Rozdział 36

47 5 27
                                    

  – Wow, świeże powietrze! – zawołałem.

Tydzień, który musiałem spędzić w szpitalu, minął mi całkiem szybko. Chociaż miałem momenty, w których myślałem, że zanudzę się na śmierć, to jednak udało mi się to jakoś przetrwać. Z prawdziwą radością wyszedłem w końcu na zewnątrz. Co więcej, odbierał mnie Chris, więc już nie mogłem się doczekać, aż wrócimy do domu.

– Cieszysz się jak jakiś przedszkolak – skomentował Chris.

– Dziewiętnaście dni bez świeżego powietrza – usprawiedliwiłem się.

– Szesnaście – poprawił mnie. – Z czego dziewięć byłeś nieprzytomny.

– Nie cieszysz się, że wyszedłem – wytknąłem mu.

Chris wywrócił oczami i przyciągnął mnie do siebie.

– Oczywiście, że się cieszę.

Podróż do domu niesamowicie mi się dłużyła. Chris chyba to zauważył, bo cały czas zagadywał mnie jakimiś pierdołami, ale byłem raczej słabym słuchaczem. Chwilami patrzyłem przez okno, a potem bawiłem się jego telefonem. Powinienem w końcu wybrać się do sklepu i kupić sobie nowy, ale ciągle jakoś nie miałem okazji.

Kiedy pod długich godzinach (to jest niecałym kwadransie) dojechaliśmy na miejsce, niemal od razu wyskoczyłem z samochodu. (Swoją drogą, byłem nieprzytomny dziewięć dni, a Chris wciąż nie zdążył zainwestować w lexusa!) Chris się ze mnie śmiał, ale miałem go gdzieś i podbiegłem do drzwi wejściowych. Weszliśmy razem do środka i od razu przyciągnąłem go do siebie. Pocałowałem go mocno i głęboko. Chris, choć trochę zaskoczony, oddał pocałunek i przyciągnął mnie bliżej siebie. Całowaliśmy się bez przerwy przez kilka minut, aż w końcu odsunęliśmy od siebie usta powoli. Wciąż jednak się przytulaliśmy. Naprawdę nie miałem ochoty wysuwać się z jego objęć.

– Tęskniłem – mruknąłem.

– Ja też – odparł Chris.

– Musimy teraz koniecznie porobić coś razem.

– Chcesz iść do łóżka? – zaproponował.

Uśmiechnąłem się zadziornie.

– Bardzo chętnie – powiedziałem i cmoknąłem go w usta. – Ale może później. Zróbmy coś, żebym mógł wyładować nadmiary energii, które zebrały się we mnie podczas pobytu w szpitalu. Jeszcze trochę, a wybuchnę.

– Więc twierdzisz, że w łóżku ze mną się nie wyładujesz?

– Wierzę, że porządnie mnie wymęczysz – przyznałem. – Ale później.

Chris zaśmiał się, ale już nie próbował mnie namawiać. Zaoferował, żebyśmy pojechali trochę potrenować. Co prawda, Medycy powiedzieli, że powinienem powoli wracać do ćwiczeń siłowych, ale to nie oznaczało, że nie mogłem się wcale zmęczyć. Ponieważ też miałem to całe medyczne wykształcenie, orientowałem się, jakie mam możliwości.

Pojechaliśmy do Dievam i wybraliśmy jakąś wolną salę treningową. Nie byłem pewny, co chcę robić, a i tak nie mogłem wykonywać ciężkich rzeczy, więc postanowiłem porzucać kołkami do celu w ścianie. Nie było to tak naprawdę żadne prawdziwe ćwiczenie, ponieważ kołków używało się do walki kontaktowej, ale trochę wyluzowałem. Chris siedział na parapecie i oglądał, jak zmagam się z niewidzialnymi przeciwnikami. Dzielnie wytrwał ze mną przez trzy godziny, podczas których robiłem cały czas jedną, tę samą rzecz. Pod koniec chyba zaczęło mu się nudzić, bo stanął obok mnie i zaczął robić to samo.

– Myślisz, że to kiedykolwiek przyda ci się w walce z wampirami? – zapytał.

– Nigdy nie rzucałeś w nich kołków?

Po raz pierwszy... | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz