22#

317 32 28
                                    

wallflower - określenie osoby; widzisz to czego inni nie dostrzegają, aczkolwiek nie wspominasz o tym, choć to wszystko rozumiesz

Po Michaelu Cliffordzie można było się spodziewać dosłownie wszystkiego.

Niestety, nigdy w życiu nie przypuszczałbym, że ten spoliczkuje mnie, jak tylko spotkamy się twarzą w twarz na długim korytarzu szpitala. Tym razem była to chociaż inna placówka, a nie ta sama co przed laty.

Tuż po wymierzeniu ciosu Michael wtulił się w mój tors, zamykając mnie w szczelnym uścisku swoich długich ramion, które oplotły się wokół mojego pasa. Zaciągnąłem się zapachem jego świeżo umytych włosów, czując jak grunt wraca pod moje rozdygotane od emocji nogi. Zacisnąłem zakrwawione od bijatyki palce na połach cienkiej kurtki z dżinsu, którą Michael musiał na siebie wrzucić w pośpiechu. Najwyraźniej bardzo chciał mnie widzieć skoro w końcu dowiedziałem się o sprawcy całego tego zamieszania w naszym życiu.

- Jak mogłeś mi nie powiedzieć, że to on? - w moim głosie dało się słyszeć wyczuwalny bół. Michael odsunął się ode mnie na krok, po czym schował dłonie w kieszeniach spodni, tak aby jedynie kciuki z nich wystawały.

- Bałem się twojej reakcji. Na pewno nie spodziewałem się... Tego - Michael wymownie skinął głową w stronę moich czerwonych i posiniałych kłykci. Instynktownie schowałem dłonie za plecami.

- Teraz ty zaczynasz traktować mnie jak jajko? Pięknie, jeszcze tylko tego było mi trzeba!

- Luke, jesteś dorosły. Rób co chcesz... Ale nie możesz zabronić mi zwyczajnej, ludzkiej empatii. To moje uczucia, nie twoje.

- To nie jest empatia. To przewrażliwienie - wywróciłem oczami, po chwili skupiając wzrok na tablicy korkowej z zawieszonymi ulotkami. Całkowicie czarna kartka papieru A3 przykuła mój wzrok.

Porady Psychologiczne - Enrika Silur

Umów się już dziś! Pierwsza godzina bezpłatna.

- Mogłeś iść do więzienia - burknął pod nosem Michael. Zrobiłem zeza, żeby dostrzec jak chłopak splata ramiona na piersi, przybierając beznamiętny wyraz twarzy.

- Nadal nic nie jest wyjaśnione i..

- Co? - przerwał mi blondyn, otaksowując moją twarz intensywnym spojrzeniem - Chcesz mi powiedzieć, że możesz pójść siedzieć?

Powoli skinąłem głową.

A potem polały się łzy.

- Przepraszam - szlochałem w materiał kurtki blondyna, który kreślił uspokajające wzroki i kółeczka na moich plecach. Wtuliłem się w niego mocniej, łaknąc jego bliskości, która mogłaby mnie wyswobodzić z niemoralności, niczym płachta pokrywająca mnie odkąd pobiłem własnego ojca.

- Nie przepraszaj. Należało się mu.

- Ale mogę... Mogę trafić za kratki - czknąłem, pociągając nosem. Michael mocniej oplótł ramionami mój pas, jakby nie chciał mnie już nigdy puścić.

- Poradzimy sobie. Mogę...

- Pan Luke Hemmings? - obcy głos przerwał Michaelowi w pół słowa. Powoli odsunąłem się od mojego chłopaka, nie chcąc włączać go w te nieprzyjemne sprawy, na wypadek gdyby nieznajomy chciał już teraz wsadzić mnie do więzienia na kilka lat.

- To ja. O co chodzi?

Przede mną w istocie stał funkcjonariusz policji, bawiąc się długopisem i śnieżnobiałą kartką papieru. Ciężko przełknąłem ślinę, utkwiwszy wzrok w jego błyszczącej odznace.

espoir▪mukeWhere stories live. Discover now