85.

5.3K 170 111
                                    

Calum

Na reszcie weekend. Wczorajszy dzień minął naprawdę szybko, z czego się cieszę. Przez większość czasu myślałem o tym co Melanie powiedziała po wyjściu z pizzerii. Z jednej strony niby kocham Ivy i chciałbym z nią zostać, ale serce podpowiada mi, że jednak powinienem jechać dla Melanie. Nie wiadomi kogo spotkamy na miejscu, a dziewczyna na pewno będzie potrzebowała wsparcia. Jest godzina siódma i mimo tego iż musiałem wstać wcześniej niż zazwyczaj w soboty, to mam naprawdę dobry humor.

Tak naprawdę obudziłem się o szóstej czterdzieści. Od rana z uśmiechem ogarnąłem rzeczy na wyjazd. Wyjeżdżamy o dziewiątej, tata Michaela użyczy nam na wyjazd swój samochód, który ma również miejsca siedzące w bagażniku.

A wracając, prosto po pobudce poszedłem się wykąpać, a następnie spakować. Moja torba, a raczej plecak nie jest duży, bo nie mam za dużo rzeczy, które zabieram na te dwa dni. Wszystko to co jest potrzebne mi do wyjazdu zostawiłem w przedpokoju.

Moja mama oraz Mali jeszcze śpią, w końcu weekend i wolne, więc nie będę ich budził. O dziwo przez dobry humor mam nawet ochotę zrobić im śniadanie, więc w tym momencie spoglądam na zegar, a następnie biorę się do pracy.

Możliwe, że powodem dobrego humoru jest pomysł, na który wpadłem. Przez wczorajszy dzień długo myślałem nad tym, jak mogę pogodzić moją dziewczynę i moją przyjaciółkę. Siedziałem sobie i oglądałem mecz, aż wpadłem na pomysł, żeby zabrać je obie na mecz. Ivy jakiś czas temu wspominałem, że chciałbym się tam wybrać, a dziewczyna co najlepsze nie narzekała i powiedziała, że z chęcią się ze mną na niego wybierze. Nie powiem, że mnie nie zaskoczyła tym wszystkim, ale cieszę się, że chce ze mną spędzić czas.

Dzisiaj podczas drogi zagadam do Mel i zapytam się czy by chciała się, ze mną wybrać. Wiem, że gdybym powiedział jej o Ivy to na pewno by się nie zgodziła, a chce, żeby się pogodziły.

-Calum?- moje myśli przerwał głos mojej mamy. Popatrzyłem na moją rodzicielkę z uśmiechem.

-Cześć mamo, jak się spało?- wyszczerzyłem się.

-Dobrze, ale co ty robisz?- zmarszczyła brwi.

-Właśnie próbuje usmażyć naleśnika- oznajmiłem.

-Chcesz coś ode mnie?- zapytała.

-Nic, nie chcę- oznajmiłem- Obudziłem się z zajebistym humorem i tak sobie pomyślałem, że zrobię wam śniadanie.

-Chyba muszę zapisać w kalendarzu "Calum dobrowolnie pracuje w kuchni, nie marudząc przy tym"- uśmiechnęła się, a ja starałem się przewrócić naleśnika na drugą stronę.

-Haha, bardzo śmieszne mamo- wywróciłem oczami.

-No co synku? Jestem zaskoczona, że ty tak chętnie zabrałeś się za śniadanie. -rodzicielka usiadła przy stole i zaczęła jeść jeden z pierwszych naleśników, które usmażyłem.

-Uuu...Co tu tak pięknie...-Mali zatrzymała się we wejściu-...pachnie- patrzyła na mnie z otwartymi oczami.

-Aż tak bardzo was to dziwi, że zrobiłem śniadanie- jęknąłem.

-Mamo, ja bym radziła ci tego nie jeść, może być zatrute- Mali usiadła koło Joy i popatrzyła podejrzanie na naleśniki.

-Spokojnie słonko, nie są zatrute- oznajmiła kobieta.

-Chociaż da się je jeść?

-Są zjadliwe- odparła.

-Dzięki?- mruknąłem i odłożyłem patelnie.

One day changed my life I C.H. IWo Geschichten leben. Entdecke jetzt