Rozdział 1

236 65 114
                                    

Moja siostra jest okropna, serio. Przekonaj tu blondynkę, że jak podoba ci się jakaś dziewczyna, to nie musisz się z nią od razu umawiać. Cholera, ale mnie męczyła.

Na początku udało mi się uciec do pokoju i Eira chwilowo mi odpuściła. Wiedziałem, że prędzej czy później się do mnie przyczepi, ale nie spodziewałem się, że aż tak bardzo. Starsze siostry to wariatki!

W każdym razie wszystko zapowiadało się dość niewinnie, a zakończyło... Cóż, niefortunnie. Na początku siedziałem w pokoju przez ponad godzinę. W końcu zszedłem na dół z nadzieją, że jednak na razie o tym zapomniała. Niestety, myliłem się. Nasza kłótnia jeszcze nie byłaby taka zła (często się kłócimy), gdyby nie to, że pojawił się nieproszony gość. I trochę zrobiło się niebezpiecznie.

– Maxiu – zapiała po raz kolejny. – Ale dlaczego się z nią nie umówisz?

– Bo nie – mruknąłem zdenerwowany.

– Ale...

– Eira – przerwałem jej. – Może łaskawie dasz mi spokój?

– Och, no co ty? Chyba zwariowałeś! Przecież to jest święto! Ty tego nie rozumiesz? Jak ktoś ci się podoba z twojej własnej, nieprzymuszonej woli, to nie można takiej okazji okazji zmarnować! Tobie przecież trzeba pomóc, bo ty sam nigdy nie weźmiesz takiej sprawy w swoje ręce, a potem ktoś zacznie się umawiać z tą dziewczyną i ty ją stracisz! Musisz pozwolić...

– Po co się tak ekscytujesz? – wszedłem jej w słowo. – Ludzie się zakochują, ludzie się odkochują...

– I są też tacy, którzy nigdy się nie zakochali i nie chcą nic z tym zrobić.

Westchnąłem. Oczywiście, że to tyczyło się mnie, ale czy to jest jakaś choroba? Nie zakochałem się jeszcze, wielka sprawa. Okay, nie chciałem całego życia spędzić samotnie, ale nie chciałem też wybierać pierwszej lepszej laski i robić jej dzieciaka, żeby innym pokazać naszą wielką miłość, która i tak by nie istniała. Według mnie to musi przyjść samo. A to, że podobała mi się jakaś dziewczyna nie miało ze sobą żadnego związku. No... może taki malutki. Tyci tyci.

Eira przez chwilę się nad czymś zamyśliła, więc postanowiłem wykorzystać okazję i ukradkiem uciec. Wszystko byłoby pięknie, w końcu jestem łowcą i powinienem mieć takie rzeczy opracowane do perfekcji, tyle że ona też powinna. I miała. I nie tylko uciekanie niezauważonym, ale także zauważanie jak ktoś próbuje uciec niezauważony.

– O nie! – krzyknęła. – Nie uciekniesz mi! Obiecaj mi, że umówisz się z tą dziewczyną!

– Nie ma mowy – warknąłem.

Moja bliźniaczka prychnęła i pobiegła w moim kierunku. W ostatniej chwili udało mi się rozpocząć ucieczkę od niej. Cholera, co ona odwala? Ganiała mnie jak jakaś wariatka, normalnie myślałem, że zdurnieję.

W pewnym momencie stanęliśmy naprzeciwko siebie, po obu stronach stołu. Eira zmrużyła oczy. Widziałem, jak zastanawiała się, jakby mnie tu podejść. Ona sobie robiła plan, a ja postanowiłem działać na spontanie. Zawsze mi to wychodziło na lepsze. Z reguły walczyłem wówczas z wampirami, które są niesamowicie przebiegłe i pokonanie ich nie jest takie proste. Kiedy jednak zobaczyłem ten uśmiech na twarzy mojej siostry, wiedziałem, że wypadałoby zacząć się bać. I tak dla własnego bezpieczeństwa, jak najszybciej uciec.

Blondynka sięgnęła po widelec i rzuciła nim. Ja pierdolę, kurwa mać, co ona odjebuje? Rzuciłem się na ziemię, żeby nie oberwać. A jakby mi trafiła w oko? No co jest z nią nie tak? Pff, wszystko.

– Eira, co ty odwalasz? - wywarczałem, podnosząc się z podłogi.

– Nic. Po prostu zależy mi na tym, żebyś się z nią umówił!

Po raz pierwszy... | bxbWhere stories live. Discover now