"I co ty na to?"

3.7K 273 27
                                    

Późniejszy bieg wydarzeń był w miarę oczywisty. Karetka zabrała zmarłych, chociaż może wśród nich byli nieliczni żywi, tyle że omdleni. Czemu to mi zdarzają się takie mroczne przygody?! Odkąd w moim życiu pojawił się Casanova, wszystko staje się gorsze. No, prawie wszystko. Czuję się, jakbym jadła gorzki cukierek. Owszem, jest to słodycz, ale niestety gorzka.
- Idzie pani z nami - powiedziała policjantka, która akurat przyjechała na miejsce zbrodni.
- Jak to? - spojrzałam na nią, jak na chorą psychicznie. Brunetka w średnim wieku ujęła moje dłonie w kajdanki. Przedmiot wbijał mi się w nadgarstki tak mocno, że krzyknęłam.
- Przepraszam, skarbie - zagruchała, patrząc na mnie mętnym wzrokiem. Zacisnęłam mocno usta, aby nie rzucić w jej stronę parę niestosownych epitetów, ale niestety palca nie powstrzymałam. Środkowy gostek postanowił pokazać swój majestat i się wyprostować.
- Wie pani co ja dzisiaj przeszłam?! - wykrzyczałam nagle, łapiąc gwałtownie powietrze do płuc - Był sobie spokojny dzień, póki nie zjawił się On! Wie pani kim jest "On"?! Jest Onem!!!! - wrzeszczałem bzdury ze zmęczenia - I człowiek chce tu sobie odpocząć, idzie i nagle słyszy krzyki! I wie pani co?! - urwałam, a ona spojrzała na mnie, jak na wariatkę - widzę stos truposzów! Dosłownie.. A teraz jakaś cholerna policja chce mnie ze sobą zabrać ... - wyrzuciłam z siebie, kiwając głową na boki.
- Najwyraźniej nie potrzebuje pani tak bardzo przesłuchania, jak psychologa - mruknęła pod nosem kobieta. Spiorunowałam ją spojrzeniem mówiącym, aby nie przeginała. Psycholog? Phi!
- Chyba dla pani! - nadal krzyczałam, jak opętana. Tego było za wiele..
- Dziecko, uspokój się - popchnęła mnie w stronę samochodu policyjnego. Szarpnęłam rękoma, ale i tak nie zdołałam się wyrwać z jej uścisku. Zostałam brutalnie wepchnięta do auta. Jęknęłam, obolała, ale się nie poddałam. Może faktycznie coś jest ze mną nie tak, ale jeśli widziało się na własne oczy umierającą kobietę..
- To nie było znamię. To ugryzienie - wyszeptałam sama do siebie, przez co na prawdę mogłam brzmieć, jak chora psychicznie.
- Uhm - odezwał się kierowca, wymieniając znaczące spojrzenie z policjantką. Westchnęłam ciężko. Ciągle miałam w głowie obraz martwych ciał. Ta krew lejąca się z ich oczu, nosa oraz to znamię... Poruszyłam się niespokojnie, a kajdanki wbiły mi się mocniej w nadgarstki. Syknęłam z bólu.
- Numer telefonu twoich rodziców..? - spytała niejasno kobieta.
- 010101010 - odparłam machinalnie.
- Mama czy tata? - zadała kolejne pytanie, marszcząc brwi.
- Mamaaaaaa - zaśmiałam się, niczym opętana. Faktycznie, może i mam słabą psychikę, jeśli chodzi o straszne zdarzenia.
Kierowca przechylił głowę i spojrzał na mnie z lusterka.
- A więc to ona - szepnął - nasza Wybawczyni - podsumował, krzywiąc się.
- Słucham? - policjantka obróciła się na fotelu.
- Nic, nic - posłał jej słaby uśmiech, chociaż i tak nie mógł oderwać ode mnie swoich zielonych, jak trawa oczu.
- Co? - burknęłam do niego,
Uśmiechnął się zawstydzony.
- Dowiesz się w swoim czasie, Melody.
Zastygłam w bezruchu, śledząc go podejrzliwym wzrokiem.
- Skąd znasz imię tej dziewczyny? - spytała nagle, zaskoczona komendantka. Dosłownie, odebrała mi to z ust.
- Poznaliśmy się - skłamał, posyłając mi dwuznaczne spojrzenie.
Co??! W życiu go na oczy nie widziałam!
- Gdzie..?
- Na imprezie - jego usta ułożyły się w fałszywy uśmiech.
- Aha, rozumiem - komendantka wysłała mi przesączony odrazą grymas.
- To nie prawda - obroniłam się niemal natychmiastowo - on kłamie - kopnęłam w siedzenie.
- Chyba na prawdę jest ci potrzebny psycholog, Mel. - puścił do mnie perskie oko, na co oblizałam usta z obrzydzeniem. Za kogo on się uważa?! Nagle w samochodzie zabrzmiał kawałek Maroona 5 "Animals". Kobieta odebrała z niechęcią telefon.
- Uhm. - przyłożyła słuchawkę do dłoni - jak jest "do widzenia" po angielsku?
O mało nie parsknęłam śmiechem kiedy zobaczyłam, że kierowca również nie zna na to odpowiedzi.
- Good bye - wysapałam zdumiona, prychając cicho pod nosem. Brunetka wysłała mi jedno wdzięczne spojrzenie. Ponieważ mi się nudziło, postanowiłam zrobić coś mało miłego, wykorzystując fakt, iż nie umieją angielskiego.
- Ehm, almost yesterday you told me that this man is a huge idiot and now your talking to him so nicely?!* - zawołałam w stronę słuchawki tak głośno, jak tylko mogłam. Po zaledwie minucie, usłyszałam efekt moich działań.
- Ty głupia dziewucho!! - policjantka rozpięła pasy i rzuciła się na mnie z pięściami. Kierowca gwałtownie zahamował, przez co obie <ona atakując, ja broniąc się> przeturlałyśmy się i wypadłyśmy na zewnątrz. Na prawdę słabe muszą być te zawiasy skoro nie wytrzymały naszego nacisku.. No chyba, że ona jest taka gruba. Zachichotałam pod nosem.
- I co mi teraz zrobisz zołzo?! - wykrzyczała mi do ucha, przyciskając do drzewa. Jej siła była niczym, w porównaniu do Amberly czy Edwarda. Uśmiechnęłam się niecnie.
- Nic ci nie zrobię - przewróciłam oczami, po czym kopnęłam ją z całej siły w goleń. Zapiszczała i upadła na ziemię co dało mi trochę czasu do ucieczki. Biegłam i biegłam.. z półminuty. Kierowca tylko na mnie czekał. Chwycił mnie w pasie i zasyczał mi do ucha, abym stała spokojnie. Oczywiście go nie posłuchałam, co skończyło się opłakanym skutkiem.. Przylgnął do mojego wątłego ciała i przygryzł płatek mojego ucha. Obrzydzona, potrząsnęłam głową.
- Ja daję inne kary.. Melody - rzekł z satysfakcją, co mnie bardzo, ale to bardzo zdenerwowało. Zmarszczyłam nos, spoglądając do tyłu, na niego z niesmakiem.
- I co ty na to? - nagle przede mną wyrosła policjantka, wycierając krew z nosa.
- Uhm, sorry? - uśmiechnęłam się przepraszająco, na co ona tylko splunęła.
- Idiotka - wycedziła i pacnęła mnie mocno w ramię.
- Rany - skomentowałam z przekąsem - kim jest ten człowiek, że tak ci na nim zależy?!
- Nie bądź taka dociekliwa, dzieciaku - wywarczała spod zaciśniętych zębów i pokierowała mnie do auta. Po paru okropnie dłużących się minutach dotarliśmy na komendę. Rozglądając się dokoła, po pewnej chwili ujrzałam mamę. Siedziała spokojnie przed brzydkim blondynem w mundurze. W ciągu trzech godzin pomogłam im wszystkim dojść do rozumu i wytłumaczyłam ich głupocie, iż to nie ja. Najwyraźniej zrozumieli moje elokwentne wytłumaczenia, bo zrezygnowali z dalszych przesłuchiwań.
- Wreszcie - mruknęłam sama do siebie, patrząc na jakiś punkt w dali. Zostawiłam mamę samą i poszłam do pobliskiego parku. Mam już zdecydowanie dosyć przygód..
------------------------------>
Tłumaczenia :
*Jeszcze wczoraj powiedziałaś mi, że ten facet to idiota, a teraz mówisz do niego tak ładnie?!*
Dziękuję Wam za to, że czytacie Zakazaną Miłość :* ps.ps: wolicie aby to był bardziej romans czy horror? ;) chętnię poznam waszą opinię *-*
Pozdrawiam, SecretGirlKatherine;*

Forbidden loveTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang