Cały dzień nie mogę się na niczym skupić. Po krótkiej przerwie na posiłek i prysznic Anastazy zostawił mnie z jakimś Ignacym - rzekomo specjalistą od komputerów i wielkim mózgiem. Ja jednak nic nie rozumiem z jego nudnego, informatycznego bełkotu. Chociaż cały czasu próbuję uważnie słuchać moje myśli same uciekają w stronę Victora.
- Rozumiesz? - z zamyśleń wyrywa mnie głos informatyka.
Jest to facet koło pięćdziesiątki. Jego krótko ścięte włosy przyprószone są już lekką siwizną. Siedzi obok mnie i wlepia swój wzrok w ekran komputera. W grubych szkłach okularów odbija się światło monitora. Mężczyzna ubrany w brązowy sweter i luźne dżinsy tłumaczy mi krok po kroku jak podłączyć wirus.
- Tak, tak. - odpowiadam pośpiesznie.
Siedzę w sali informatycznej jakieś półtora godziny, ale mam wrażenie, że mijają wieki. Okazuje się, że wprowadzenie wirusa do systemu, tak aby nikt się nie skapnął to jakiś skomplikowany proces. Nie wystarczy - jak mi się wydawało - tylko podłączyć pendrive'a, ale wykonać szereg innych czynności, które zrobią wystarczające zamieszanie w systemie, żebym mogła bezpiecznie uciec, a żeby Victor dostał to czego chce.
Próbuję coś zrozumieć z paplaniny Ignacego, który dopiero po dłuższym czasie zgodził się zdradzić mi swoje imię. Czuję się trochę jak w szkole na bardzo nudnej lekcji. Zawsze znalazł się taki nauczyciel, którego sama barwa głosu wystarczała, aby uśpić całą klasę.
- No dobra wystarczy na dzisiaj. - te słowa są dla mnie istnym wybawieniem.
Żegnam się z nim krótko i prędko wychodzę z sali. Na odchodne Ignacy podaje mi numer pomieszczenia, do którego mam się udać następnie. Bez problemu znajduję owy pokój, bo znajduje się zaledwie kilka metrów od pracowni komputerowej. Pukam delikatnie w drzwi i wchodzę po usłyszeniu cichego ,,proszę".
- To ty... - mówi jakby z niesmakiem kobieta, siedząca za biurkiem.
Cały gabinet jest bardzo mały. Po prawej stronie stoją metalowe regały z segregatorami i plikami dokumentów, a po drugiej zaś stół, na którym stoi ekspres do kawy. Na samym środku gabinetu stoi duże, białe biurko. Na jasnych ścianach pokoju nie wisi nic, co przypomina mi wydarzenia z białego pokoju sprzed kilku dni.
Siadam na nie wygodnym krześle przed kobietą, która nawet nie podnosi na mnie wzroku. Wierci się na fotelu obrotowym i wypełnia jakieś papiery. Na oko ma może z trzydzieści lat. Jest ładna - to trzeba przyznać. Krótko ścięte blond włosy ledwo sięgają jej ramion, a cienkie brwi marszczą się jakby ze złości. Po chili podnosi swój wzrok, wbijając we mnie dwa brązowe ślepia. Ma nienaturalnie widoczne kości policzkowe i bardzo dużo makijażu na twarzy. Poprawia swoją pół-przezroczystą koszulę i prostuje się mierząc mnie wzrokiem. Z pod bluzki prześwituje jej bordowy stanik, a kilka odpiętych guzików pokazuje dość głęboki dekolt.
Kobieta sięga do szafki i rzuca na biurko plik papierów.
- Wątpię, żeby ci się to przydało, ale masz przeczytaj jeśli potrafisz. - rzuca z przekąsem, mrużąc oczy.
- Może grzeczniej, co? - odpowiedziałam po dłuższej chwili. Na początku chciałam wybuchnąć, wymyślić jakąś ripostę, ale przecież nie po to tutaj jestem. Nie chcę narobić sobie wrogów. Wpadłam w duże kłopoty i nie potrzebuję jeszcze większych.
- Po słuchaj mnie wieśniaro. Rób co mówię, bo wystarczy jedno moje słowo, a Victor wyśle cię na śmierć. - krzywię się na jej słowa. Może to jakaś jego kochanka albo siostra. I co ona tutaj właściwie robi skoro miało tu ne być żadnych kobiet - tak przynajmniej opowiadał mi Anastazy...
DU LÄSER
Intryga (ZAKOŃCZONE)
ActionVictor Santoro jest bossem potężnej mafii, na samo jego imię cała Europa drży. Czego wiec tak bogaty i niebezpieczny człowiek może chcieć od zwykłej dziewczyny z prowincji? © Kreatywnacukiereczku 2020. Wszelkie prawa zastrzeżone. #4 w gangster - 5.0...