Rozdział 9

370 16 100
                                    

Dalej do mnie nie dochodziło to co zobaczyłam na kartce poprzedniego dnia.

Kurwa - to było nie do pojęcia, że zwykły list przesądzał o przyszłości człowieka. Znowu leciały mi łzy, a ja wpatrywałam się w sufit. - Nie wierzę, że się dostałam! LECĘ DO NOWEGO JORKU. Ale jak to możliwe, że pokonałam nie zastąpioną Alice i jej przyjaciółeczkę Florence? Fajnie chociaż raz ją w czymś pokonać. Oj już widzę jak bardzo będzie wkurwiona, chciałabym zobaczyć teraz jej minę. Albo może lepiej nie, podejrzewam, że by mnie rozszarpała. Ale nie będę się nią przejmować. Będę tam już za tydzień i dwa dni! Lecimy w poniedziałek. Będzie ciekawie, zwłaszcza, że razem ze mną leci Styles – z mojego monologu prowadzonego w myślach, wyrwał mnie dzwonek do drzwi.

- Camilla to do ciebie - krzyknęła z dołu mama. I wow to były jej pierwsze słowa skierowane do mnie od czasu naszej środowej kłótni.

- Idę - burknęłam pod nosem, co było bez sensu bo i tak nie miała jak mnie usłyszeć. Wygramoliłam się z łóżka, założyłam kapcie i zeszłam po schodach.

- Hej Cami! – Przywitał mnie Leo stojąc już w progu. Podeszłam i przytuliłam przyjaciela. Uwielbiałam jego zapach. Czy to było dziwne?!

- Dzieciaki, my wychodzimy na zakupy - przyszedł do nas tata wraz z mamą. - O cześć Leo.

- Dzień dobry, miłych zakupów - blondyn odpowiedział z uśmiechem i przepuścił moich rodziców w progu. Następnie zdjął buty i poszedł do kuchni po jabłko, a potem rozłożył się na kanapie w salonie.

- Co cię tu sprowadza? Nie masz innych zajęć do robienia w weekend? - Zażartowałam i zajęłam miejsce obok.

- Już nie mogę spędzić trochę czasu z przyjaciółką, hmm? – Zapytał marszcząc brwi i rzucając mi obrażone spojrzenie.

- Jasne, że możesz!

- Poza tym, to mój drugi dom.

- Zdecydowanie trzeba znaleźć ci dziewczynę! – Klepnęłam chłopaka w bark.– Jeszcze trochę i się tu wprowadzisz. Już zaczynam myśleć, że MÓJ tata woli ciebie - na moje słowa Leo zaczął się uśmiechać. Coś miał mi do powiedzenia, czułam to.

- Mam dwie wieści – zaczął zanim zdążyłam zapytać.

- Ta zła pierwsza – powiedziałam śmiało. Zawsze wolałam najpierw usłyszeć złe wiadomości, a dopiero później te dobre.

- A czy ja powiedziałem, że jedna jest zła?

- A co dwie są złe!? – Zdziwiłam się.

- Nie, głuptasie! Co z ciebie za pesymistka co? - Wydobył z siebie cichy śmiech przez który też się roześmiałam. - Już nie mogą być same dobre?

- Dobra no, mów. Zamieniam się w słuch.

- Po pierwsze robię za tydzień małą imprezkę urodzinową - w jego głosie można było usłyszeć nie małe podekscytowanie.

- To już nie wyprawiasz 18-stki w klubie? Masz przecież wszystko zarezerwowane!

- Wyprawiam normalnie, ale chcę zebrać najlepszych przyjaciół i zrobić taką w małym gronie, zanim wyjedziesz. Bo na tej głównej ciebie nie będzie, więc robię ją z myślą o tobie – faktycznie, miał rację. Nie pomyślałam o tym, że wyjazd do Nowego Jorku wiązał się z opuszczeniem urodzin przyjaciela.

- Boże jesteś cudowny. Dziękuje! – Rzuciłam mu się w ramiona cała w skowronkach. To było naprawdę miłe, że organizował to tylko po to, abym mogła z nim świętować.

- Nie ma za co, po prostu nie wyobrażam sobie moich urodzin bez ciebie – czułam przez uścisk jak się szeroko uśmiechnął.

- Ej, ale w piątek przypadkiem nie przyjeżdża do ciebie rodzina na calutki weekend? – Oderwałam się od chłopaka, a spojrzenie przeniosłam na jego twarz.

I just wanna FEEL IT | HSWhere stories live. Discover now