba przebrać.

- A gdzie ty znowu lecisz? - zapytała zaciekawiona Lily, kiedy Ether kucnęła przy swoim kufrze.

- No... Z wami siedziałam wczoraj...

- Ach, Damon?

Ether nie odpowiedziała, tylko z jeszcze większym uśmiechem niż wcześniej zaczęła przerzucać ubrania w kufrze. Lily od razu wiedziała, co się święciło.

- Facet totalnie zawrócił ci w głowie, co?

- Lily, przecież wiesz, że ja nigdy nie przykułam zainteresowania żadnego chłopaka. Znaczy w ten sposób, bo Syriusz to jest czasem aż za bardzo zainteresowany - odparła przyjaciółce ze wzrokiem nadal wlepionym w jej rzeczy.

- A co z ostrzeżeniami Nathana? - zapytała rozbawiona ruda.

- Pfff - prychnęła Ether, wreszcie wyjąwszy z kufra beżową bluzkę. - W moim wieku on obściskiwał się z Karen, to ja nie mogę?

- Ether Powell! Pierwszy dzień dorosła i już szaleje!

- Przestań - odparła rozbawiona Ether. - Nic głupiego nie zrobię.

- A tak swoją drogą, nie zauważyłaś, że Remus jakoś dziwnie się zachowuje? - zapytała Lily, podczas gdy Ether ruszyła za wysoki, czerwony parawan w kącie pokoju, by zmienić bluzkę.

- Właśnie zauważyłam! - zawołała blondynka. - Ale nie wiem, o co mu chodzi... Mówił, że się nie wyspał...

Ether wyszła z dormitorium z zamiarem późnego wrócenia: były w końcu jej urodziny, a Damon zaproponował jej nocny spacer po błoniach. Choć oboje raczej nie byli typami rozrabiaków, Gryfonka była gotowa zaryzykować pierwszego dnia swojej dorosłości.

Gdyby tylko wiedziała, że tamtej nocy była pełnia.

Polowanie na czekoladę • Remus LupinTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon