44🍫

8.6K 1.1K 546
                                    

- Ether, zjedz coś, nie jadłaś nic od wczoraj...

- Nie mam apetytu.

Tak wyglądała prawie że każda rozmowa Ether i Lily następnego dnia. Blondynka była w parszywym humorze i z nikim nie chciała za wiele gadać ani nawet się uśmiechać, zwłaszcza po przepłakaniu nocy.

W podobnym, choć nieco lepszym nastroju byli James i Syriusz. Udali się jeszcze w niedzielę do Remusa, ale gdy tylko wspomnieli o Ether, próbując mu przetłumaczyć, że to dobrze, że w końcu wiedziała, nie chciał już z nimi rozmawiać. Dziewczyna opowiedziała im i Lily o wszystkim, co dobiło obu, bo było nawet gorzej niż się spodziewali.

Po ostatnich poniedziałkowych zajęciach z zielarstwa Ether chciała natychmiast wrócić do dormitorium, omijając obiad, na który wciąż nie miała ochoty. Los zesłał jej jednak niespodziewanego pomocnika, kiedy sama wracała do zamku.

- Cześć, Ether.

Dziewczyna obróciła się na dźwięk swojego imienia i nie wierzyła, że zobaczyła Damona - nie zauważyła nawet wcześniej, że w ogóle był na lekcji. Pomyślała w tamtym momencie, że tamten dzień nie mógł być już gorszy.

- Cześć - powiedziała, posyłając mu minimalny, wymuszony uśmiech. Widziała, że czuł się trochę niekomfortowo, ale nie potrafiła mu wtedy współczuć.

- Jak tam u ciebie? - zapytał jak gdyby nigdy nic, a dziewczyna miała ochotę uderzyć się w głowę. Rozmowa z nim była ostatnią rzeczą, którą chciała wtedy robić, ale nie potrafiła być niemiła: rozumiała, że ona też go zraniła.

- Ja... Och, Damon, nie jest dobrze - powiedziała zgodnie z prawdą, nawet na niego nie patrząc. - Ale dziękuję, że pytasz, to bardzo miłe z twojej strony. A jak twoja siostra? - dodała z grzeczności.

- Dobrze, z jej dzieckiem też wszystko okej... Wiemy już na pewno, że to będzie dziewczynka. Christina, Louise albo Anna.

- Piękne imiona - skomentowała Ether beznamiętnie, nieustannie zmierzając  w kierunku zamku.

- Pomóc ci jakoś? - zapytał, widząc, że szła ze spuszczoną głową i zupełnie nie przypominała tej dziewczyny, z którą się wcześniej widywał.

- Jesteś przemiły, Damon, ale ja muszę po prostu iść do dormitorium. Nie czuję się za dobrze. - Po tym Ether uciekła wręcz od chłopaka, chcąc być po prostu sama.

Ether miała spokój przez ponad pół godziny - siedziała pod kołdrą na swoim łóżku, to płacząc, to próbując się uspokoić. Miała złamane serce, ale Remus zawiódł ją także jako przyjaciel i nie wiedziała, co bolało ją bardziej. Jej samotnię przerwała Lily, która przyszła do dormitorium z tacą.

- Hej, przyniosłam ci obiad - powiedziała, zamykając za sobą drzwi nogą. - I to już musisz zjeść. Były dziś twoje ulubione klopsy z sosem pomidorowym - dodała sfrustrowana, siadając na skraju jej łóżka.

Ether podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na przyjaciółkę z wdzięcznością.

- Dziękuję, Lily... - powiedziała, przysuwając tacę na swoje uda. - Przepraszam, że byłam dziś dla ciebie taka oschła, nie potrafię się jeszcze pozbierać... Rozumiem już teraz, dlaczego byłaś taka zła na Snape'a.

Lily westchnęła, po czym machnęła ręką, odrzucając swoje rude włosy na plecy.

- W porządku. Zresztą, ja też jestem wściekła na Remusa za to wszystko i jeszcze mu to wykrzyczę.

- To nic nie da - mruknęła zakamana Ether, łapiąc za sztućce. - Skoro cały ten czas był taki uparty i nadal jest, gdy ja wiem... Zresztą... Lily, to, co on mi powiedział...

- Co? Poddajesz się już? - Dziewczyna uniosła brwi, zaskoczona postawą przyjaciółki.

- Nie wiem, teraz już nic nie wiem... - wymamrotała Ether, po czym złapała się za głowę. - Nie, nie, co ja w ogóle mówię? Oczywiście, że się nie poddaję. Najpierw nauczę się animagii... Może to choć trochę go przekona.

Zapadła chwila ciszy, w czasie której Ether w końcu spróbowała coś zjeść zanim klopsy by wystygły. Lily przez ten czas przyglądała się przyjaciółce badawczo.

- Naprawdę go kochasz, co?

- Żałuję, że zdałam sobie z tego sprawę tak późno - szepnęła bardziej do siebie niż do przyjaciółki. - Może gdyby nie Damon i to wszystko... To wszystko potoczyłoby się inaczej.

- A ja akurat myślę, że dobrze, że Damon się pojawił. Gdybyś nie zaznała tego czegoś innego, to może nigdy ostatecznie nie zauważyłabyś Remusa.

Ether pokiwała głową w zamyśleniu, przeżuwając klopsa.

- Może masz rację... James walczy o ciebie tyle lat, więc ja też zawalczę o Remusa.

- Oj, nie porównuj - powiedziała Lily od razu. - Potter to kretyn. - Ostatnie słowa wypowiedziała bez przekonania.

- Ale wiesz, że on naprawdę cię uwielbia.

Lily przewróciła oczami, choć przy tym wszystkim i tak się uśmiechała.

Omawiany przez Gryfonki James wrócił sam do pokoju wspólnego dopiero tuż przed kolacją, a tam zastał niemal dantejską scenę: Lily stała nad siedzącym na szkarłatnej kanapie Remusem, który najwyraźniej dopiero co wrócił ze skrzydła, bo wciąż był w bandażach. Pomimo tego dziewczyna nie miała na niego żadnej litości i wrzeszczała tak, jakby chciała przeczyścić mu uszy własnym krzykiem. Lupin próbował jej przerwać, ale nie pozwalała mu dojść do głosu.

- Co tu się dzieje...? - zapytał James ostrożnie, powoli do nich podchodząc.

- O, Potter! Świetnie! - krzyknęła Lily, gdy tylko go zauważyła i klasnęła w dłonie. - Możesz coś dla mnie zrobić?

James z miejsca padł przed nią na kolana.

- Królowo moja, dla ciebie wszystko!

- W takim razie uderz w łeb tego swojego durnego przyjaciela! - wrzasnęła Lily, wzrokiem ciskając piorunami w jego stronę.

- Oczyw... - zaczął James, po czym zorientował się, o co go poprosiła i wstał gwałtownie. - Zaraz, co takiego?

- Może wtedy zmądrzeje! Bo na razie nic nie dociera do kretyna! Nic! - Wrzask Lily był na tyle głośny i wściekły, że przechodzący obok pierwszoklasiści prędko uciekli do dormitorium.

- Gdybyś dała mi dojść do słowa, Lily...

- Już ja tam wiem, co ty mi powiesz! A Ether od wczoraj płacze przez ciebie! Tego chciałeś?! Jesteś zadowolony?!

Remus spuścił głowę, czując ucisk w sercu. Oczywiście, że tego nie chciał, przeciwnie, chciał dla niej jak najlepiej, samych dobrych rzeczy... Jemu samemu zbierało się na płacz, gdy o tym myślał. Nie widział jednak wyjścia z sytuacji, bo jego i Ether definicje szczęścia zdawały się znacząco różnić.

- Przemyśl sobie, czego ty w ogóle chcesz, Remus - syknęła Lily niepodobnym do siebie tonem, robiąc ogromne wrażenie na Jamesie, który wpatrywał się w nią intensywniej niż kiedykolwiek. - Ja nie skończyłam, ale idę pocieszać Ether, która przez twój durny upór jest w rozsypce. - Dziewczyna odwróciła się przodem do okularnika. - Powodzenia, James. Może ty mu coś natłuczesz do głowy! - krzyknęła na odchodnym i ruszyła do dormitorium, z emocji nawet nie zauważając, że zwróciła się do Rogacza po imieniu.

Za Evans drzwi zatrzasnęły się z hukiem, a zmieszany James spojrzał na przyjaciela, zupełnie nie wiedząc, co powinien zrobić. Z jednej strony w pełni zgadzał się z dziewczynami, z drugiej chciał pozostać wierny Lunatykowi... Czuł jednak, że jego uczucia do Lily mogą w nim wygrać.

Podszedł powoli do kanapy i usiadł obok Lupina ukrywającego twarz w dłoniach, rozważając, co powiedzieć. Odchrząknął niezręcznie.

- To ten... Może... Pogadajmy...

- Nie chcę już gadać - burknął Remus i sam natychmiast poszedł zamknąć się w dormitorium.

Polowanie na czekoladę • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz