Rozdział 32

58 5 20
                                    

 Kiedy wybrałem się wraz z Chrisem do Dievam, spodziewałem się prawdziwego chaosu. Najwidoczniej jednak Łowcy odetchnęli przez te parę dni mojej nieobecności i chyba dotarła do nich brutalna rzeczywistość. W Siedzibie nadal kręciła się cała masa osób; jedni po prostu trenowali sobie w salach, a inni rozmawiali ze sobą na korytarzach. Obecnie dwoma królującymi tematami było – kto jest odpowiedzialny za te ataki oraz kto zostanie nowym dyrektorem.

Łowcy z Zarządu zamknęli się szczelnie w sali obrad i nie dopuszczali do siebie nikogo z zewnątrz. Właśnie z tego były znane ich wszelkie dyskusje. A konkretnie w takiej sprawie jak ta musiały królować sekrety.

Podejrzewałem, że wybierali także nowego dyrektora, a z tego, co kiedyś opowiadali mi rodzice, pamiętałem, jak mniej więcej to wygląda. Najpierw parę osób musiało zgłosić swoją kandydaturę, potem przygotować prezentację, a na koniec odbywało się głosowanie całego Zarządu. Co prawda, w związku z naglącą sytuacją pewnie wyglądało to trochę inaczej, ale rozumiałem, że jednak potrzeba im trochę czasu na obrady. Jednak nie wszyscy Łowcy byli zadowoleni z tej sytuacji i wśród tego ogromu plotek można było wyłapać obraźliwe i złośliwe komentarze w stosunku do Zarządu.

Ja i Chris spacerowaliśmy sobie wśród różnych Łowców, poszukując kogoś bardziej znajomego, z kim moglibyśmy zamienić parę słów i powymieniać trochę plotek. Nie żebyśmy mieli zbyt wiele do zaoferowania w sprawie najnowszych informacji.

Trafiliśmy do jakiejś grupy, przy której stał też Noel. Z tego co się orientowałem, ostatnio nie do końca brał udział w jakimkolwiek życiu towarzyskim. Wszyscy mówili, że bardzo dotknęła go śmierć Liama, jego bliskiego przyjaciela. Wokół nich zawsze krążyły plotki, że niby są dla siebie kimś więcej, a teraz wiele osób odbierało reakcję Noela jako potwierdzenie na bliższą relację między nimi. Nie rozumiałem tego. Jeszcze zanim byłem z Chrisem, zawsze się o niego martwiłem i nie wyobrażałem sobie życia bez niego. To normalne, że przyjaciele przeżywają swoją stratę. A Łowcy jak zawsze musieli ze wszystkiego robić afery.

Przywitaliśmy się z Łowcami i włączyliśmy do dyskusji. Z tego co wyłapałem, akurat obstawiali, kto będzie nowym dyrektorem. Ja jednak skupiłem się bardziej na Noelu i zagadałem go:

– I jak tam?

– Jako tako. – Chłopak skinął głową. – A u ciebie?

– Dzieje się – odparłem.

– Trudis?

– Też – przyznałem.

– Ty i twoja drużyna... – zawahał się. – Trochę się kręcicie wokół tego spisku. Naprawdę, teraz chyba tylko na was możemy liczyć, bo Zarząd pewnie jest w rozsypce. Zróbcie porządek z tym pieprzonym mordercą.

Zaskoczyło mnie jego wyznanie. Tak naprawdę masa Łowców teraz (i zawsze) wtykała nos w nie swoje sprawy, więc prędzej czy później ktoś powinien odnaleźć winnego. Określenie mojej drużyny jako jedynych zdolnych do dokonania tego wydawało mi się dziwne.

– Dlaczego tylko my? – zapytałem.

– Jesteście najlepsi – stwierdził. – I tylko wam ufam.

Skinąłem głową. Ostrożność Noela była zrozumiała po jego stracie.

– Co u twojej grupy treningowej? – Zmienił temat.

– Ostatnio widziałem się z nimi parę dni temu, ale mam wrażenie jakby minęły prawie dwa miesiące.

– Sporo się wydarzyło w tym czasie. Ciekawe, jak sobie z tym radzą te wszystkie dzieciaki.

Po raz pierwszy... | bxbOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz