Rozdział 8

112 48 14
                                    

Nikki biegła. Była wściekła, więc przeklinała też samą siebie w myślach. Nienawidziła tego, że tak łatwo o wszystkim zapominała. Już dawno doszła do wniosku, że powinna sobie zakupić kalendarz i tam wszystko notować, tyle że... wciąż o tym zapominała.

Dzisiejszego dnia umówiła się z szesnastoletnią Łowczynią na trening. Poznała ją niecałe dwa tygodnie temu, kiedy to wpadła na nią na korytarzu. Nie zauważyła jej, ponieważ bardzo się spieszyła na spotkanie, o którym zapomniała. I tak rozpoczęła się ich znajomość.

Nikki przypomniała sobie treść listu, który dostała od pani dyrektor:

Zaproś młodą na wspólny trening drużyny oraz zaproponuj jej udział w najbliższej misji. Max na pewno nie będzie miał nic przeciwko, poza tym jest też spora szansa, że potem przyjmie ją na stałe i w końcu będziecie mieć pełną drużynę. Powodzenia.

***

Liva spojrzała na zegarek. Czy warto było czekać na osobę, która spóźniła się ponad półtorej godziny? Chyba oznaczało to, że jednak spotkanie jest nieaktualne. Zielonowłosa nie chciała w to wierzyć. Wciąż miała nadzieję, ale jak to mówią: nadzieja matką głupich.

Po raz kolejny spojrzała na zegarek, ale to wcale nie sprawiło, że osoba, na którą czekała, nagle się pojawiła. Tak naprawdę sprawdzanie czasu tylko utwierdzało ją w tym, że nici ze spotkania. Może powinna już sobie iść? Spędziła w sali treningowej niemal cały dzisiejszy dzień. Już trochę jej się to znudziło.

Poczuła, że łzy cisną jej się do oczu. Dlaczego zawsze tak musiało być? Nikt nie traktował jej poważnie, ciągle była sama. Wszyscy ją ignorowali, unikali, odmawiali spotkań albo wystawiali. Miała tego dość. Nie mogła zrozumieć tego, czemu to ona nie może znaleźć sobie miejsca w świecie. Podczas nauki z rówieśnikami nie złapała z nikim kontaktu, przez co nie miała żadnych przyjaciół. Była sama. Liczyła, że gdy zda na Licencję coś się zmieni, ale chyba się przeliczyła. Czuła, że z dnia na dzień jest coraz gorzej. Już nie miała sił, by męczyć się ze swoim nędznym życiem. Czasem nachodziły ją takie myśli, że byłoby lepiej, gdyby umarła. Wystarczyłoby tylko wziąć jakiś nóż, przyłożyć do gardła i szarpnąć gwałtownie. I tak nikt by się tym nie przejął.

Osunęła się po ścianie, szlochając. Nawet nie miała nikogo, komu mogłaby się wyżalić.

– Moje życie jest żałosne – wyszeptała do siebie.

Sięgnęła po długą szpadę, leżącą obok niej. Przypatrywała się jej ostrej granicy, zastanawiając, czy to bardzo boli. Czy jest coś takiego jak życie po śmierci? Co jeśli jest? Co jeśli tam będzie jeszcze bardziej samotna niż tu? Odrzuciła niebezpieczne narzędzie i ukryła twarz w dłoniach, poczuwszy nadchodzącą kolejną falę łez.

Nie wiedziała, jak długo już płacze. Była tak bardzo załamana i zamyślona, że straciła rachubę czasu. Można by rzec, że straciła również kontakt z rzeczywistością, ponieważ nie zauważyła otwierających się drzwi i wchodzącej przez nie do sali treningowej fioletowowłosej Łowczyni – Nikki Livingstone. Na szczęście ona spostrzegła siedzącą pod ścianą i żałośnie szlochającą szesnastolatkę.

– Liva! – zawołała. – Co się dzieje?

Podeszła do niej i uklękła obok, delikatnie dotykając jej kolana. Zielonowłosa uniosła głowę przestraszona. Jeżeli ktoś zobaczy ją płaczącą, jej znikoma kariera legnie w gruzach. Oczy Livy rozszerzyły się, gdy zauważyła przed sobą starszą Łowczynię.

– Jednak przyszłaś – wychrypiała, osłabionym przez szloch głosem.

– Strasznie cię przepraszam – powiedziała Nikki z wyraźną skruchą. – Zupełnie o tym zapomniałam, ale to wcale nie znaczy, że nie chciałam się spotkać. Przepraszam, przepraszam. Muszę sobie zacząć wszystko zapisywać, bo gubię się w swoich obowiązkach. Płaczesz przeze mnie?

Po raz pierwszy... | bxbWhere stories live. Discover now