46.

6.4K 199 52
                                    

Mieszkam w Melbourne już dwa tygodnie. Z chłopakami starałam się jak najczęściej rozmawiać, niestety nie zawsze każdy miał dla mnie czas, bądź ja miałam czas na rozmowę. Najczęściej rozmawiałam i pisałam z Ashtonem, on odzywał się prawie codziennie. Jeśli chodzi o resztę to z Luke'iem rozmawiałam i pisałam także dosyć dużo razy, jednak bardzo, ale to bardzo często ktoś nam przeszkadzał w rozmowie, albo był brak internetu. Jednym słowem masakra. Mike i Calum odzywali się do mnie, gdy mieli czas. Jednak z nimi najsłabszy miałam kontakt. Nie mam im tego za złe, z tego, co mi Ashton powiedział, Mali trafiła do szpitala, a Calum się teraz nią opiekuję. Pani Joy cały czas ma pracę, co prawda, kiedy Mali była w szpitalu miała wolne i odwiedzała córkę, ale niestety musiała wrócić do pracy. U Mike'a z tego co wiem, to miał jakieś problemy rodzinne. Ale ani Ashton, ani Luke, ani Calum nie wiedzą, o co chodzi. Nikomu nie chciał tego powiedzieć. Martwię się o niego. Mike był zawsze otwarty na wszystko, a teraz nawet nie odpisuję.

Jeśli chodzi o mnie to, jakoś daję radę. We wtorki i czwartki pomagam razem z Zoe opiekunom. Jeśli chodzi o dziewczynę, jest naprawdę pozytywną osobą. Bardzo dobrze się dogadujemy. Zoe, mimo iż nie musi przebywać codziennie w domu dziecka, tylko w te dwa dni, to i tak przychodzi. Spędzamy razem czas. Dużo, rzeczy się o niej dowiedziałam. Zoe ma czwórkę rodzeństwa, dwóch strasznych braci, jeden ma 27 lat, a drugi 23, starszą siostrę, która ma 20 lat oraz młodszą siostrzyczkę, która ma 9 lat. Zoe jest naprawdę pomocną dziewczyną, z resztą kocha pomagać i widać w jej oczach, że pomoc innym daję jej radość w życiu... Dziewczyna interesuję się psychologią, chcę w przyszłości być psychologiem i pomagać innym.

Jest bardzo ciekawska i gadatliwa. W jej towarzystwie nie da się nudzić. Też trochę jej o sobie opowiedziałam, nie tak dużo, jak ona, ale jednak. Dzisiaj umówiłyśmy się na zakupy, co prawda nie chciałam za bardzo na nie iść, bo chcę odłożyć pieniądze, ale w końcu dziewczyna mnie namówiła.

Przyznam szczerze, że zakolegowałyśmy się. Nie wiem, czy mogę to nazwać przyjaźnią, bo w końcu znamy się krótko. Ale wiem, że znalazłam osobę taką jak chłopaki, jednak to i tak nic nie zmieni, chłopaki są dla mnie najważniejsi.

Siedzę u siebie w pokoju. Zoe zaraz powinna u mnie być, więc zaraz udamy się do galerii.

Ashi: Miłych zakupów :))

Ja: Dziękuję :))

Rozmawiałam z Ashtonem rano, więc stąd wie, że idę na zakupy z Zoe.

Usłyszałam pukanie do drzwi, to pewnie Zoe. Podeszłam do drzwi i otworzyłam je. Tak jak myślałam stała tam Zoe, która uśmiechała się od ucha do ucha.

-Hejka- powiedziała i przytuliła mnie na przywitanie.

-Hej- uśmiechnęłam się i wyszłam do niej na korytarz.

-Jak tam? Gotowa na podbój sklepów?

-Fizycznie tak, ale portfelowo już nie za bardzo- oznajmiłam

-Na pewno znajdziesz coś, co ci się spodoba w dobrej cenię, a teraz ruszajmy- powiedziała

Zeszłyśmy z piętra i mijając gabinet dyrektorki oraz pokój opiekunów udałyśmy się ku drzwiom głównym.

-Gdzie pójdziemy?- zapytałam

-Myślałam nad Galleria Melbourne jest ona najbliżej nas.

-Możemy iść do niej, ale ty prowadź, ja jeszcze się w okolicy nie orientuję.

-Jasne, ruszajmy.

Szłyśmy, rozmawiając na różne tematy. Zoe starała co jakiś czas zacząć rozmowę o Sydney, ale nie chce, o tym rozmawiać z resztą nie ufam jej jeszcze, żeby wszystko jej powiedzieć.

One day changed my life I C.H. IOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz