Rozdział 3

415 21 61
                                    

- Pożałujesz tego mała szmato! – Piskliwy głos dotarł do moich uszu.

Alice...- weszła do łazienki, gdy myłam sobie spokojnie ręce.

- Co mi możesz zrobić? – Odwróciłam się w jej stronę. Była naprawdę wściekła po zeszłodniowym treningu. Z jej oczu aż wypływała czysta nienawiść.

- Uwierz, że dużo – pogroziła mi palcem przed twarzą wcale się nie hamując.

- Słuchaj - przyjęłam dobrą postawę do złej gry. - Jeśli chcesz mnie przestraszyć, to ci się zdecydowanie nie udaje. Odpuść - odparłam zdecydowanym tonem, mimo trzęsących się chyba wszystkich narządów wewnętrznych.

W środku zaczynałam się gotować ze stresu i modlić, żeby łzy nie naleciały mi do oczu. Nie cierpiałam, gdy ktoś podnosił na mnie głos. Moje emocje wychodziły wtedy spod kontroli. Byłam za słaba na takie rzeczy, ale przecież nie mogłam tego pokazywać, a zwłaszcza przy niej.

- Masz pójść do Angeli i to wszystko odkręcić!

- Huh, nie mogę tego zrobić, a nawet nie chcę – prychnęłam, bo ten pomysł był idiotyczny.

Nie po to poprzedniego dnia siedziałam na hali do 21 i ćwiczyłam, żeby tak po prostu to zaprzepaścić. Zresztą nie zamierzałam się jej słuchać, nie byłam jej przydupasem. Tak naprawdę nic nie mogła mi zrobić, bo tak zadecydowała trenerka, a nie ja. Nie miałam się czego obawiać. Przynajmniej taką nadzieją się żywiłam.

Bo nie mam się czego bać, prawda? - Zapytałam siebie w myślach. - To tylko Alice...

- Chcesz mnie wygryźć tak? - Jej ton coraz bardziej sprawiał, że zaczynałam czuć strach.

- Nie zależy mi na tym, nie to co tobie! Odgrywanie się na innych to jedno z twoich ulubionych zajęć – postanowiłam jej wygarnąć, skoro już udawałam mocnego gracza.

- Zamknij się w końcu! Nie nadajesz się na to miejsce, nie powinnaś się tam znaleźć. Jak nie teraz, to później i tak ze mną przegrasz. Zniszczę cię – wyszeptała do ucha tym samym przyprawiając mnie o dreszcze. – Do zobaczenia na treningu słońce.

Gdy tylko opuściła pomieszczenie weszłam do kabiny, a po moich policzkach zaczęły spływać ciurkiem słone krople. Nie byłam wcale twarda, wręcz przeciwnie. Oszukiwałam innych, bo nie potrzebowałam litości. Nie chciałam. Zbyt dużo jej otrzymałam przy wydarzeniach w poprzednim roku. Prawda jest taka, że byłam cholernie wrażliwa. A takie sytuacje jak tamta, przeżywałam za bardzo...

**

Jeszcze tego samego popołudnia na treningu, tak jak miało być tak zostało. Ja ćwiczyłam na pozycji Alice, a ona na mojej. Kłóciła się z Angelą o to przez chwilę, ale pod kolejną groźbą nie wystąpienia na zawodach, zamilkła i przyjęła porażkę.

***

Kolejne dwa dni zleciały w mgnieniu oka. Na ekranie blokady mojego telefonu zawidniał napis "czwartek". Do zawodów został tylko jeden trening, który miał być następnego dnia. Martwiłam się coraz bardziej, że coś mi mogło pójść nie tak. Chociaż Angela i Rose twierdziły, że robiłam wszystko idealnie, a nawet lepiej.

W tym czasie Alice stała się dla mnie dziwnie miła, czym też się przejmowałam. Skąd niby taka zmiana? Z pewnością nie wynikała z jej serca, ani nie prowadziła do niczego dobrego. Jak się tak zachowywała to znaczyło, że albo coś jej się stało, albo coś kombinowała...Jednak nie mogłam zawracać sobie tym głowy, zawody były ważniejsze. Potrzebowałam skupienia przez te dwa ostatnie dni, bo byłam kłębkiem nerwów.

I just wanna FEEL IT | HSजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें