Rozdział 3

167 53 32
                                    

Niska, zielonowłosa dziewczyna po raz kolejny uderzyła pięścią w worek. Musiała dużo ćwiczyć, aby nie stracić kondycji. Miała dopiero szesnaście lat i prawie wszyscy olewali jej osobę. Na misjach największe zadanie, jakie kiedykolwiek dostała to: „Pilnuj wejścia, jak zobaczysz coś nie w porządku, możesz wkroczyć w akcję.". Oczywiście, wszystko było w porządku i dziewczyna tylko stała. Na koniec i tak wszyscy powiedzieli jej, że źle wykonała swoje zadanie! Miała tego dość. Nikt nie brał jej na poważnie, nie pozwolili jej nawet się wykazać. A ona była lepsza od dorosłych łowców, którzy mają lepsze doświadczanie. Zielonowłosa chciała być tylko dostrzeżona. Chciała, by ktoś ją docenił i powiedział: „Możesz walczyć!".

Każdy łowca trenował od małego, a po minimum ośmiu latach szkolenia zdawało się ostateczne testy. Jeśli się je zaliczyło, otrzymywało się Licencję. Tak naprawdę tylko niewielkiej grupie udaje się zdać egzaminy za pierwszym razem. Większość jest pełnoprawnym Łowcą po średnio czterech próbach. Kiedy nie udawało się zaliczyć testów, po dwóch miesiącach można było po raz kolejny podjąć się tego wyzwania. Ta Łowczyni nie musiała. Zdała za pierwszym podejściem!

Prawie wszyscy z grupy treningowej zielonowłosej wciąż męczyli się ze zdobyciem Licencji, gdyż w tym roku egzaminy były wyjątkowo trudne. Ona swoją miała od czterech miesięcy. Odbyła dopiero siedem misji, na żadnej nie została potraktowana poważnie, więc stwierdziła, że powinna zacząć trenować na własną rękę. Młoda Łowczyni musiała o siebie zadbać, bo nikt nigdy się nią nie zainteresuje i nigdy nie znajdzie grupy, w której zostanie na stałe. Czasami miała wrażenie, że to przez kolor jej włosów. Ale cóż... Lubiła zielony i nie zamierzała się zmieniać.

Dziewczyna miała swojego idola. Kogoś, kogo naśladowała i chciała być jak ta osoba. To był Max McCarey. Czerpała z niego inspirację za każdym razem, gdy chciała się poddać. Uważała go za niezwykłego, bo mimo tego, że jego rodzice zmarli w walce z wampirami, on się tego nie obawiał. To takie niesamowite. Któregoś razu chciałaby, aby to o niej wszyscy mówili, jak o jakiejś bohaterce. I tak bardzo chciała poznać Maxa! Ale czy ktoś taki jak on kiedykolwiek zauważy taką dziewczynę, jak ona? Dziewczynę, którą wszyscy mają w dupie?

***

– Taki z ciebie Łowca jak z koziej dupy trąba. – Usłyszałem.

Rozejrzałem się w poszukiwaniu autora tego tekstu. No jasne, moja siostra. Mówiła do Huke'a, który wyraźnie się zaczerwienił na jej słowa. Albo się zawstydził, albo zezłościł. Znając życie, pewnie oba.

Znajdowaliśmy się salonie w Siedzibie Głównej. Kiedy Łowcy nie mieli misji, treningów, ani innych ciekawych zajęć do roboty przychodzili właśnie tu. Dziewczyny uwielbiały ze sobą plotkować na różne tematy. Kiedyś usłyszałem, jak Nikki na jednym wydechu mówi do innej Łowczyni coś takiego: „Ostatnio słyszałam, jak ktoś mówił, że Anice widziała, jak Troy i Becca się całują. Myślisz, że się znów zejdą? Oni bardzo do siebie pasują. W ogóle nie rozumiem, po co oni się rozstali i to aż cztery razy! No bo ile można nam robić takie napięcie, prawda? Oni doskonale zdają sobie sprawę z tego, że wszyscy interesują się ich związkiem, więc dlaczego o nas nie pomyślą? Oprócz tego, trafiłam ostatnio na takiego przystojnego łowcę...", i dalej pozwoliłem sobie nie słuchać tego bełkotu. Jeśli chodzi o facetów, to bardzo często się przekomarzaliśmy, gadaliśmy o misjach, podziwialiśmy dupy albo umawialiśmy na piwo. Różnie było.

Eira, moja kochana siostra, oraz Huke nie zaliczali się do żadnej z tych dwóch grup. Oni zapewniali rozrywkę pozostałym przez swoje ciągłe kłótnie. I właśnie znów się kłócili. Co za zaskoczenie.

– Może nie jestem wybitnym Łowcą, ale przynajmniej moja twarz nie wygląda jak Pinokio po inwazji termitów.

Wszyscy się zaśmiali, a moja siostra warknęła wściekle.

Po raz pierwszy... | bxbWhere stories live. Discover now