8. Całkiem miło

3.3K 205 167
                                    

Patecki i jego perspektywa

Wydarzenia z poprzedniego wieczora, a praktycznie już nocy sprawiły że pół nocy nie przespałem. Te dni które tu jesteśmy spędzałem z Bianką i jej dziwnymi opowieściami gdy leżeliśmy już w łóżku.

Wszyscy siedzimy w ciszy i spokoju. Nie ma osoby, która odezwałaby się słowem. Jemy i tyle.

- Co tu taka grobowa cisza jakby ktoś umarł? - zapytał zaspany Krzychu schodzący na śniadanie. Od razu wstałem i popchnąłem na ścianę trzymając za koszulkę - Patec co Ci odjebuje?!

- Mi co odjebuje! To Tobie odjebuje a raczej odjebywało wczoraj!

- O czym ty chłopie mówisz?! Nic nie pamiętam...

- Było trzeba tyle nie pić - powiedział Łukasz spoglądając na niego spod byka.

- Nie piłem dużo! Przestańcie pierdolić!

- Kłamać to ty umiesz. Szkoda, że nie trzymasz języka za zębami - powiedziała Marta i wyszła z kuchni a za nią jeszcze kilka osób.

- Ogarnij się serio - powiedział jeszcze na wychodnym Majk patrząc z żalem na kolegę.

Puściłem go.

- Idę z nimi. Przemyśl swoje zachowanie i twój 'umiar' w piciu - powiedziałem i ruszyłem za resztą ekipy.

■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■

Bianka i jej perspektywa

- Witaj cudowny Krakowie! - krzyknął Mateusz wychodząc z lotniska.

- No dzień doberek - powiedział ochroniarz, który został poproszony przez Mateusza o odebranie nas z lotniska - gdzie jedziemy mili państwo?

- Pod Dom Ekipy - powiedziałam.

- Pod Dom Ekipy a później gdzieś Cię zabieram - powiedział Mateusz puszczając mi oczko.

- Ja z Tobą nigdzie nie jadę. Zaczynasz mnie przerażać. Boję się że mnie porwiesz albo zamkniesz w jakiejś piwnicy - zaśmiałam się.

- Zamknie Cię, będzie trzymał przez kilka lat, później zmusi do ślubu i dzieci a na końcu będziesz uziemiona do trumny z nim u boku - zaśmiał się ochroniarz.

- Nie no aż tak to chyba nie - powiedziałam.

- Muszę obmyślić nowy plan porwania - powiedział Mateusz. Spojrzałam na niego przerażona - spokojnie, żartuje przecież.

Ochroniarz zaczął swoją pracę od nowa a ja skierowałam się w stronę drzwi do domu.

- A Pani gdzie się wybiera? - zapytał łapiąc mnie za rękę i obracając w swoją stronę.

- Daleko od jednego trola z gołą pałą - powiedziałam śmiejąc się.

- Mojej pały to ty nawet w sobie nie miałaś - zaśmiał się - zawsze można to zmienić!

- Podziękuję - zaśmiałam się.

- Dawaj do żółtego banana i zabieram Cię gdzieś - powiedział ciągnąc mnie w stronę swojego auta.

- A walizki?!

- Przydadzą nam się - powiedział uśmiechając się.

- Przecież żartowałeś z tą piwnicą! - krzyknęłam.

- Piwnica w tamtym miejscu jest za mała na to ile dzieci chce mieć - powiedział chowając nasze walizki - zaufaj mi. Jesteśmy przecież przyjaciółmi.

■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■

- Witam Cię Bibi w moim rodzinnym domu - powiedział wyłączając silnik.

- Ty chyba sobie jaja robisz - powiedziałam patrząc na niego.

- W żadnym wypadku moja droga. Po co mamy spędzać wielkanoc sami skoro możemy z moimi rodzicami?

- A czemu nie mogłam z swoimi? - zapytałam.

- Bo wolę wiedzieć że jesteś bezpieczna.

- Ta a w domu to by mnie zagłodzili, nafaszerowali tabletkami nasennymi i zgwałcili dając mi do popicia wódkę - powiedziałam.

- Popić możemy z moim ojciem. Nafaszerować możemy cię jedzeniem, nie ma mowy o zagłodzeniu a z tym gwałtem to będzie ciężej - zaśmiał się wysiadając - jeżeli będę Cię łaskotał do ostatniego tchu będzie się liczyło jako gwałt? - zapytał czekając póki ktoś ktoś nie otworzy drzwi.

- Jaki gwałt? - zapytał najprawdopodobniej ojciec Mateusza - ja Cię wychowywałem w stosunku do kobiet kulturalnie. Jeżeli chcesz zgwałcić tą biedną dziewczynę to na jej miejscu zastanawiałbym się czy nie uciekać od Ciebie.

- Tato no - powiedział Mateusz.

- Jestem Roman, ojciec tego debila - podał mi rękę.

- Bianka, miło Pana poznać - odwzajemniłam gest.

- Wchodźcie co będziecie dupy wietrzyć - otworzył drzwi szerzej.

- Mateusz? Nie powinieneś być teraz w Stanach? - zapytała starsza kobieta przytulając syna.

- A faktycznie kurwa - powiedział jego tata - w Stanach dupę miałeś grzać przecież.

- Tato no! - zaśmiał się.

- Przepraszam Cię drogie dziecko, nie zauważyłam Cię. Jestem Katarzyna, mama Mateusza.

- Miło Panią poznać, Bianka - podałam rękę.

- Wchodźcie dalej! Nie będziemy stać w wiatrołapie!

- Czyli do przedpokoju i dalej nie? - zaśmiałam się.

- Zaczynasz mi imponować drogie dziecko - poklepał mnie po plecach Pan Roman.

W miłej atmosferze spędzony obiad z rodzicami chłopaka zapamiętam długo.

- To co, po kielichu? - zapytał Pan Roman.

- Roman, przestań - powiedziała krojąca ciasto każdemu Pani Kasia.

- No co, mam nadzieję że zostajecie dłużej niż jeden dzień.

- Ogólnie planowaliśmy zostać do Wielkanocy, póki reszta nie wróci - powiedział Mateusz.

- No więc pijemy! - powiedział tata Tromby.

- Jak już Pan proponuje - zaśmiałam się.

- Jaki Pan kochaniutka - powiedział - mów mi Roman albo tato jak chcesz, w końcu niedługo będziemy rodziną. Nawet nie wiesz ile czekałem na taką synową jak ty.

■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■■
Bianka poznała teściów! Co wy na to?
80☆ i lecimy z tym koksem!

ᴘᴇʀ ꜰᴀᴠᴏʀᴇ, ʀᴇꜱᴛᴀ | ᴇᴋɪᴘᴀ ꜰʀɪᴢᴀWhere stories live. Discover now