41.

6.7K 200 93
                                    

Maraton 3/4

Spałam sobie spokojnie, niczym się nie przejmowałam, aż do momentu, kiedy poczułam coś mokrego na twarzy. Jak zerwałam się do siadu. Gdy tylko otworzyłam oczy i przetarłam mokrą twarz, ujrzałam uśmiechniętych chłopaków.

-Co to ma być?!-krzyknęłam.

-Mokra pobudka?-zapytał z głupawym uśmiechem Ashton.

-Pan Phil nas wpuścił-oznajmił również z uśmiechem Calum.

-Co wy tu robicie?-zapytałam zła.

-Przyszliśmy cię wyciągnąć na wycieczkę rowerową.

-Wycieczkę rowerową?-zdziwiłam się- Nie mam rowery-oznajmiłam.

-Spokojnie, my już to załatwiliśmy.

-Więc teraz podnoś te swoje cztery literki i wio się przebrać-powiedział Mike- chyba, że chcesz wyjść w piżamce z kotkami. To nie będziemy narzekać.

-Nie mam mowy. Zaraz wracam-podniosłam się z łóżka, wyciągnęłam ubranie, a następnie zostawiając chłopaków udałam się do łazienki.

Przebrana wróciłam do chłopaków.

-Gotowa-oznajmiłam.

-Widzę, że na sportowo dzisiaj-odparł Mike.

Wywróciłam oczami na jego komentarz. Zabrałam torbę i wpakowałam do niej telefon, a następnie razem z chłopakami zeszłam na dół. Po drodze spotykając pana Phila.

-Melanie, nie wracajcie za późno, jutro z rana przyjeżdżają busy-oznajmił, a mój humor momentalnie się pogorszył. Ostatni dzień z chłopakami...

Ashton zobaczył zmianę mojego nastroju.

-Na spokojnie, nie przywieziemy jej późno, ale teraz musimy już ruszać-oznajmił.

-Dobrze, miłej zabawy dzieciaki-powiedział pan Phil i poszedł do jednego z podopiecznych.

Wyszliśmy z budynku, a na wjeździe stało pięć rowerów. Luke pokazał, który jest mój, a następnie ruszyliśmy na wycieczkę.

Jechaliśmy wolno chodnikiem przez miasto, prowadził Calum, więc mam nadzieję, że nie wywiezie nas gdzieś daleko. Wjechaliśmy do parku, jechaliśmy spokojnie, śmiejąc się. Gdy zapytałam, gdzie jedziemy chłopaki odpowiadali wymijająco, że to niespodzianka. Ostatni dzień w Sydney. Nie wierzę w to. Muszę zostawić wszystko, czemu nie mogę mieć tych osiemnastu lat? Chciałabym móc z własnej woli tu zostać, ale nie mogę... Zastanawiam się, kto zgłosił nasz ośrodek i co  było w nim źle? Warunki w jakich żyliśmy były dobre, nawet bardzo. Każda osoba mieszkająca w nim była zadowolona. Opiekunowie troszczyli się o nas, pomagali nam gdy tylko mieli taką możliwość.

Nie zauważyłam, jak wyjechaliśmy z parku oraz przejechaliśmy obok doku Ashtona. Takim sposobem, jedziemy teraz ścieżką przez plażę. Będzie mi brakowało wyjść z chłopakami, wygłupów z nimi. W ogóle wspólnego spędzania czasu.

Kiedy przestałam rozmyślać, na tym to się stanie jutro zorientowałam się, że skądś kojarzę tą drogę, którą jedziemy, ale nie mam pojęcia skąd. Przyglądałam się budynkom, aż zobaczyłam jeden, który od razu mi przypomniał skąd znam tą okolice. Chłopaki zatrzymali się pod domem pani Megan. Spojrzałam na nich.

-Wiemy, że byłaś z Sophie bardzo blisko i ciężko ci zostawić i nas i ją, więc chcieliśmy, żebyś się z nią spotkała-powiedział Luke- No dalej idź, na pewno za tobą czeka-pogonił mnie Luke.

Zsiadłam z roweru i go postawiłam. Następnie otworzyłam furtkę i weszłam na posesje pani Megan. Zapukałam do drzwi.

-Mela! Mela! Mela!-usłyszałam krzyk zza drzwi.

One day changed my life I C.H. IWhere stories live. Discover now