2.5 Zakochana, ale nie do końca.

645 59 12
                                    

Miłość to trucizna, którą, jak raz się wypije to już nie można uniknąć jej efektów ubocznych. Zagryzłam dolną wargę, w zamyśleniu. Burnts przyszedł do mnie i tłumaczył się, że mnie nie zabił. Nie wierzyłam mu. Nie miałam podstaw, aby mu wierzyć, po tym, jak mnie potraktował. Czy wiele od życia wymagałam? Nie. Pragnęłam tylko żyć w spokoju z rodziną. Wobec tego, mogę stwierdzić, że życie mnie zawiodło. Nigdy nie byłam stworzona do walki, a tym bardziej do zabijania. Już nie wspomnę o tym, że jak widzę zwłoki to mam odruchy wymiotne. Czemu akurat ja zostałam wmieszana w świat wampirów? Zazdrościłam osobom, które były w błogiej niewiedzy i nie miały zielonego pojęcia o istnieniu jakichkolwiek nadprzyrodzonych istot.
Kochasz Burnts'a? Myślisz, że on mógłby sprawić, iż twoje życie stanie się na nowo normalne?
Parsknęłam śmiechem, zadając sobie w myślach to pytanie. Przecież nie dość, że ten debil mnie zabił to jeszcze zaczął rujnować mi moje nowe życie poprzez przychodzenie do mojego domu i kłamanie. Czując, że woda w wannie staje się zimniejsza, wyszłam z niej i wzięłam ręcznik, aby po chwili się nim owinąć. Chciałam wyjść z pomieszczenia, aby się przebrać, ale nagle zauważyłam leżące na szafeczce czarne stringi i biały biustonosz. Momentalnie się skrzywiłam. Tej bielizny tu wcześniej nie było! Oznaczało to, że Burnts wkradł się do mojej łazienki. Wstrzymałam oddech, po czym zaczerwieniłam się, jak burak. Chwilę później doszłam, jednak do wniosku, że mężczyzna nie mógł widzieć mnie nago, bo nade mną unosiła się piana. Rany, moja ulga była natychmiastowa. Spojrzałam z niechęcią na stringi. Na pewno nie były moje, co oznaczało, że musiał mi je kupić, tak samo zresztą, jak biustonosz. Zacisnęłam mocno usta. Nie miał prawa naruszać mojej przestrzeni prywatnej, a wchodząc do łazienki, to zrobił! Dupek. Włożyłam na siebie bieliznę, po czym mimo wszystko otoczyłam się ręcznikiem, aby nie widział za wiele. Uśmiechnęłam się złowieszczo. Nie ma mowy, abym pokazała mu się w tej bieliźnie. Pozwoliłam zapomnieć sobie na chwilę o przeszłości i nacisnęłam na klamkę, otwierając drzwi. Casanova opierał się o ścianę, tuż przed moją łazienką. To było oczywiste. Nic nowego. Prychnęłam ze złością.
- Co ty tu robisz? I jakim prawem naruszasz moją przestrzeń prywatną?! - syknęłam, skręcając w prawo, do swojej sypialni. Słyszałam jego powolne kroki za mną.
- Perspektywa zobaczenia cię ponownie była zbyt silna. Zresztą widziałem cię już nieraz bez ubrań - odwróciłam się gwałtownie, słysząc jego kpiarski głos.
- Żartujesz - stwierdziłam przestraszona, po czym potrząsnęłam głową, odganiając od siebie tą złą myśl.
- Niestety, nie żartuję, gwiazdeczko - powiedział łagodnie. Zignorowałam go, ale tylko na chwilę, bo kiedy weszłam do pokoju, postanowiłam trochę go potorturować. Ponownie obróciłam się w jego stronę.
- Tak czy siak - udałam obojętną - moje ciało się zmieniło. I to dosłownie - uśmiechnęłam się, wiedząc, że osoba, którą teraz jestem ma faktycznie troszkę większe piersi od moich poprzednich.
Burnts znienacka spoważniał, a jego oczy ściemniały.
- Melody... Ja mam twoje ciało. Jeśli twoja mama jakimś cudem sprawiła, że żyjesz, to może sprawi i że odzyskasz starą siebie - wychrypiał, podchodząc bliżej. Zatkało mnie i aż z podekscytowania zrobiło mi się sucho w gardle.
- Od razu uprzedzę twoje pytanie. Ciało jest całkowicie czyste i zakonserwowane, aby nie zgniło - gdy wypowiedział ostatnie słowo, automatycznie się wzdrygnęłam, wyobrażając sobie cały ten widok.
- Burnts... - wybąkałam - dlaczego tak się o mnie teraz troszczysz? Rozumiem, że chcesz wyczyścić swoje wyrzuty sumienia, ale lepiej, by było gdybyś mnie zostawił w spokoju - powiedziałam, odgarniając grzywkę do tyłu. W końcu on był zdolny do wszystkiego, a już szczególnie do kłamstw.
Casanova posłał mi zranione spojrzenie.
- Myślałem, że wiesz co do ciebie czuję. Zależy mi na tobie, Mel. Nawet nie wiesz, jak bardzo - przekrzywił głowę i uśmiechnął się do mnie słabo. Serce zatrzymało mi się w klatce piersiowej, aby po chwili ruszyć ze zdwojonym tempem.
- Akurat. Zabijając moich bliskich? Grożąc mi? Zabijając mnie? - spytałam drwiąco, po czym dodałam - zresztą niczym nie różnię się od innych dziewczyn.
Burnts sięgnął po moje dłonie, którymi podtrzymywałam ręcznik, sprawiając, że owa rzecz, upadła. Nic nie skomentował. Nic nie sprostował ani nie zaprzeczył nawet moim oskarżeniom. Po prostu pogłaskał mnie po dłoni, aby po chwili objechać wzrokiem całe moje ciało i zawiesić go tu i ówdzie. Zarumieniłam się i spuściłam wzrok, próbując wyjąć swoje dłonie z jego i podnieść ręcznik albo przynajmniej iść do szafy ubrać bluzkę i spodnie. Nic z tego. Nie puścił mnie, tylko nadal wodził swoim pożądliwym wzrokiem po moim ciele. Znienacka, jego oczy zrobiły się szkarłatne tylko po to, aby po chwili zajść całkowicie czerwienią. Nie będę owijać w bawełnę, przestraszyłam się i to nie na żarty. Zaczęłam się szarpać, ale wtedy on złapał mnie mocno w talii.
-Puść mnie, do cholery! - krzyknęłam, przymykając oczy. Czyżby znowu chciał mnie zabić? Jęknęłam głośno, kiedy przycisnął mnie do szafki z ubraniami, swoim ciałem. Czułam jego wzrastającą erekcję, ale postanowiłam ją zignorować i uspokoić swój oddech.
- Burnts, kurna, słyszysz mnie?! - wrzasnęłam mu do ucha, chcąc mu przebić bębenek moimi wypowiedzianymi słowami. Niestety, zapomniałam o tym, że wampiry są istotami nadprzyrodzonymi, co oznaczało, że tylko zabicie ich może je zniszczyć. Beznadzieja. Powoli zaczynałam tracić oddech z paniki. W końcu, po jakimś czasie, po prostu się poddałam, czując jego nos przy swojej szyi, tak samo, jak poprzednio, gdy mnie zabił. Zaczęłam żegnać się ze swoim życiem.
- Zawiodłam się. Dopilnuję, aby twoja dusza trafiła do piekła. Zniszczę twoje życie tak samo, jak ty zniszczyłeś moje - wycedziłam, czując jego zimny oddech przy swoim uchu.
- Dziękuję, Melody. O to mi właśnie chodziło - wyszeptał, po czym odsunął się - Chcę, żebyś mnie tam wysłała, do piekła.
***********************************
Hej ! Hej ! Hej !
Co się dzieje z naszym Burnts'em? Co tym razem wykombinował? Zastanawia mnie, czemu on nie może chociaż raz zachować się normalnie :C
Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodobał ! :)
Sądzicie, że pan B. i pani M. będą razem? Chcecie, aby Mel. odzyskała swoje dawne ciało?
PS: Podoba się muzyka? :3
Buziaki, CMOK-CMOK,
Wasza SGK :*

Forbidden loveOn viuen les histories. Descobreix ara