"To tylko przystojny lamus"

5.7K 378 30
                                    

*Melody*
Tik - tak , tik- tak ...
Rozmawiałam z Katy już całe 15 minut, a ona nadal nic nie rozumiała.
- Zrozum, Kat. To tylko przystojny lamus..
- Zazdrość nie służy urodzie - prychnęła wściekle.
Westchnęłam zrezygnowana.
- Okay, okay. Sama top się we własnym błocie...
Warknęła pod nosem jakieś przekleństwo po chińsku (uczy się go od 1 klasy podstawówki)
i pacnęła mnie w ramię.
- Wredota - syknęła - przyjaciółki nie zachowują się w ten sposób - pokazała mi środkowy palec i wbiegła z powrotem do klasy. Zdumiona wytrzeszczylam oczy i szukałam dowodu na to co właśnie się stało.
Ten cały Edward zmienił moją najlepszą przyjaciółkę! Przełknęłam głośno ślinę i podreptałam niczym pingwin w stronę klasy.
Kiedy już wszystkie zajęcia się skończyły i wróciłam do domu, padłam z rozpaczą na łóżko.
"To nienormalne! Przecież obiecała mi że żaden chłopak nigdy nas nie rozdzieli".
- Straciłam przyjaciółkę - mamrotałam - moją Katy...
Nagle do pokoju wbiegła moja 9 letnia siostrzyczka, Greta.
- Greta, co ja ci mówiłam o pukaniu?!
Zaśmiała się cichutko.
- Przepraszam.
Podniosłam brew.
- Dlaczego tu przyszłaś?
- Słyszałam twoją gadaninę - zachichotała - rozmawiałaś sama ze sobą?
Serce podskoczyło mi do gardła.
- Nikomu o tym nie mów - ostrzegłam ją.
- Dobrze, pod warunkiem, że - zrobiła teatralną pauzę - powiesz mi co się dzieje?
Westchnęłam ciężko i nabrałam powietrza do płuc.
- Przyjaciółka mnie opuściła.
- Czemu?
- Bo - ucięłam, słychać było mój świszczący oddech. - Sama nie wiem. Serio, nie wiem - ledwo powstrzymałam łzy.
Greta wyciągnęła rękę w moją stronę i pogłaskała mój policzek.
- Nie przejmuj się - rzekła spokojnie - w końcu to ja jestem twoją najlepszą przyjaciółką, która nigdy cię nie opuści - przytuliła mnie delikatnie, a ja pierwszy raz podziękowałam Bogu, że mam młodszą siostrę. Obdarzyłam ją moim półuśmiechem.
- Dzięki - otarłam samotną łzę, spływającą po policzku - to wiele dla mnie znaczy.
Uśmiechnęła się wyniośle i zarzuciła włosy za siebie.
- Też cię kocham - oparła dłonie na biodra i podeszła do drzwi, kręcąc biodrami. Nacisnęła klamkę, obróciła się na pięcie, aby rzucić mi ostatnie znaczące spojrzenie i wyszła. Tak oto znowu zostałam sama w pokoju. Przymknęłam oczy ze zmęczenia i padłam na łóżko. W tej pozycji obudziłam się o 7.00 nad ranem. Słysząc budzik, jęknęłam i przewróciłam się na drugi bok. Ale w końcu po 15 minutach ogarnęłam się i zeszłam na dół zjeść śniadanie. O 8.30 byłam już w ławce szkolnej, spóźniona. Obdarzyłam Edwarda jednym, błyskawicznym spojrzeniem, na co on wyszczerzył swoje idealnie ułożone, białe jak perła zęby. Zdumiona otworzyłam usta. Pewnie ma tatę dentystę, albo mamę ortodontkę. Zanotowałam z chemii parę najważniejszych rzeczy, po czym rzuciłam delikatnie długopis na zeszyt. Czułam na sobie Jego wzrok. Wiem, to naiwne, ale serio czułam na sobie coś dziwnego. Nie wliczając już tego, że czułam dreszcze rozchodzące się od karku aż po plecy. Drgnęłam niespokojnie. Dopiero teraz zauważyłam, że Katy nie ma dzisiaj w szkole. I dobrze. Zadzwonił dzwonek, więc wstałam gwałtownie i wybiegłam na korytarz, jakby w klasie był pożar. Oparłam się o ścianę przy klasie i drżałam. Nie musiałam czekać długo, kiedy przede mną pojawił się per Casanova.
- Cześć, skarbie - rzucił, jakby od niechcenia.
- Nie mów do mnie skarbie - zaskrzeczałam. Jego obecność wywołuje u mnie paraliż...
- Dobrze - uciął, po czym dodał z naciskiem - skarbie.
Skosiłam go wzrokiem i z pewnością gdyby spojrzenie mogło zabijać, to już dawno leżałby na ziemi martwy. Przewrócił oczyma i uśmiechnął się złośliwie.
- Nie bądź taka - zaczął - mogę się z tobą założyć, że .. - nie dokończył, specjalnie abym zastanowiła się nad tym co mówi.
- Że? - spytałam ciekawa.
Usatysfakcjonowany oparł się o ścianę obok mnie.
- Się we mnie zakochasz - dokończył z błyskiem w oku.
Prychnęłam.
- Taa. Ja ? W tobie...?!
- Tak, słońce - posłał mi swój szelmowski uśmiech. Spojrzałam w jego mroczne oczy. Błyszczały, dając znać, że ich właściciel jest wielce zadowolony, czyli jeszcze dokładniej, że coś knuje.
- Dobrze. Przyjmuję zakład, ale... Jeśli wygram, to TY wyniesiesz się z naszej szkoły - dałam nasisk na "ty" i byłam pewna, że odmówi zakład.
- Okej, ale jeśli ja wygram to ty... Umówisz się ze mną na randkę. Chociaż do tego to nawet nie trzeba zakładu. Wiem, że o tym marzysz - podał mi rękę, a ja ujęłam ją niemal natychmiast i od razu tego pożałowałam. Poczułam mrowienie po całej mojej ręce. Jego zimno przeniknęło całe moje ciało. Jego dłoń była lodowata, ale pewnie to skutek zimy. Lecz nie to mnie przeraziło. Nie chciałam puścić jego dłoni, nie mogłam nasycić się jego dotykiem. Wreszcie po 30 sekundach wyrwałam dłoń z jego uścisku i niepewnie spojrzałam na jego zuchwały uśmieszek.
- Jaka jest twoja ulubiona restauracja? - zacisnął usta, aby nie wybuchnąć śmiechem. Wyglądał tak cudownie...
- Nie bądź taki pewny siebie - wychrypiałam
- Ja nie jestem pewny siebie, ja po prostu wiem. Wiem, że przegrasz. Nie masz szans, dziecinko - przewrócił oczyma i odwrócił się ode mnie arogancko, stawiając kroki z gracją. Jego wyprostowane, szerokie plecy nie chciały abym oderwała od nich wzrok. Wgapiałam się w niego i nie chciałam przestać. W końcu zniknął mi z oczu, a ja wściekła na siebie zacisnęłam dłonie w pięści. Nikt nie będzie mi nic wmawiał. Nie umówię się z nim i koniec kropka. Mimo, że będzie to trudne. Cholernie trudne.

Forbidden loveTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon