Rozdział 9

33K 1K 302
                                    

- Ja naprawdę nic nie wiem. - szepczę otumaniona.

Victor podbiega do mnie i kuca przede mną. Rozpina pasy, którymi jestem skrępowana, a ja upadam wprost na niego. Obraz mi się zamazuje. Czuję jak sile ramiona zamykają mnie w szczelnym uścisku.

- Byłaś bardzo dzielna. To już więcej się nie powtórzy. - słyszę szept tuż przy moim uchu.

Zerkam w górę. Victor stoi, trzymając mnie, bo moje nogi są jak z waty i nie utrzymałabym się ani chwili stojąc. Mężczyzna ściera łzy z moich policzków i przyciąga mnie jeszcze bliżej. Moje ręce bezwładnie zawieszone są na jego ramionach, a on podtrzymuje mnie w talii.

Budzę się otulona w czerwoną pościel. Przeciągam się leiwie, jednak szybko zauważam, że nie jestem w moim pokoju w moim mieszkaniu. Zrywam się nagle do pozycji siedzącej, a wydarzenia minionych dni uderzają we mnie z podwójną siłą.

W co ja się wpakowałam i gdzie tak właściwie jestem?

Rozglądam się po pomieszczeniu, a właściwie sypialni. Urządzona jest w barokowym, pełnym przepychu i bogactwa stylu. W ściany wbudowane są liczne regały, na których stoją książki i różne figurki. Schodzę z podestu i podchodzę bliżej. Jestem nieco obolała po pamiętnym przesłuchaniu, ale żeby dowiedzieć się, gdzie jestem muszę się rozejrzeć.

Stawiam nagie stopy na zimnej, marmurowej podłodze kierując się wzdłuż jednej ze ścian, która przyozdobiona jest licznymi ornamentami.

Na środku pokoju stoi duża sofa o pięknym piaskowym kolorze, a przed nią szklana ława, w której odbija się kominek wbudowany w jedną z ścian. Podchodzę do białych dwuskrzydłowych drzwi, za którymi kryje się piękna łazienka.

Zerkam w lustro w złotej ramie. Wyglądam okropnie. Moje ciemne, prawie czarne włosy sterczą w każdą stronę, a oczy mam podkrążone jakbym nie spała kilka godzin.

Nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Zaglądam do szafek w całej łazience i jedyne co znajduję to jakieś małe nożyczki. Lepsza taka broń niż żadna. Chociaż nie mam pojęcia czy z kimś będę musiała walczyć.

Z jednej strony jeśli ktoś chciałby mnie zabić to już dawno by to zrobił, ale z drugiej jestem w świecie jakieś pieprzonej mafii i wszystko może się tu wydarzyć.

Wzdycham ciężko i wychodzę z łazienki. Kieruję się w stronę kolejnych drzwi, szarpię mocno za klamkę, ale niestety są zamknięte. Pomimo kilku nieudanych prób nie poddaję się. Po chwili drzwi się otwierają, a ja upadam na zimną podłogę.

W drzwiach stoi Victor, na jego widok lekko się uspokajam. Wygląda jak zwykle - nieskazitelnie. Idealnie zaczesane w bok ciemne włosy. Biały garnitur i koszula opinają najpewniej wyrzeźbione godzinami pracy na siłowni mięśnie, pasek u spodni z dużą klamrą od znanej marki lśni, jeszcze bardziej przykuwając wzrok. Spodnie z kantem ładnie się prezentują dodając Victorowi elegancji i swego rodzaju dostojności.

Mężczyzna podaje mi rękę i pomaga mi wstać. Moja ręka niemal od razu reaguje na dotyk jego gorącej skóry, przechodzą mnie ciarki. Dłoń Victora jest bardzo duża, wyraźnie rysują się na niej żyły, ale rzecz, która najbardziej przykuwa moją uwagę to sygnet albo obrączka na jego palcu. Czyżby ktoś tak niebezpieczny jak on był zdolny do okazywania innych uczuć niż nienawiść i chęć mordu?  Uśmiecham się pod nosem na myśl, że Victor mógłby płaszczyć się przed swoją żoną albo pomagać w wyborze sukienki. Ta wizja tak bardzo do niego nie pasuje, jest taka odległa, wręcz egzotyczna.

Przyglądam się kawałkowi błyszczącego stopu widniejącego na jego palcu serdecznym  od dłuższego czasu i nie jestem w stanie określić czy to sygnet czy obrączka.

Kiedy orientuję się, że trzymam dłoń Victora za długo napotykam jego zdziwiony wzrok na sobie.

- Wstałaś? - rzuca jakby od niechcenia.

- Jak widać. - odpowiadam sztywno.

Już nic nie mogę poradzić, że wzrok tego jakże dziwacznego człowieka stojącego na przeciwko mnie, sprawia, że mój mózg nie pracuje tak jak powinien. Wlepia we mnie swoje lodowate spojrzenie i za nic nie chce spuścić swojego surowego wzroku na mnie.

- Po co ci to? - pyta i wyrywa z mojej dłoni nożyczki, które wzięłam z łazienki.

- Jaa... - nie wiem, co mu odpowiedzieć.

- Chyba nie chciałaś mnie tym zaatakować? - prycha,  na jego usta wypełza niewielki uśmiech.

Po raz pierwszy widzę jak Victor się uśmiecha i przyznam szczerze, gdybym nie wiedziała kim jest kolana by mi zmiękły z wrażenia. Teraz z pełną świadomością, tego czym ten człowiek się zajmuje, przeraża mnie.

- Co ja tutaj właściwie robię? - pytam, próbując naśladować surowy ton mojego rozmówcy, niestety nie udaje mi się to i znowu przyłapuję mężczyznę na pojedynczym uśmiechu, który z jakiegoś powodu usilnie próbuje zamaskować.

- Stoisz? - drwi sobie ze mnie.

Pomimo powagi sytuacji jaką jest rozmowa z człowiekiem bardzo niebezpiecznym, prowadzącym ciemne interesy i prawdopodobnie gangsterem coś zaczyna się we nie gotować. Co prawda Victor jest na wygranej pozycji, ma nade mną przewagę, ale nie zmienia to faktu, że należy mi się szacunek i informacje.

- Za kogo ty się masz? - czuję nagły przypływ odwagi, a widząc iskry w oczach Victora rozumiem, że na to czekał.

Prowokował mnie, a ja jako osoba dość lekko myślna, działająca pod wpływem chwili dałam złapać się w jego sidła. Co dziwne chyba spodobała mu się moja reakcja, co więcej mam wrażenie, że oczekiwał takiego obrotu sprawy.

Jeszcze nie wie na co właśnie się zgodził...

- To że masz pieniądze nie znaczy, że masz prawo do traktowanie mnie z wyższością i nie, nie boję się ciebie. Nie dostaniesz mojego strachu, jedyne co mogę ci dać to moją nienawiść! - krzyczę mu w twarz, zadowolona, że w końcu mogę wyrzucić z siebie ogrom emocji, który się we mnie zgromadził. - I wiesz, co? Może wyląduję przez ciebie w jakiejś ubojni albo cholera wie co wymyślisz sobie w tej swojej chorej głowie, ale nie licz na to że ci się pokłonię. Szacunek działa w obie strony, chyba nikt ci tego nie powiedział. - kończę mój wywód.

Victor chwile obserwuje mnie w bezruchu. Marszczy gęste brwi jakby się nad czymś zastanawiał, może nawet toczy wewnętrzną walkę o podjęcie decyzji związanej ze mną. Iskry aż błyskają z jego oczy tylko nie wiem czy to dobrze czy wręcz odwrotnie.

Podchodzi bliżej i delikatnie ujmuje moją twarz w dłonie. Czuję się dziwnie, na całym moim ciele pojawia się gęsia skórka, co gorsza nie czuję strachu tylko... podniecenie? Serce stanęło mi w gardle, nagły skok adrenaliny sprawia, że na moje delikatnie rozchylam moje wargi w geście zdziwienia. Wzrok Victora zjeżdża niżej na moje usta, nachyla się powoli, nie przestając mnie trzymać. Robi to niezwykle delikatnie jakbym miała się za chwilę rozsypać, chociaż mam uczucie, że zaraz może się tak stać.

- Nawet nie wiesz w co się wpakowałaś Olivio. - szepcze mi do ucha.  - Chodź, mamy wiele rzeczy do załatwienia. - mówi i odwraca się.

Naglę czuję jakiś dziwny chłód, jakby pustkę, nie mam jednak czasu o tym myśleć, bo drepczę za Victorem który pośpiesznym krokiem idzie w nieznanym mi kierunku...

Intryga (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now