Rozdział 21

34.5K 1.3K 582
                                    

- Słyszałeś? - pytam i uśmiecham się lekko.

- Krzyki Tatiany słyszała raczej cała okolica. Ale ciekawi mnie o co chodzi z bombelkiem. - wzdycha. - O tym opowiesz mi zaraz, ale pierw musimy sobie pogadać o tym jak zachowałaś się w klubie... - patrzy na mnie z groźną miną. Nadal jest na mnie za to zły.

- Tak, pogadamy jak mnie złapiesz! - krzyczę i wybiegam z pokoju jak torpeda.

Muszę znaleźć Tatianę. Mam nadzieję, że znów palnie coś głupiego, a Victor zapomni o sytuacji z klubu.

Drepczę po schodkach i wpadam na pokojówkę.

- Gdzie jest Tatiana? - pytam szybko przeskakując z nogi na nogę.

Tylko ona może mnie uratować.

- Nie bądź dziecinna... - słyszę gdzieś za mną głos Victora.

- W ogrodzie. - odpowiada zaskoczona pokojówka, a ja nie czekając więcej biegnę w stronę tarasu.

Wybiegam na ogród. Rozglądam się, kamienna dróżka prowadzi do stawu,  jedno z  jej rozwidlenia w stronę lasu, a drugie w stronę kwiatów - tam powinnam ją znaleźć. Tak mi się przynajmniej wydaje.

- Tatiana! - krzyczę, licząc, że kręci się gdzieś w okolicy.

Wybiegam na polanę, rozglądam się. Cholera nigdzie jej nie ma. Wszędzie tylko kwiaty, nie mam możliwości dalej biec, bo ląduję na miękkiej trawie przygnieciona przez wielkie ciało Victora.

- Mam cię. - szepcze mi do ucha. - I co teraz? Złapałem się, musisz się wytłumaczyć.

Czuję jego ciepły oddech na szyi i momentalnie robi mi się gorąco.

- Oj, no przepraszam. - patrzę w jego oczy. Leżę na trawie, a on zwisa nade mną. - Nie czułam się dobrze w ich towarzystwie, te laski gapiły się na ciebie i...

- Zazdrosna? - Victor rozciąga swoje usta w uśmiechu.

- Nie tylko... - nie wiem, co powiedzieć. - Och! No nie wiem.

- Chyba należą mi się przeprosiny i podziękowania.. - patrzy głęboko w moje oczy.

Dotykam opuszkami palców jego policzka, a on zachłannie wpija się w moje usta. Oddaję żarliwie pocałunek. Czuję jak Victor uśmiecha się lekko, muska moje wargi i lekko je przygryza. Mruczę zadowolona, to takie przyjemne... Ciepło rozlewa się w moim podbrzuszu, a ja oddaję pocałunki. Jesteśmy głodni siebie. Całujemy się długo i mocno aż zaczyna nam brakować tchu.

- Akceptujesz takie przeprosiny? - szepczę w jego usta, kiedy już odrywamy się od siebie.

- Nie, bo sam musiałem je sobie wziąć. - uśmiecha się, na co ja wywracam oczami.

Chwytam w dłonie jego policzki i całuję delikatnie. Droczę się z nim, składam lekkie jak piórko pocałunki i pieszczę wargi.

- A teraz? - chichoczę.

- Lepiej, ale... - nie jest nam dane skończyć, bo ktoś z drugiego końca ogrodu woła Victora. Jakiś ochroniarz.

- Szefie! Dzwoni Dominico. - Victor zasysa głośno powietrze i podnosi się, a następnie pomaga mi wstać. - Muszę odebrać. - nachyla się i szepcze mi do ucha. - Finiremo più tardi, tesoro.  - odchodzi, zostawiając mnie samą i po chwili znika za drzwiami domu.

Uśmiecham się.

Wracam do domu, a kiedy tylko przekraczam jego próg podbiega do mnie Tatiana.

- Szukałaś mnie, słonko? - pyta przejęta.

- Tak, ale właściwie to już nieważne. - wzdycham.

Intryga (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now