15#

330 31 49
                                    

abience - silna potrzeba unikania czegoś lub kogoś

Od dawna nie spałem tak dobrze.

Minusem mojego kilkugodzinnego spoczynku na pewno był bół w kręgach szyjnych, który zesztywniały. Spanie na kanapie to jednak nie był dobry pomysł.

Było mi ciepło i przyjemnie. Nie wiedziałem nawet, która godzina, ani dlaczego skończyłem na kanapie. Wczoraj piłem, a to na pewno nie były śladowe ilości alkoholu, ale nie wypiłem też tyle, by nic nie pamiętać.

Powoli otworzyłem sklejone powieki. Pierwszym co dostrzegłem była pusta butelka po winie, stojąca obok stolika kawowego. Przesunąłem wzrokiem dalej, wzdłuż ciała Michaela, który przytulał się do mnie, uśmiechając się przez sen. Dla wielu osób bez dwóch zdań wyglądałby nieatrakcyjnie i zupełnie inaczej niż jego codzienna wersja siebie, którą pokazywał podczas ruchu i trzeźwości umysłu. Teraz, kiedy tak spał wtulając się w moje ramię i bok, jego mięśnie twarzy rozluźniły się, a mężczyzna wyglądał młodziej i delikatniej. Bardziej krucho, a co najważniejsze tak niewinnie.

Michael nie wyglądał pięknie czy ponętnie. W życiu! Co najwyżej uroczo. Miłość nie sprawia, że non stop nosisz różowe okulary. Owszem, zauroczenie bezwzględnie daje taki efekt, jednak prawdziwa miłość pozwala ci zobaczyć tę drugą osobę pod każdym kątem, zarówno tym dobrym jak i złym. Nie liczą się jedynie superlatywy, ale też wady. Ważne jest dostrzec kogoś jako człowieka z krwi i kości, a nie tylko wytwór wyobraźni. Jeśli nie potrafisz powiązać osoby stojącej przed tobą z wyobrażeniem, które niechybnie sam sobie wykreowałeś w głowie, to nie jest to prawdziwa miłość. Jest to jedynie kruche uczucie, zwykła ludzka natura, bazująca na podziwianiu tego co piękne i nieuchwytne.

Blondyn właśnie ślinił mi koszulkę, a mi to kompletnie nie przeszkadzało. Ha! A to on nabijał się ze mnie. Hipokryta.

Przysięgam, że mój uśmiech rozciągał się od ucha do ucha, kiedy tak mu się przypatrywałem. Starszy poruszył się niespokojnie, w końcu otwierając oczy i spoglądając na mnie niewidzącym, zaspanym wzrokiem.

- Cześć - wychrypiał, a jego poranny głos sprawił, że przełknąłem ciężko ślinę, czując jak moja grdyka porusza się gwałtownie. Zielone oczy Michaela zjechały na to miejsce, a po chwili do wzroku dołączył fizyczny dotyk w formie palców starszego, który pogładził uwypuklenie na mojej szyi, przyprawiając mnie o zawroty głowy.

- Cześć... - wydukałem, podczas gdy Michael nadal lustrował spojrzeniem to moją twarz to szyję.

- Nadal śpię? - zapytał cicho, nieobecnym wzrokiem wydrążając dziurę w moim ciele.

- Nie.

Jego dotyk zniknął, a Michael odsunął się ode mnie, siadając na drugim kącie kanapy. Chłopak mocno potarł twarz, a jego skóra zaczerwieniła się.

- Boże, co ja wyprawiam - mruknął, niby to do siebie - Powinienem był pójść przepraszać Camilo, a nie przyjeżdżać tutaj do ciebie...

Nie powiem, nie łatwo było mi słyszeć te słowa.

Michael chyba zrozumiał swój błąd, bo spojrzał na mnie ukradkiem i wstał z kanapy, układając dłonie na biodrach.

- Powinienem już iść. I tak zawrcam ci tylko głowę.

- No coś ty! - zaoponowałem szybko, również podnosząc się z kanapy, aby tylko zatrzymać starszego na dłużej. Łaknąłem jego bliskości - Zostań jeszcze trochę.

- Mam dużo roboty... - próbował się wymigać.

- Niby jakiej? Przepraszanie Camilo? - prychnąłem. Przygryzłem wnętrze policzka, bo nie chciałem, żeby to zabrzmiało aż tak oschle.

espoir▪mukeWhere stories live. Discover now