19#

335 35 57
                                    

twitterpated - ("lovestruck") osoba odczuwająca intensywną, romantyczną miłość w stosunku do kogoś

Po przebudzeniu nie znalazłem Michaela w moim łóżku.

Panika ogarnęła mój umysł, kiedy podniosłem się do pozycji siedzącej, czując jak mięśnie pleców napinają się do granic możliwości. Szeroko otwartymi oczami obrzuciłem metraż pokoju. Nie ma. Ani Michaela ani jego ubrań, które jeszcze wczoraj leżały porozrzucane po podłodze. Teraz dostrzegłem jedynie materiał moich spodni oraz koszuli, ale nic poza tym.

- Kurwa - przekląłem pod nosem, podnosząc się z łóżka, a przy tym nie trudząc się z założeniem na siebie czegoś więcej niż pary bokserek. Chwiejnym krokiem wyszedłem z pokoju.

Czego ja się w ogóle spodziewałem? Myślałem, że seks był równoznaczny z miłością do grobowej deski, a przynajmniej, kiedy w grę wchodził Michael. Zapomniałem co to znaczy się bawić, a blondyn był pierwszym gościem w moim łóżku od dobrych kilku miesięcy. Nic dziwnego, że odczuwałem każdy bodziec podwójnie. Może znów pomyliłem miłość z pragnieniem?

Nie, to co innego. Kiedy jesteś zakochany rzeczywistość zdaje się być lepsza niż sen. Kiedy patrzysz na tę osobę to najzwyczajniej w świecie wiesz, że nie chciałbyś nic w niej zmienić. Dostrzegasz jej wady, zalety i wszystkie drobnostki. Niektóre może i denerwują cię, jednak nie lekceważysz ich, a tolerujesz je. Tolerujesz je, bo wiesz, że są one częścią bytu, ludzkiego ciała, które tak pragniesz, adorujesz i kochasz. Wady są częścią osobowości, bo nie ważny jest tylko wygląd; on akurat w miłości jest najmniej istotny, a serce i dusza mają największą wagę. To one pozostaną takie same, kiedy młodość przeminie, a skóra zestarzeje się, zmieniając się z czystego płótna, w poszarzały pergamin, zapisany przez lata śmiechu, łez, niedoli i wolności. Miłość zaczyna się tam, gdzie kończy się wzrok.

Wczorajszej nocy znowu poczułem się żywy. Mogłem oddychać pełną piersią, a zaczerpnięcie powietrza było dla mnie, jak wynurzenie się z wody. Chciałem powtórzyć to wszystko raz jeszcze, a potem po raz kolejny... Tak często, jak tylko będę miał na to okazję i ochotę. Chciałem mieć Michaela tylko dla siebie. Ja, w odróżnieniu od Camilo, nie skrzywdziłbym go.

Umiałem się pohamować, co dowodziła moja silna samokontrola. Wczoraj, gdybym był na miejscu Camilo, pewnie wyrządziłbym Michaelowi krzywdę, kierując swój gniew w jego stronę. Lecz ja nie byłem owym meksykaninem. Znałem Michaela nie od dziś i wiedziałem jak się z nim obchodzić... A jeszcze lepiej znałem siebie i potrafiłem kontrolować ataki agresji czy powtórki z przeszłości.

Pociągnąłem nosem, wkraczając do kuchni. W powietrzu unosił się aromat ciepłego jedzenia, a mnie aż zaburczało w brzuchu. Objąłem ramionami talię, ciekawsko zaglądając do pomieszczenia.

Przy aneksie kuchennym, a konkretniej samej kuchence, stał Michael. Zmarszczka pomiędzy jego brwiami zdradzała skupienie, podczas gdy chłopak nieprzerwanie mieszał przygotowywaną jajecznicę na patelni. Obok niego ustawione były dwa talerze, na których spoczywały dwie, cienkie kromki chleba żytniego, równie cienko posmarowane masłem.

Kamień spadł mi z serca. Czyli Michael nie uciekł, po prostu postanowił urzędować w kuchni.

Z uśmiechem na ustach podszedłem bliżej Michaela, starając się go nie wystraszyć. Blondyn zerknął na mnie przez ramię i również uniósł kąciki ust w szerokim uśmiechu. Obaj szczerzyliśmy się od ucha do ucha, nie mogąc powstrzymać endorfin, od wczoraj buzujących, wraz z adrenaliną w naszych żyłach.

Pozwoliłem sobie otaksować wzrokiem Michaela, który był równie kuso ubrany co ja. W przeciwieństwie do mnie, chłopak miał na tyle przyzwoitości, by ubrać na siebie koszulę, choć i tak jej nie zapiął, pozostawiając widoczny, blady brzuch. Nie narzekałem.

espoir▪mukeWhere stories live. Discover now