-A mama nie może mnie zawieźć? Albo tata?

-Gdyby mogła to bym tu nie przyszedł- wywróciłem oczami.

-Eh. Do Mary-oznajmiła.

-To ta dziwna, która nosi same różowe ubrania i ma tego owczarka niemieckiego?-zapytałem, na co przytaknęła-O której masz tam być?

-Jakoś o jedenastej.

Spojrzałem na zegar w jej pokoju. Mam niecałą godzinkę, przy okazji zadzwonię do pana Phila, żeby dowiedzieć się pod jakim adresem mieszka Melanie.

-Dobra to za dziesięć jedenasta masz być już w moim samochodzie.

-Spoko.

Wyszedłem z pokoju siostry i wszedłem  do siebie. Usiadłem za biurkiem, chwilę tak siedziałem i patrzyłem na zdjęcie moje i Mel. Jak zdobędę adres to razem z chłopakami tam pojedziemy. Wiem, że droga zajmie nam kilka godzin, ale dla takiej przyjaciółki warto. Wyciągnąłem telefon i zacząłem szukać numeru do pana Phila. Kiedy go odszukałem połączyłem.

-Halo?-usłyszałem głos mężczyzny.

-Dzień dobry panie Phil-powiedziałem.

-Cześć Ashton, w jakiej sprawie do mnie dzwonisz? Niestety teraz nie mam za bardzo czasu rozmawiać.

-Chodzi o Melanie... To dosyć ważne.

-Mhm...Może spotkamy się w "Joe Black" o 12?

-No dobrze-powiedziałem.

-Przepraszam cię, ale niestety nie mogę dłużej rozmawiać. Do zobaczenia w kawiarni.

-Tak do widzenia proszę pana.

Pan Phil się rozłączył. W sumie nie pomyślałem o tym, że pan może znalazł inną prace i teraz w niej jest. Mam nadzieję, że mu nie przeszkodziłem w czymś ważnym. Czyli nic się nie dowiedziałem, nie dobrze.

-Ashton! Ja wychodzę!-krzyknęła mama- Zamknij drzwi, a gdybyś gdzieś wychodził to wiesz, gdzie są klucze. I uważaj na Harrego.

Kurde. Będę musiał młodego zabrać do kawiarni. Nie pomyślałem o tym... Może uda mi się go u kogoś zostawić? Dobra to nie dobry pomysł, jak mama się dowie, to oberwę ścierką, chyba wolę nie ryzykować. 

Do godziny, w której mam zawieźć Lauren do koleżanki, siedziałem u siebie i przeglądałem social media. Kiedy wybiła godzina za dziesięć jedenasta, wyszedłem z pokoju i zszedłem na dół. Zabrałem kluczyki od auta i wyszedłem. I tak wrócę do domu i nigdzie wychodzić nie będę, więc po co mam zakładać buty skoro mogę w  papciach jechać.

Lauren już czekała przy samochodzie. Otworzyłem go, a siostra od razu wsiadła, sam uczyniłem to samo. Odpaliłem go i ruszyłem w drogę.

-Po co do niej jedziesz?-zapytałem patrząc wciąż na drogę.

-Spotykamy się większą ekipom, może później pójdziemy na plażę-oznajmiła.

-Będą jacyś chłopacy?-zadałem kolejne pytanie.

-Może będą, a co?

-Niech lepiej się do ciebie nie zbliżają-oznajmiłem. Tak tryb troskliwego starszego brata mi się włączył.

-Ashton!

-No co?-spojrzałem na nią, gdy staliśmy na czerwonym świetle- Nie chcę, żeby ktoś cię zranił.

- Nic mi nie będzie, nie martw się.

-Jak coś by się działo to dzwoń-powiedziałem, gdy stanąłem na podjeździe Mary.

One day changed my life I C.H. Iजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें