Rozdział 12

303 18 70
                                    

Dojechaliśmy w końcu do hotelu. Mój pokój, który został mi przydzielony był ogromny. Bardzo ucieszył mnie fakt, że były jednoosobowe. Weszłam z walizką do środka, a raczej wtargałam, bo była naprawdę ciężka. Wzięłam się od razu za rozpakowywanie bagażu. Jednak pukanie do drzwi mi w tym przeszkodziło.

- Proszę! - Zawołałam z głową w szafie i usłyszałam, że ktoś wszedł do środka.

- Hej mała.

Czy on da mi chwilę odetchnąć? - Pomyślałam, niekontrolowanie się uśmiechając pod nosem.

- Cześć, co chcesz?

- Ee - przeciągnął długo, a po chwili ucichł.

Odłożyłam jedną z koszulek, którą trzymałam w ręku i spojrzałam w jego stronę. Chłopak opierał się o futrynę. Był jakiś nieobecny, myślami gdzie indziej. Wyglądał jakby czymś się przejmował, co mnie dziwiło. Taka postawa nie była podobna do Stylesa. Już na pewno nie do tego Stylesa, którego wszyscy znali...

- Coś się stało? – Podeszłam w stronę bruneta nieco przejęta jego pobladłym wyrazem twarzy.

- Nie, tylko - urwał wlepiając wzrok w podłogę.

- Tylko co?

- Chciałem pogadać, to znaczy zapytać się...- podrapał się po karku, po czym przeniósł na mnie spojrzenie. - Czy chcesz się przejść na spacer? – Dokończył na wydechu.

- Jasne, czemu nie - wzruszyłam ramionami.

To o to tyle hałasu?

W ciszy zjechaliśmy windą, a następnie udaliśmy się do tylnego wyjścia prowadzącego na patio. Ono zaś skierowało nas do pięknego ogrodu, który otaczał czterogwiazdkowy hotel. Rozejrzałam się dookoła, rozkoszując się świeżym powietrzem. Z zachwytu odebrało mi mowę. Było naprawdę ślicznie. Wzdłuż ścieżek kwitło mnóstwo drzewek, a zaraz obok pełno małych, różanych krzaczków. Miały tak intensywny zapach, że aż gilgotał mnie nos. W dodatku świerszcze dodawały temu spacerowi odrobinę romantyczności.

- O czym chciałeś porozmawiać? – Przypomniało mi się po dobrych kilkunastu minutach chodzenia, bo Harry nic jeszcze nie powiedział.

- Nic ważnego - spojrzał w niebo, starannie unikając mojego spojrzenia. - Ładnie tu prawda?

O co mu do cholery chodzi?

- Nie zmieniaj tematu. Widzę, że coś cię gnębi.

- Ehh, no bo ja - znowu się zamyślił, więc stwierdziłam, że dam mu chwilę spokoju. Zrobiłam kilka dużych kroków do przodu podziwiając to magiczne miejsce.

- No co ty? Skończ zdanie – odwróciłam się na pięcie w jego stronę, bo znowu upłynęły minuty, które dłużyły mi się w ciszy. Byłam strasznie niecierpliwa.

Stojąc w miejscu przypatrywałam się Harry'emu. Włosy miał potargane przez podróż, a jego wzrok...nie wiedziałam, jaki był. Nie mogłam go rozszyfrować. W tym samym czasie brunet również obdarzył mnie spojrzeniem. Wbijał zawzięcie swoje zielone tęczówki w moje oczy.

- Ja to pierdolę - jęknął.

- Ale co? - Uniosłam brwi przez niezrozumienie.

- Nie potrafię tak - kręcąc delikatnie głową, zaczął się do mnie zbliżać szybkim krokiem.

- Ale cze- - nie zdążyłam dokończyć, bo zamknął mi usta.

Pocałował mnie. Co zadziwiające, nie było tak jak na lotnisku albo imprezie. Coś jeszcze się w tym kryło, coś czego nie potrafiłam określić. Delikatnie przywarł swoimi wargami do moich, nie prosząc o więcej. Słyszałam jak serce mu oszalało. Kołatało na tyle głośno, że każdy głupi, by poczuł, że czegoś się bał.

I just wanna FEEL IT | HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz