Uśmiech!

3.9K 282 22
                                    

Nieraz strach spoglądał mi w oczy. Nieraz śmierć pukała mi do okna, pytając czy aby mnie ze sobą nie zabrać, nieraz słyszałam wrzaski, nieraz kłótnie (....) Ale nigdy na pewno nie wierzyłam w potwory. Do teraz. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Po prostu ciągle miałam w głowie głos tej dziewczyny. Był tak piękny, że aż nieziemski. Przypominał mi Edwarda. To melodyjne brzmienie...

Oni nie są ludźmi. To niemożliwe. To potwory! Mordercy! Wierciłam się w łóżku, zmieniając co chwila pozycję. Zapalałam i zgaszałam światło z dwadzieścia razy. Zmrużyłam oczy ze zmęczenia. Nie! A co jeśli On znów się pojawi w moim życiu i zechce mnie zabić?! Obiecał w końcu, że mnie dorwie (...) Stop! Muszę o nim zapomnieć. To daleka przeszłość. Na pewno o mnie zapomniał, ale co z tą dziewczyną? Skąd ona znała moje imię? Kim ona jest? To pytanie zdawało się jakby dyndać nad moją głową. Po dręczących trzech godzinach wiercenia się na łóżku, zasnęłam niespokojnie. Rano kiedy weszłam do klasy, moje zmęczenie najwyraźniej było widoczne, bo Alex, Taylor i Greta wybałuszczyli oczy. Jak miło....

- Melodia?! O ja nie mogę... Wyglądasz okropnie! - zapiała Claire z brązowymi lokami sięgającymi ledwo do ramion.

- Dzięki, Clai. Ty zawsze umiesz mnie pocieszyć - odruchowo wzięłam pojedynczy kosmyk włosów i schowałam go za ucho.

Zmiażdżyła mnie swoim spojrzeniem.

- To nie miało być złośliwe.

Westchnęłam zażenowana i usiadłam w swojej ławce, obok Taylor. Widziałam z jakim trudem powstrzymuje śmiech. O mało nie udławiła się własną śliną, patrząc jak staram się zakryć twarz kurtyną włosów.

- Mel. - podjęła cicho - nie wyglądasz za dobrze...

- Podejrzewam. Claire zdążyła już skomentować - przewróciłam oczami. Dopiero teraz poczułam na sobie czyjeś spojrzenie. I nie mówię tu o gapieniu się Taylor. To było coś innego. Poczułam dreszcze na karku. Szarpnęłam głową do tyłu, na co mój kolega z tylnej ławki, spojrzał na mnie zaniepokojony.

- Wszystko okay?

- Nie - wyznałam i wróciłam do starej pozycji. Rozglądając się na boki, wreszcie dostrzegłam powód mojego spięcia. Amberly. Siedziała z boku, opierając się głową o okno i patrząc na mnie z zainteresowaniem. Jej blond włosy układały się idealnie, przechodząc pod koniec w lekkie fale, natomiast oczy zdawały się być bardzo tajemnicze. Czułam na sobie jej przeszywający wzrok. Drgnęłam. To było takie wrażenie jakby chciała się wedrzeć w głąb mojego umysłu. Szczerze mówiąc, kiedy uśmiechnęła się pod nosem, ukazując swoje śnieżnobiałe zęby, zastanowiłam się nad innymi dziewczynami. Czemu one nie są tak doskonale? Gdybym była chłopakiem albo choćby lesbijką to już dawno bym się na nią rzuciła, a że nie jestem ani tym, ani tym jedyne co mogłam robić to po prostu się w nią wgapiać. Usłyszałam swój świszczący oddech.

- Melody, może lepiej pójdź do domu - zaproponowała cicho Taylor.

- Chyba powinnam - przyznałam z grymasem na twarzy.

- Powinnaś - powtórzyła pewniej.

- No dobrze, dobrze - westchnęłam z rezygnacją, zabierając swoje rzeczy z ławki. Nagle do klasy wszedł nauczyciel Moor.

- Ale może później - zamrugałam oczami, czując mrowienie od stóp do głowy. Kiedy matematyka minęła i już miałam zamiar wyjść, natknęłam się na Amberly. Spojrzała na mnie groźnie.

- Melody...

- Tak, t-to ja - odparłam, jąkając się.

- Wiem przecież, głuptasie - prychnęła, piorunując mnie spojrzeniem.

Chciałam ją wyminąć, ale jakimś cudem jednym palcem przymiażdżyła mnie do ściany. Jej siła była zdumiewająca! Pisnęłam, ale nikt się mną nie zainteresował. Moi najbliżsi przyjaciele poszli na przerwę.

- Posłuchaj mnie uważnie - zaczęła ostro - poznałaś już chyba mojego kolegę, prawda? - to było pytanie retoryczne. Mogłam się domyślić. Chodzi jej o Edwarda.

Forbidden loveWhere stories live. Discover now