Rozdział 2

468 24 50
                                    

Standardowo obudził mnie dźwięk budzika. Nie chciało mi się wstać. Nic dziwnego. Nigdy nie chciało, gdy miałam iść do szkoły. Została mi równa godzinka na ogarnięcie się. Wręcz zmusiłam swoje ciało, aby leniwie podnieść je z łóżka. Gdy cudem mi się udało, poszłam od razu do łazienki. Wykonałam poranną rutynę, czyli mycie zębów, twarzy i takie tam. Następnym krokiem było pójście do garderoby, dlatego tak właśnie zrobiłam.

Posiadałam zdecydowanie za dużo ubrań. Mama mi zawsze jakieś przywoziła - życie z zakupoholiczką tak właśnie wyglądało. Jak nie miała co robić w domu, a tata był w pracy, wsiadała w samochód i jechała prosto do galerii. Często spędzała ten czas ze swoimi przyjaciółkami. Nie narzekałam, że kupowała mi tyle ciuchów, bo zazwyczaj trafiała w mój gust. A ja tak samo jak tata, nie cierpiałam łazić po sklepach. Ale co do mamy, to czasami miałam wrażenie, że robiła te zakupy tylko po to żeby mnie unikać. Chociaż takie myślenie było chore. Jak własna matka mogłaby unikać swojego dziecka?

Moja garderoba była dosyć przestrzenna i jasna. Miałam w niej szafy od ziemi do sufitu, półki na buty, dwa duże lustra i toaletkę pod oknem. Całe to pomieszczenie zajmowało prawie tyle co pokój. Ta moja przestrzeń, czyli samo pomieszczenie z łóżkiem, garderoba i własna łazienka była takim prywatnym mieszkankiem. No tylko kuchni brakowało. Gdybym chciała to mogłabym się tam zaszyć na dobre i nie wychodzić do ludzi. Taki plan brzmiał idealnie, prawda? 

Wyjrzałam za okno, aby sprawdzić jaka była pogoda. Świeciło słońce. Niebo z nielicznymi chmurami sprawiało, że po moim ciele przeszedł dreszcz ekscytacji zbliżającą się wiosną. Tak, kochałam to uczucie budzącego się życia w naturze. Ale mimo to dalej było za chłodno na krótkie spodenki. Zdecydowałam się ubrać czarne mom jeansy, a do tego czerwony top i na wierzch białą katanę. Ubrałam kolorowe skarpetki wystające lekko nad kostkę, a na nogi założyłam vansy. Nigdy nie uważałam, że ubierałam się jakoś super modnie, ale zwracałam na to uwagę. Liczyła się dla mnie estetyka oraz czy wszystko do siebie pasowało, tym samym ładnie się prezentując.  Lubiłam wyglądać subtelnie i dziewczęco. Jednak najważniejsze były dla mnie szczegóły z dodatkami.

Wzięłam z pojemnika na biżuterię łańcuszek, który dostałam od babci. Go akurat zakładałam codziennie, niezależnie od okazji. Do tego kolczyki kółka, srebrna bransoletka oraz zegarek. Gdy skończyłam zapinać pasek od spodni usiadłam przy toaletce, aby zrobić mój codzienny makijaż. Właściwie to tylko pomalowałam rzęsy i nałożyłam odrobinę różu. No i trochę rozświetlacza na kości policzkowe, a na usta ulubiony, bezbarwny błyszczyk. Moja cera była gładka, bez żadnego trądziku oraz przebarwień, więc nie musiałam nic zakrywać. Poza tym nie cierpiałam marnować na to czasu, skoro i tak później musiałam wszystko zmywać. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Spięłam tylko pasmo, które wlatywało mi do oczu.

Gotowa, wzięłam torbę z książkami i drugą ze strojem na trening, a później zeszłam na dół.

- Hej mamo – powiedziałam kładąc rzeczy na kuchennym blacie.

- Hej, chcesz naleśniki? Dopiero co zrobiłam.

- Tak, ale jednego. Nie jestem specjalnie głodna - nalałam sobie szklankę wody i usiadłam przy wysepce.

Z mamą zawsze się ograniczałam do właśnie takich rozmów. Nie interesowała się gdzie idę, z kim, po co i o której wrócę. Czy mi to przeszkadzało? Sama nie wiedziałam co powinnam o tym sądzić. Moja rodzicielka wychodziła z założenia, że dzięki temu uczyłam się odpowiedzialności, bo przecież: "nie będę się do końca życia tobą zajmować." Hah, tylko czy ona kiedykolwiek się mną zajmowała?

Przez to nie potrafiłyśmy rozmawiać na poważniejsze tematy, więc tego nie robiłyśmy. Zresztą prawie nie było jej w domu, bo albo praca, albo zakupy, albo jakiś wyjazd z tatą. Z nim miałam lepszy kontakt, bo ingerował się w moje życie o wiele bardziej. Kiedy byłam młodsza to zawsze siadał u mnie w pokoju na łóżku i prowadziliśmy pogawędki na różne tematy. To między innymi od niego dowiedziałam się czym jest okres. Wiele bym wtedy dała, by to miejsce zajmowała mama, jeśli chodziło o kobiece sprawy. Ale nie, to nigdy się nie stało.

I just wanna FEEL IT | HSWhere stories live. Discover now