Rozdział 2

224 55 49
                                    

Obudziłem się przed czwartą. Ja pierdolę, czułem się jak trup. Nie mam pojęcia, kto wymyślił takie wczesne wstawanie i te pokurwione treningi z rana, ale w tym momencie bardzo chętnie wydłubałbym tej osobie oczy patyczkami od lizaków.

Ja chrzanię, ja chrzanię, myślałem, wlokąc się do łazienki pod prysznic. Miałem nadzieję, że zimna woda trochę mnie rozbudzi i że będę w stanie zachowywać się bardziej jak człowiek niż jak zombie. Jaka szkoda, że byłem w błędzie. Mój poranny nieogar doprowadził do tego, że bardzo boleśnie wypieprzyłem się na środku łazienki, ale plus był taki, że przestałem śnić na jawie. W końcu zyskałem kontakt z rzeczywistością.

Eira przygotowała śniadanie, którego nawet nie tknąłem. Wypiłem za to dwie mocne kawy, z nadzieją, iż postawią mnie na nogi i dadzą siłę na wytrwanie cholernego treningu.

W pół do piątej wyszliśmy z domu. Po drodze spotkaliśmy się z Chrisem i Nikki. Dziewczyna miała nierozgarnięte włosy, ciągle ziewała i sennie przecierała oczy. Chłopak z kolei wyglądał nienagannie (jak zawsze) i patrzył tym swoim przenikliwym, peszącym spojrzeniem. Patrzenia na mnie niestety umiejętnie unikał i przez całą drogę nie odezwał się nawet słowem, zbywając wszystkie moje marne próby rozpoczęcia rozmowy. Wciąż był zły o to, że puściłem tego wampira! No co za idiota!

Po kwadransie dotarliśmy pod siedzibę, która była ukryta na obrzeżach miasta. Bardzo mnie ciekawi jak to jest z tym ukryciem, ponieważ kompleks pięciu budynków, czy chce, czy też nie, choć trochę musi się rzucać w oczy. W jakiś sposób to jednak działało, ponieważ zwyczajni ludzie jeszcze nie dowiedzieli się o istnieniu Łowców. Ani wampirów.

Siedziba składała się z Budynku Głównego, w którym odbywały się te wszystkie dziwaczne spotkania. Znajdowali się tam wszyscy Łowcy Historycy, którzy działali w sprawach administracyjnych i innych takich pierdołach, nie znałem się zbytnio. Wiecie, to taka papierkowa robota. Swój gabinet miała tam również sama pani dyrektor.

Kolejnym budynkiem było Laboratorium. Pracowali tam wszyscy Łowcy Chemicy, Łowcy Botanicy oraz Łowcy Medycy (może się to wydawać dość dziwne, ale w Laboratorium znajdował się również oddział szpitalny, dla wszystkich zranionych podczas walki). Z tego co wiem, zajmowali się tam tworzeniem jakichś magicznych mikstur, które miałyby w sobie jakieś antidotum chroniące przed jadem wampirów. Jak na razie nie udało im się jeszcze czegoś takiego wynaleźć. Tworzono tam także leki i jak działo się coś dziwnego, to prowadzono nad tym wszelkiego rodzaju badania.

Na terenie siedziby stał również ogromny budynek, przez który przetaczały się tysiące Łowców – Internat. Mieszkać mógł tu każdy, i ten starszy, i ten młodszy (choć młodsi mieli obowiązek tu mieszkać do momentu osiągnięcia pełnoletności, chyba, że mieszkali z rodzicami). Ja mam to szczęście, że tu nie mieszkam. Okay, nie jest tu wcale jakoś szczególnie beznadziejnie, ale posiadanie własnego apartamentu jest lepsze niż tylko jakiegoś pokoiku.

Istniał także (niestety) Budynek Szkolny. Trzeba było tu przebrnąć przez wszystkie szkolenia: Szkolenie Ogólne, Szkolenie Początkowe, Szkolenie Kierunkowe oraz Szkolenie Średnie, aż dochodziło się do momentu, gdzie należało zdać testy (zależnie od tego, jaki wybrało się kierunek, były inne testy). Potem zostawało się profesjonalnym Łowcą, ale i tak trzeba było brać udział w Szkoleniu Wyższym (taka udręka trwała mniej więcej do 25. roku życia). W Budynku Szkolnym uczyliśmy się takich podstawowych przedmiotów, jak matematyka, fizyka i astronomia, chemia, medyka, botanika, języki obce, Nauka o Wampirach (w skrócie NoW), Historia Łowców (potocznie mówiliśmy na to po prostu historia) oraz Logika (zwana również Strategią, uchodziła za jeden z najważniejszych przedmiotów i mieliśmy ją również w Szkoleniu Wyższym). Istniał także jeszcze jeden przedmiot, a mianowicie sport, ale mówiliśmy na to też trening.

Po raz pierwszy... | bxbWhere stories live. Discover now