13#

329 32 52
                                    

paralogize - dochodzić do konkluzji, które nie składają się w logiczną całość wraz z poprzednimi założeniami

Gdyby w przyszłości moje dzieci zapytały mnie "Tato, jaka była najgłupsza rzecz, jaką zrobiłeś z miłości?" opowiedziałbym pewnie o mojej przemowie na dachu, tuż po tym jak zostałem z niego wypisany w trybie natychmiastowym, bo puściłem Lady Gagę na korytarzu. Brzmi nieźle, prawda?

Tylko, że ta historia nie była raczej Pegi 13 ani w ogóle nie była przeznaczona dla uszu dzieci, z racji na promowanie myśli samobójczych oraz destruktywnych zachowań, więc pewnie musiałbym zadowolić się historyjką, w której to spędziłem z przyciśniętym do ucha telefonem jakieś dwie, bite godziny, tylko po to, żeby dowiedzieć się absolutnie niczego...

Otóż, ta "historyjka" działa się tu i teraz i nie była przyjemna. Była istnym koszmarem.

Oparłem czoło o blat biurka, powstrzymując się od tłuczenia o nie głową, po czym wziąłem długi, uspokajający oddech, który zirytował mnie bardziej niż powinien.

- Zapytam raz jeszcze - wysyczałem, przez zaciśnięte zęby. Nie chciałem być niemiły. Gdybym powiedział to głośniej lub puścił wodze, które trzymały w ryzach moją samokontrolę, już dawno wydarłbym się na rozmówczynię po drugiej stronie linii - Czy nie ma nawet cienia szansy, że zdradzi mi pani ten kurwesko strzeżony sekret?

Ups, chyba coś nie wyszło. Z drugiej strony linii dało się słyszeć piskliwy, oburzony głosik młodej pielęgniarki. Och nie, nie prowadziłem rozmowy służbowej. Nie odezwałbym się tak do potencjalnych fanów partii mojego ojca. Nie koniecznie z uwagi na samego Andrew, a raczej z czystego żalu, który ściskał moje serce. Nie rozumiem jak ktoś może podążać za tymi protekcjonalnymi oraz prymitywnymi pomysłami tej partii...

Aktualnie prowadziłem niezbyt przyjemną konwersację z pielęgniarką, mającą nieprzyjemność pracować w szpitalu, w którym w wieku dziewiętnastu lat wylądowałem z podciętymi żyłami, płaczącą matką i rozwścieczonym ojcem.

Cudowne wspomnienia. Aż chciałoby się do tego wrócić.

Boże, żartuję! Jeśli Bóg istnieje to niech nie słucha tych głupstw. Za nic nie wróciłbym tam, nawet jeśli byłem wtedy z Michaelem.

A właśnie. Michael.

To on był powodem mojej nieprzyjemnej i długiej rozmowy z pielęgniarką. Ashton zaintrygował mnie i pozostawił w konsternacji. Działałem impulsywnie, kiedy chwyciłem za telefon. Nie miałem nawet przygotowanej przemowy czy argumentów, ale zawsze tak samo działałem podczas konferencji oraz zebrań w pracy, więc liczyłem na los, który czasami współgrał ze mną, a czasami naśmiewał się z mojej osoby i to za moimi plecami. Teraz też słyszałem jego chichot, kiedy po raz kolejny zapytałem pielęgniarkę o tożsamość dawcy szpiku Michaela. I nic. Zero konkretnej odpowiedzi, jedynie jakieś wymijające tłumaczenia o zasadach prywatności i regułach.

Bla, bla, bla...

- Dobrze - przerwałem jej w pół słowa, kiedy kobieta nadal zaprzątała mi głowę durnymi zasadami - Powiem wprost: mam to w dupie. Chcę po prostu wiedzieć kim był ten dzieciak co dał mu szpik. Albo starzec. Cokolwiek. Przecież nie chcę go zabić ani nic w tym stylu. Chcę tylko...

Nie do wiary! Ta suka się rozłączyła.

Bez słowa odłożyłem telefon, zaciskając dłonie w pięści i odchylając się do tyłu na krześle. Zacisnąłem powieki i zazgrzytałem zębami, czując jak łzy frustracji napływają mi do oczu. Po omacku sięgnąłem do kieszeni, kiedy zdałem sobie sprawę, że bez kolejnej tabletki się nie obejdzie.

espoir▪mukeHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin