Rozdział 19

64 7 121
                                    

Kiedy Trudis wezwała mnie do siebie na ploty (oczywiście nazwała to „poważną rozmową"), wcale nie byłem zaskoczony. Po tym co się ostatnio działo spodziewałem się, że nagle wpadnie i zapragnie zobaczyć się z moją fantastyczną osobą. Miałem tak wielką ochotę po prostu zlać jej problemy i powiedzieć, że mam własne (na przykład niejasną sytuację z moim przyjacielem, do której sam doprowadziłem i którą najwidoczniej widziałem tylko ja), ale jako podrzędny Łowca musiałem się grzecznie stawić, bo inaczej zostałbym brutalnie ukarany.

– Cześć, Trudis – rzuciłem na przywitanie, nawet nie kłopocząc się używaniem formalnych zwrotów.

Pani dyrektor spojrzała na mnie srogo z wyraźną chęcią skrytykowania, ale kiedy spostrzegła, że najwidoczniej jestem nie w humorze, po prostu sobie darowała.

– Siądziesz? – zaproponowała spokojnie.

Gdy zająłem miejsce, zwróciłem uwagę na to, jak bardzo się tutaj zmieniło. Porządek. Zawsze panował tu porządek. Tym razem Trudis miała zawalone całe biurko jakimś ogromem papierów. Sama również wyglądała na wykończoną. Praca nad spiskiem okazała się być znacznie trudniejsza niż ktokolwiek z nas mógłby podejrzewać. Pewnie jeszcze nic nie odkryli.

– Sprawdziliśmy te radary – wyznała.

– I jak?

– No cóż, wysyłałam mniejsze grupy, żeby to po prostu szybciej zrealizować. Ich jedynym zadaniem było sprawdzenie, czy wampiry znajdują się w tych miejscach, mieli nawet nie wdawać się w walkę. Okazało się, że część była fałszywa. Ktoś zaprogramował nasze komputery, by wskazywały nawet puste miejsca. W rezultacie wiemy, że wampirów wcale nie przybyło. Znaczy pojawiło się kilka nowych gniazd, ale nic ponadto niż moglibyśmy się spodziewać.

– Wszystko ściema? I błędy komputerów?

– Na to wygląda. Ale przyczyną raczej nie są błędy komputerów. – Trudis zacisnęła zęby. Dievam wymykało się spod kontroli, a to ona sprawowała nad nim władzę. Dla pani dyrektor na pewno oznaczało to zwątpienie w swoje możliwości. Przez krótką chwilę chciałem ją pocieszyć albo powiedzieć coś motywującego, ale na szczęście mi przeszło.

– Wiesz, kto za to odpowiada?

– Jeszcze nie. Ktokolwiek jest odpowiedzialny za to wszystko, co się dzieje, musiał się bardzo dokładnie do tego przygotowywać, ponieważ wszystkie ślady znikają w miejscach, w których się pojawiają. Obawiam się, że nie wiemy nic, a jak tak dalej pójdzie, to bardzo źle się to dla nas skończy.

– Te morderstwa i wampiry... Uważasz, że to jest ze sobą jakoś połączone?

– Nie wiem, Max. Choć istnieje pewna teoria, jakoby te znikające i pojawiające się wampiry po prostu odwracały naszą uwagę od głównego zadania, które dopiero teraz się zaczęło.

Zastanowiłem się. To brzmiało naprawdę prawdopodobnie. No i łączyło się w logiczną całość, przez co sprawa z wampirami nie wydawałaby się totalnie bez sensu. Ale co było przyczyną tych morderstw? Po prostu ktoś nas bardzo nienawidził? Brzmi trochę słabo.

– I totalnie nic nie wiesz?

– Niestety.

– W takim razie czym zajmuje się moja siostra i Huke? – zapytałem.

Trudis gwałtownie podniosła się na krześle.

– Max! – wykrzyknęła. – Ty nie powinieneś o tym w ogóle wiedzieć.

– A jednak wiem. To o co chodzi?

– Nie mogę ci powiedzieć.

– W ogóle nie rozumiem sensu naszych rozmów, skoro jestem informowany tylko o wybiórczych rzeczach. – warknąłem. – Decydujesz, co jest na tyle nie istotne, że mógłbym o tym wiedzieć, a potem zostawiasz mnie z jakimiś wyrwanymi z kontekstu informacjami. Równie dobrze mógłbym nic nie wiedzieć.

Po raz pierwszy... | bxbWhere stories live. Discover now