24. Run

2.5K 209 24
                                    

Woda owijała się wokół moich nadgarstków i wtedy ujrzałam moją mamę - zmarłą mamę. Stała przede mną ze swoim radosnym uśmiechem.
- Mama? - wyszeptałam ze łzami w oczach. Od razu rzuciłam się ku niej i wtuliłam się w jej wychudzone ciało. Nadal wyglądała tak, jak w trakcie swojej choroby. Mama zamknęła mnie w swoim uścisku.
- Moja mała dziewczynka - powiedziała cicho, a może mi się zdawało - tęskniłam - dodała, głaszcząc mnie po plecach. Wcisnęłam głowę w miejsce pomiędzy jej karkiem, a szyją.
- Czy to już? - wykrztusiłam, pełna obaw.
- Nie dopuszczę, abyś umarła tak młodo, skarbie - powiedziała łagodnie i odepchnęła mnie delikatnie. Łzy ciekły mi po policzkach i po dobrych, paru sekundach cała moja bluzka przemokła. Jej zielone oczy przyglądały mi się ze współczuciem.
- Kocham cię - wypaliłam i objęłam ją w pasie, jakby bojąc się, że mi ucieknie.
- Ja ciebie też - szepnęła w moje włosy - ale teraz musisz mnie uważnie wysłuchać.
Pokiwałam głową.
- Wampiry istnieją, kochanie i to właśnie przez jednego z nich umarłam - powiedziała beztrosko.
- Co takiego?! - poczułam przypływ furii.
Ręka mamy zaczęła powoli znikać. Łzy zakręciły się w jej oczach.
- Miał na imię Travis. Zabił mnie, a teraz poluje na moją jedyną córkę, ciebie - przyznała, przełykając głośno ślinę.
- Jak się obudzisz, idź po tatę oraz Gretę i zabierz ich do łazienki. Zacznij zdejmować kafelek po kafelku i wejdź do kryjówki. Biegnij z nimi, aż dotrzesz do domu Burntsa. Tam jest bezpiecznie. Zaufaj mu, choćby nie wiem co. To jedyna osoba, która naprawdę zadba o twoje bezpieczeństwo - wymamrotała, a ja krzyknęłam widząc jak tułów mamy zaczyna znikać.
- Mamo! Nie! Nie! Chcę tu zostać! Chcę.. - załkałam głośno, gestykulując i łapiąc mamę za ramię.
- Zawsze przy tobie będę - uśmiechnęła się słabo - masz walczyć, Melody. Mi długie życie nie było dane, ale tobie jest - nagle ryknęła i zaszlochała głośno.
- Ma-mo!!! - również ryknęłam, gdyż znikała jeszcze szybciej niż poprzednio i zanim jej obraz całkowicie mi się rozmył, zauważyłam jej uśmiech, pełen wątpliwości. Nagle poczułam swoje ciało, całe ciężkie. Podniosłam powoli powieki i zaniemówiłam. Byłam u siebie w pokoju.
Spójrz za okno!
Znowu usłyszałam ten okropny głos w mojej głowie, ale wyjątkowo się go posłuchałam. Wytrzeszczyłam oczy. Z białej limuzyny po koleji zaczęli wychodzić mężczyźni w kapturach. Wiedziałam kim są i przede wszystkim wiedziałam czego chcą. Stałam, tak przed oknem, obserwując ze stresem każdy ich krok w stronę naszego domu. Po pewnej chwili otrząsnęłam się i z głośno bijącym sercem, wyparowałam z pokoju, wołając tatę. Już miałam zejść po schodach, kiedy nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Nie teraz, Melody! - odkrzyknął z furią.
Greta...
Szybko pobiegłam do pokoju mojej młodszej siostry.
- Chodź, migiem! - powiedziałam i mimo jej głośnych protestów, zaciągnęłam ją do łazienki.
- Melody! - wrzasnęła, zaskoczona mrugając oczami.
- Nic nie mów - zażądałam i tak, jak mama mi powiedziała zaczęłam zdejmować kafelek po kafelku. Do teraz było to dla mnie bardzo dziwne, ale w końcu już wcześniej były wycięte. Greta pisnęła głośno, wyrywając mi się z półuścisku.
- Uspokój się! - zawołałam, kiedy ukazała się ogromna ciemna dziura. Szybkim ruchem zepchnęłam ją w ciemność i sama do niej dołączyłam. Na szczęście tym razem nie zemdlałam. A jeśli będą tu trupy? Lub inne wampiry? A co jeśli nas złapią? Potrząsnęłam głową, chcąc zapomnieć o tych prawdopodobnych tezach. Greta skuliła się przy ścianie i zaczęła szlochać.
- Nie czas na płacz. Musimy uciekać - szepnęłam miękko.
- Przed czym? - spojrzała na mnie zapłakanych oczami.
- Długa historia. Po prostu mi zaufaj - wyciągnęłam do niej dłoń. Przyjęła ją i resztę podróży przebyła w spokoju. Już sama nie wiem ile godzin szłyśmy tak tymi krętymi korytarzami, póki wreszcie rozpoznałam wejście do domu Burntsa. Od razu pchnęłam wrota i resztką sił pociągnęłam mocno Gretę za ramię. Obie zakrztusiłyśmy się kurzem.
W ogromnym salonie, siedział na sofie Burnts. Zważywszy, że wszystko w jego pałacu było ze srebra lub ze złota, pięknie przyozdobione z najbogatszą jakością, Greta niejako się zdziwiła. Kiedy wparowałyśmy już do pokoju, Burnts rzucił mi jedno, wszystko wiedzące spojrzenie.
- Nie udzielę wam pomocy - powoli wstał z kanapy i posłał mi jeden, mały uśmiech.
Moje i Grety łzy kapały na podłogę. Postąpiłam o krok do przodu.
- Proszę! Błagam! Ja... zrobię wszystko! Tylko zaopiekuj się nią! - odwróciłam głowę w stronę Grety i uśmiechnęłam się słabo, po czym ponownie spojrzałam na Burntsa. Zaintrygowany oparł rękę o wezgłowie białej sofy.
- Interesujące - urwał, dodając swojemu słowu tajemniczości - Jesteś zdolna poświęcić nawet siebie dla tej kolejnej nędznej istoty - stwierdził leniwie. Obruszyłam się i podeszłam do niego, aby go spoliczkować. Niestety szybko złapał moją rękę, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch. Greta zapiała kilkakrotnie, rzucając się w moją stronę.
- Stój! - krzyknęłam, na co od razu posłusznie przystanęła.
Burnts posłał mi zwycięski uśmiech i w niemal sekundę ułożył mnie na sofie.
- Zaraz twoja siostrzyczka zobaczy, jak słaba jesteś...
Mamo, czemu powiedziałaś, że można mu zaufać?
Zacisnęłam mocno powieki i czekałam na ból. - Powiedziała, że mogę ci zaufać - wyszeptałam bardziej sama do siebie niż do niego. Casanova położył się na mnie, mocno wciskając moje wątłe ciało w kanapę.
- Kto ci powiedział takie bzdury, mała? - uniósł triumfalnie mój podbródek.
- Myślałam, że mnie lubisz - przyznałam i otworzyłam powoli oczy. Burnts zaśmiał się szorstko - brzmiało to tak... męsko. Czułam, jak ciepło rozlewa się wzdłuż mojej talii.
- Jesteś bardzo, ale to bardzo naiwna. Wiesz ile miałem takich jak ty? Tysiące - westchnął, zapewne przypominając sobie resztę, tak nieszczęśliwych dziewczyn jak ja.
- Oszczędź Gretę - szepnęłam mu w usta.
Przekręcił głowę na bok i przelotnie musnął moje wargi. Dla mnie to wystarczyło, aby wzniecić ogień tlący się gdzieś wewnątrz mnie.
- Tu będziecie bezpieczne - stwierdził po namyśle - i będziecie mogły tu zostać, jeśli...
Wstrząsnęło mną. Czy on właśnie powiedział, że ja też mogę u niego zostać?
- Jeśli...? - czekałam w napięciu, przyglądając się jego pięknej twarzy.
- Będziesz moją własnością - wymruczał mi do ucha, przyprawiając o miłe mdłości i znajome uczucie strachu.

Forbidden loveOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz