Rozdział 7

96 45 31
                                    

– Jakoś ciężko mi uwierzyć w to, że tu chodzi o tableta – stwierdziłem.

– Może jest w środku? – zapytał Huke.

– To jest za lekkie, aby był w tym taki sprzęt – zauważyła Eira.

– Nie masz tableta, nie możesz tego wiedzieć!

– Po prostu się znam na takich rzeczach, nie to co ty.

– Przestańcie! – warknąłem. Oni jak zwykle się kłócili, już nie mogłem tego znieść. – Możecie choć raz zachować się profesjonalnie?

– I kto to mówi? – zakpiła moja siostra.

– Kurwa, ja! Max McCarey, brat dziewczyny, która jest hipokrytką, bo twierdzi, że przeszłość należy zostawić za sobą, a sama wcale nie stosuje się do tej rady! – Po tych słowach opuściłem salon z teatralnym tupnięciem i udałem się do swojego pokoju.

Otworzyłem okno i ułożyłem się na swoim łóżku, wyjmując spod poduszki zapalniczkę i paczkę papierosów. Odpaliłem sobie jednego i zaciągnąłem się, czując przyjemne drapanie w gardle. Nie byłem jakimś palaczem. Biorąc pod uwagę mój zawód Łowcy, musiałem być zawsze sprawny fizycznie i zawsze w dobrej kondycji, tak więc palenie nie wchodziło w grę. Ale to wcale nie oznaczało, że nie mogłem sobie sporadycznie zapalić.

– Mogę wejść, księżniczko? – Usłyszałem. Podniosłem głowę i ujrzałem Chrisa stojącego w drzwiach.

– Księżniczko? – prychnąłem.

– Tak się zachowujesz – stwierdził, wchodząc do środka. Usiadł obok mnie na łóżku, opierając się o ścianę. – Odstawiasz fochy jak jakiś profesjonalista w tej dziedzinie.

– Wkurwiają mnie.

– Wiem – mruknął.

Oparłem głowę na jego ramieniu i po chwili poczułem, jak on opuszcza swoją i wtula się policzkiem w moje włosy.

– To męczące – wyszeptałem.

– Wiem.

Siedzieliśmy chwilę w ciszy, aż w końcu on poruszył się delikatnie i wyjął mi papierosa z ręki.

– Czy ty palisz?

– Chcesz?

– Cioto – warknął i zgasił moją fajkę na ścianie, po czym pozostał brzydki ciemny ślad. Jak to nie zejdzie, to go ukatrupię. – Jesteś głupi – dodał.

Prychnąłem.

– Max?

– Tak?

– Ja... – Chris zawahał się. To dość dziwne jak na niego. – Chyba chcę ci coś powiedzieć.

Zmarszczyłem brwi. Brzmiał niepewnie, a to nietypowe. Podniosłem głowę i popatrzyłem na niego zmartwiony.

– Co się dzieje?

– Hm... Ja po prostu...

Widziałem, że zbiera się do powiedzenia czegoś większego, zatem starałem się skupić na nim w pełni. Chciałem, aby poczuł, że jestem jego przyjacielem i zawsze może mi się wyżalić, nawet jeśli faceci oficjalnie tego nie robią. Znaliśmy się z Chrisem jednak to piętnaście lat, więc mieliśmy pełne prawo dzielić się między sobą nawet głupimi rzeczami. Nie wyobrażałem sobie mojego życia bez niego. Był jego częścią od zawsze i pozostanie nią na zawsze.

W każdym razie, chciałem, żeby mi się zwierzył. Żeby opowiedział o tym, co się dzieje. Tyle że mój telefon najwidoczniej tego nie chciał, bo postanowił zadzwonić w tym momencie. Zignorowałbym to połączenie, gdybym nie ujrzał na wyświetlaczu komórki, kto dzwoni. Niestety, dobijała się do mnie sama Trudis Ravale, co świadczyło raczej o kłopotach.

Po raz pierwszy... | bxbWhere stories live. Discover now