27. Serce zalane mrokiem

2.3K 200 30
                                    

Poczułam dreszcze, nie rozumiejąc co głos w myślach chce mi przekazać. Jaka Ona? Westchnęłam zrezygnowana i odszukałam wzrokiem pokoju, do którego wczoraj miałam zamiar wejść. Myślę, że Burnts i tak mnie nie zabije...
Nacisnęłam na klamkę i popchnęłam potężne drzwi. Zamarłam, ledwie powstrzymując się od wrzasku. Jednak warto było ćwiczyć powściągliwość, bo jeszcze miesiąc temu darłabym się w niebo głosy. Nagle mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa i upadłam na podłogę. Miałam tylko nadzieję, że mój prześladowca mnie nie usłyszał. Z resztą i tak pewnie był zajęty migdaleniem się z Amberly. Użyłam wszystkich swoich sił, aby wstać ponownie i nie upaść. W pomieszczeniu znajdowało się siedem kobiet. Wszystkie były podłączone do ogromnej butli z czerwoną cieszą za pomocą igieł wbitych w ich nadgarstki. Wszystkie miały zasłonięte oczy chustami, natomiast usta miały zaklejone taśmami. Wypuściłam powietrze z sykiem. Najgorsze w tym wszystkim, że były w bezruchu, jakby w transie w czasie, gdy ich krew była przelewana do tego dużego monstrum. Zupełnie, jak z horroru!
To się nie dzieje na prawdę. To już jest zdecydowana przesada..
Pokręciłam głową, chcąc poukładać myśli. Stop! Ja tu sobie prowadzę wewnętrzny monolog, kiedy te kobiety są ledwo żywe. Wiedząc, że tego później pożałuję, podeszłam do jednej z nich i brutalnym gestem wyjęłam jej igły z nadgarstków. Szybko odwiązałam chustę i spojrzałam w jej zaspane oczy. Błyskawicznym ruchem odkleiłam jej taśmę z ust. Sapnęła, patrząc na mnie swoimi niebieskimi oczami.
- Pomóż mi - wycharczała i zamknęła powieki po to, aby nabrać sił i po chwili je ponownie otworzyć. Niestety nie mogłam się nią zająć, ponieważ właśnie uwalniałam resztę dziewczyn. Kiedy wreszcie skończyłam, usadowiłam się na przeciwko dość obszernego szeregu. Wszystkie wyglądały na skruszone i zmęczone, co jeszcze bardziej spotęgowało u mnie uczucie paniki.
- Dziękujemy - wyszeptała, ta najbardziej przytomna. Blond włosa niewiasta przekręciła lekko głowę i wbiła we mnie swój pełen niepokoju wzrok.
- Jak się tu znalazłyście? - wykrztusiłam, bojąc się, że zaraz Burnt's tu przyjdzie. Mam mało czasu i to nawet bardzo mało. Na oko osiemnastolatka, którą uwolniłam, jako pierwszą, odezwała się cicho.
- Legenda głosiła, że przyjdziesz. Dziewczęta uśmiechnęły się słabo.
- Wobec tego my jesteśmy tymi ofiarami - rzekła kolejna zgrzytliwym głosem.
Zmarszczyłam brwi myśląc, że majaczą tak tylko z wyczęczenia.
- O co wam chodzi? - spytałam, patrząc na każdą z nich. Blondi, mająca jeszcze trochę czerwonej pomadki na ustach i trzymająca się najsłabiej z nich wszystkich, wychrypiała:
- Melody...idź..walcz...muzyka - nagle jej głowa opadła bezwładnie na ramię. Przestraszona podbiegłam do niej i sprawdziłam puls. Przy akompamencie nasilających się westchnień spostrzegłam się, że jej serce już nie pracuje. Odsunęłam się od niej, dusząc w sobie smutek. Kolejna kobieta odważyła się odezwać.
- Amanda miała na myśli, że muzyka obudzi w tobie bestię. Nie bez przyczyn masz na imię Melody. Legenda głosi, że ... - zakrztusiła się, wprawiając mnie w osłupienie. Zamknęła oczy i nawet nie musiałam sprawdzać, żeby wiedzieć, że nie żyje. Dziewczyny spojrzały na nią z przerażeniem. Łzy poleciały mi po policzkach i na prawdę sporo się trudziłam, żeby nie zaszlochać.
- Legenda głosi, że nas wyzwolisz i zakończy się kres wampirów, ale jest jeszcze druga wersja... - mamrotały i jedna po drugiej zaczynały mdleć albo gorzej, umierać. Ostatnia dziewczyna, chyba w moim wieku, płakała rozpaczliwie.
- Chcę żyć - zakaszlała. Podeszłam do niej i oplotłam ją ręką w pasie. Wtuliła się we mnie i zajęczała z bólu.
- Nie pozwolę ci umrzeć - powiedziałam szczerze, przyglądając się małej kałuży złożonej z naszych łez, które niepowstrzymanie spływały na podłogę.
- Ale legenda głosi, że jest siedem ofiar... - przygryzła mocno górną wargę.
- Jaka legenda? - spytałam tak cicho, jak tylko mogłam.
- Pierwsza wersja legendy to ta, którą ci powiedziały Amanda, Stacy... - wychlipała - A ta druga, najbardziej prawdopodobna, głosi, że zdradzisz ludzkość, zakochując się w potworze - mruknęła pod nosem, jakby bardziej do siebie niż do mnie.
- Skąd wiesz? - spytałam, przytłoczona dawką informacji, które właśnie zdobyłam.
- Jestem jedną z Pogromczyń...- wypluła na podłogę krew. Spojrzała na mnie błagalnie i uścisnęła mnie mocniej.
- Spokojnie. Nie umrzesz - powiedziałam ostrożnie, bojąc się, że jednak skończy, jak reszta. Panicznie zaczęła patrzeć w różne strony.
- On tu jest. Czuję to.
Pokręciłam głową, rozglądając się na boki.
- Nie ma go tu. Ma swoje "zajęcie" do wykonania - zaprzeczyłam i jeszcze raz przyjrzałam jej się uważnie.
- Masz dar, Melodio. Wsłuchaj się tylko muzyki i nie przejmuj się mocą, która tobą wstrząśnie- wypluła kolejną dawkę krwi przez co poczułam nagłe mdłości.
- Skąd znasz moje imię? Skąd one je znały? Co to moc? - zadałam jej stos pytań wiedząc, że jest za słaba na tyle tłumaczeń. W sumie to mogło być realne. Na serio jestem zdolna już we wszystko uwierzyć od dnia kiedy ujrzałam dwa, połyskujące kły u "ludzi". Szczerze? Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie, że dawno nie słuchałam muzyki, a to wszystko przez to, iż na każdej dyskotece szkolnej mdlałam. Już początkowe bity potrafiły mnie odurzyć. Możliwe, że mówi z sensem, ale to by oznaczało, że na świecie istnieje magia, a ja w ową nie wierzę i nie chcę mieć z nią nic wspólnego.
- Dobra, może nie tyle co moc - przyznała cicho - to bardziej rodzaj siły... - nagle zamarła. Umarła. Zamrugałam oczami i wybiegłam z pomieszczenia, cicho domykając drzwi. I tak się dowie, że tu byłam. I tak nie mam nic do stracenia. I tak, chcę wrócić do dawnego życia, a szczególnie do momentu kiedy chichotałam w szatni z Taylor.
Taylor, Luke, tata, Katherine...
Zdążyłam przejść zaledwie parę metrów, kiedy nagle poczułam powiew wiatru na szyji. Burnts. Odwróciłam głowę i stanęłam z nim twarzą w twarz.
- Wiem, że tam byłaś - zacisnął szczękę i przeczesał rozczochrane włosy palcami. Czy gdybym teraz umarła to dałoby się mnie po stu latach reanimować?
- Tak - odważyłam się podnieść podbródek, jednak nadal unikałam jego wściekłego spojrzenia.
- Myślisz, że jesteś taka inteligentna... - zaczął powoli, aby dać upust złości.
- Myślę - zadrwiłam i umilkłam. Nie mam co do stracenia...
- Wszystko słyszałem. Niestety nie mogę cię jeszcze zabić, ponieważ chcę się dowiedzieć więcej. Chcę wiedzieć o tobie wszystko. Pragnę poznać każdy skrawek twojego pieprzonego ciała - powiedział z naciskiem, przez co byłam zmuszona spojrzeć w jego oczy, pełne żaru.
- Czyżby Amberly ci się znudziła? - wydukałam, szurając butami. Uśmiechnął się nikczemnie i pogłaskał palcem mój obojczyk.
- Powiedzmy. Jesteś pewną częścią legendy, której o dziwo, nie znam.
Może, dlatego, że byłeś tak zajęty zabijaniem? Wzruszyłam ramionami i wykrzywiłam usta.
- Gdzie Greta?! - przypomniawszy sobie o siostrze, mój stres dosięgnął najwyższej skali.
- Z Amberly - uśmiechnął się leniwie. Na urywek sekundy moja mina zastygła. Upadłam na kolana, dając się porwać depresji zmieszanej z paniką. Schowałam twarz w dłoniach, chcąc jedynie wrócić do domu.
- Do czego ja ci jestem potrzebna?! Zabij mnie! Śmiało! Mam cię po prostu dość!
Spojrzał na mnie zaskoczony, ale wreszcie się otrząsnął i przybrał znany mi już szelmowski uśmiech.
- Do zabawy.
******************************
AUTOREKLAMA:
Kochani! Zapraszam Was do mojego nowego opowiadania "Zły aniołek" <3 proszę przeczytajcie chociaż pierwszy rozdział i oceńcie, komentując :) na prośbę mojej znajomej, jest ono z Harry'm Styles'em ;)
Pozdrawiam!

Forbidden loveWhere stories live. Discover now