Rozdział 15

75 12 74
                                    

 Czekałem na informacje od Nikki, ponieważ Liva jeszcze nie pojawiła się na naszym przygotowaniu do misji. Udawałem przytomnego i zainteresowanego tym wszystkim, co się działo dookoła mnie, ale myślami byłem w zupełnie innym świecie.

Czy to dziwne, że myślałem o tym pocałunku z Chrisem? Okay, nad tamtym pierwszym też się zastanawiałem, ale bardziej dlatego, że martwiłem się o jego reakcję, a nie moją. Ten pocałunek... To zupełnie coś innego. Nie dla żartu i jeszcze tamta sytuacja, w której rozmawialiśmy trochę o uczuciach. Co to było? Co to znaczyło dla niego? I najistotniejsza sprawa, czy powinienem go o to pytać? Bałem się odpowiedzi, którą mogłem otrzymać.

– Max? Max, słuchasz nas? – Głos Talii przebił się przez moje myśli.

– Co? A, tak.

– To o czym właśnie mówiliśmy? – zapytał Chris, przyglądając mi się uważnie.

– Teraz was słucham. Wcześniej nie słuchałem – odpowiedziałem bez zawahania. – Coś się stało?

– Liva się ze mną skontaktowała – powiedziała Nikki. Tym jednym zdaniem uzyskała moje stuprocentowe zainteresowanie. – Napisała mi, że utknęła w korkach w centrum miasta, ale najgorsze już za nią i niedługo się pojawi.

– To dobrze. Bałem się, że zrezygnowała.

– Nic z tych rzeczy.

Mieliśmy jeszcze dwie godziny do startu. Czekaliśmy na ostatni przegląd helikoptera na polu startowym, poza tym Trudis złapała mnie jakiś czas temu, przekazując, że przed misją jeden z Łowców z pierwszej dziesiątki chciał jeszcze ze mną porozmawiać. Mogliśmy ten czas wykorzystać, by trochę potrenować, ale jakoś żadne z nas nie miało na to ochoty. Lepiej zachować siły na później. Co mnie najbardziej zaskoczyło, to fakt, że w ogóle nie obawiałem się tej misji. Po tym, co mi się śniło, chyba powinien u mnie wystąpić chociaż jakiś częściowy paraliż, a tymczasem jedyna rzecz, która mnie zajmowała to pocałunek z Chrisem. Czaicie to?

Nie minął jeden dzień, a ja zacząłem mieć dość wydarzeń z wczorajszej nocy. Samo w sobie było zaskakująco przyjemne, biorąc pod uwagę to, że nigdy nie interesowałem się mężczyznami, lecz konsekwencje tego czynu okazały się wręcz makabryczne. Myśli o tym głupim pocałunku wręcz wyżerały mnie do środka. Czy to możliwe, żeby tak na mnie wpłynął? Nawet nie bałem się tego, że znalazłem w sobie cząstkę geja (co stanowczo będę musiał przemyśleć dokładniej później). Bałem się tego, że ów cząstkę znalazłem, całując się z moim najlepszym przyjacielem. O ile ją znalazłem.

Jeszcze nim przyszła Liva, pojawił się wyczekiwany przeze mnie Łowca. Okazało się, że był to Aaron Mulligan, postawny mężczyzna o krótko ściętych brązowych włosach. Aaron uplasował się na dziewiątym miejscu w rankingu, ale oprócz tego przyćmiewał nas wszystkim swoim wiekiem. Jako najstarszy z całej dziesiątki liczył sobie trzydzieści trzy lata.

– McCarey.

– Co jest? – zapytałem.

– Musimy porozmawiać na osobności – powiedział, odciągając mnie na bok, nie poczekawszy nawet na moją reakcję. – Jest ważna sprawa. Nie możesz powiedzieć nawet swojej siostrze czy Carterowi – wyznał. Ton jego głosu znacznie się zmienił, gdy wspomniał mojego najlepszego przyjaciela. Był jednym z konserwatystów, którzy nie popierali homoseksualizmu i innych „odstępstw" od normy.

– Okaaay – odparłem, przeciągając głoski.

– Pani Ravale kazała ci przekazać, że jak wrócisz z misji, musisz natychmiast przyjść z nią porozmawiać. Bez żadnej zwłoki. Jasne? – Jego głos był ostry jak brzytwa, kiedy informował mnie o tych rozkazach. Czasami zastanawiało mnie, jak można być aż tak posłusznym i lojalnym.

Po raz pierwszy... | bxbWhere stories live. Discover now